0024

Trochę ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyślą ...


I. Po¶wiêcenie siê


"Wiele rzeczy dot±d ciemnych i niezrozumia³ych 

staj± mi siê
jasnymi i widocznymi."


S³owa Szyllera przy zgonie




W JEDNEJ Z ULIC KRAKOWSKICH wzniesionych na wysokim brzegu nad Wis³±, w
niewielkim domu równie jak ca³e miasto pogr±¿onym w nocnej ciszy, znajdowa³
siê Kosmopolita pod wystaw± na ³awie drewnianej oparty o ¶cianê.



Wyniesiony nad szmer i zabiegi otaczaj±cych go spraw ludzi, niepostrze¿ony
punkt ¶ród czasu, marzy³, samotny mêdrzec, którego promienista m³odo¶æ
niezmienn± swoj± ¶wie¿o¶ci± by³a symbolem spokojnego, odwiecznego idea³u.
Wszystko, co umys³ i odwaga mog± nastrêczyæ, na pró¿no wyzywa³, aby
oderwaæ Jedno ¿ycie od poziomego istnienia i wznie¶æ je do siebie.


I oto szuka³ raz jeszcze pomocy i rady u tych tajemnych istot, po¶redników
miêdzy niebem a ziemi± *,
które ju¿ nie obcowa³y z jego umys³em od czasu, jak podda³ siê
zwyczajnym pracom ci±¿±cym na ludzko¶ci.



Lecz z wolna w sercu jego budzi³y siê obce, niezale¿ne od jego woli g³osy;
czu³, i¿ duchy w my¶li jego z nim rozmawiaj±; bo kto raz je widzia³, tego
nie tak rych³o na wieki opuszcz±.



- Ty wiesz! - rzek³ Chaldejczyk, piêkniejszy ni¿
kiedykolwiek i jakby ju¿ by³ uczestnikiem wieczystej chwa³y - ty
wiesz, i¿ ludzie przed ¶mierci± rozumiej± wiele rzeczy, które im dot±d
by³y zakryte. W tej godzinie, w której po¶wiêcenie siê siebie samego dla
innej istoty koñczy mój tylowieczny zawód, poznajê drobiazgowo¶æ ¿ycia
w porównaniu z wielko¶ci± ¶mierci.



- Lecz mam¿e o¶mieliæ siê wyznaæ ci, boski pocieszycielu, nawet
w twej przytomno¶ci, uczucia, które mnie natchnê³y, bole¶ci± mnie
przejmuj±. Pozostawiæ po sobie w tym ¶wiecie z³o¶liwym bez opieki, bez
podpory, tych, dla których umieram; moj± ¿onê! moich uczniów.



Zamy¶li³ siê chwilê, a g³os wewnêtrzny zabrzmia³ mu wyra¼nie:



- Nierozwa¿ny! czy¿ m±dro¶æ twoja uczyni³a ciê do tyle pró¿nym,
aby¶ mia³ zapomnieæ, o ile podpora twoja jest s³ab± dla tych, których
kochasz, w porównaniu z potê¿n± opiek± Ojca Wszechrzeczy? - W wiêzieniu,
na rusztowaniu! podziwiaj tego, który - czulszy od ciebie w swej mi³o¶ci
- jest m±drym i bez koñca silnym w prowadzeniu i obronie swoich
dzieci.



Kosmopolita opu¶ci³ g³owê, a kiedy j± podniós³, ostatni cieñ têsknoty
znik³ z jego czo³a.



Jasne, nadzmys³owe widzenia rozchwia³y siê w jego duszy, lecz pozostawi³y
¶lady ¶wietnego swego pobytu, a doko³a niego powietrze jakby dr¿a³o z
rozkoszy. Bo dusze ca³kowicie oderwane od ziemi odwiedza anio³ wiary;
samotno¶æ, przestrzeñ, przesi±kaj± jego blaskiem, on nawet ciemny grób
ozdabia ¶wiêtym, promienistym ko³em.



I stan±³ na wysokim ganku wznosz±cym siê nad spokojnym miastem.



Pod cichymi dachami niejeden sen k³óci³y niespokojne ¿±dze, w
niejednym sercu burza hucza³a dzikimi tony lub gwa³towne namiêtno¶ci czyha³y
na zbudzenie siê ludzi, a wszystko, co siê jego oczom przedstawia³o, by³o
pe³ne ciszy i spokoju, jakby pod b³ogos³awieñstwem letnich promion ksiê¿yca
i dusza jego, uniesiona poza ciasne granice cz³owiekowi przeznaczone, ogl±da³a
tylko spokojne, pe³ne b³ogo¶ci cuda stworzenia. Sta³ samotny, my¶l±cy;
chcia³ jeszcze pos³aæ ostatnie po¿egnanie cudownemu swemu ¿yciu.



Przebiegaj±c wzrokiem niezmierzone obszary przestrzeni podziwia³ subtelne
kszta³ty, z którymi tak czêsto podziela³ rozkoszne harmonie rado¶ci.
Przechodzi³y, p³ynê³y t³umem, szeregami, skupione, to znów rozpierzchuj±
siê wirowym tañcem, zatacza³y czarowne krêgi i ko³a ¶ród gwia¼dzistej
ciszy. ¯yj±ce ¶wiat³em, napowietrzne istoty rozwija³y niezliczon± piêkno¶æ
kszta³tów i barw niepodobnych do wyobra¿enia.



Cz³owiek zwyczajny, który nigdy nie widzia³ synów eteru, nie wystawi
sobie anio³a w innej, jak ludzkiej, postaci; niedo³ê¿na jego fantazja
odbija mu tylko to, co gruby, dotykalny ¶wiat wystawia, ale niebieskie, wy¿sze
piêkno¶ci s± dla niego niepojête, rozkosz ich widzenia znan± jest tylko
wcielonym.



W uniesieniu mêdrca ca³y wewnêtrzny ¶wiat przedstawi³ siê oczom jego.
W g³êbi dolin zielonych ogl±da³ lekkie tañce ulotnych duchów; we wnêtrzno¶ciach
gór zobaczy³ istoty oddychaj±ce zatrutym powietrzem wulkanów, które
uciekaj± przed jasno¶ci± nieba. Na ka¿dym listku w niezliczonych lasach, w
ka¿dej kropli niezmierzonych oceanów ujrza³ osobny ¶wiat bogato
zamieszkany.



Daleko, w nieskoñczonej odleg³o¶ci b³êkitnego nieba, widzia³, jak
mglisty chaos zamienia³ siê w kometê, a kometa opuszczaj±cy ¶rodkowy ogieñ
o¿ywczy rozpoczyna³ swój dzieñ dziesiêciotysiêcoletni. I wszêdzie
widzia³ tchnienie Twórcy rozpo¶cieraj±ce ¿ycie.



Rozproszeni po ca³ej ziemi, niewielcy liczb±, lecz potê¿ni duchem spó³towarzysze
jego, wyznawcy wielkiego bractwa, pracowali samotnie. ¦ród ruin Rzymu, miêdzy
katakumbami Memfis, w po¶rodku kupieckich Niemiec lub w niedo³ê¿nych
Indiach niepostrze¿eni, nieznani cz³onkowie jednej my¶lowej rodziny, obojêtni
na otaczaj±ce ich sprawy, zajmowali siê nauk±. Bêd± ¿yli i pracowali dopóki
¶wiat trwaæ bêdzie, nie troszcz±c siê o dobre albo z³e wypadki ich
nauki; mechaniczni dzia³acze najwy¿szej woli, wszystkie rodzaje sprê¿yn u¿ywaj±cej
do swoich zamiarów. Bêd± ¿yli jako arcywzory wiedzy, która chce tylko
poznaæ i umieæ, a nie pyta siê, czy jej nauka pos³u¿y dla dobra ludzko¶ci,
czy machina cywilizacji obrotem swoim nie roztr±ca wszystkiego, co siê jej
ko³om nastrêczy. - Bywaj zdrowe, piêkne moje i ³agodne ¿ycie!
- wyrzek³ cicho, zamy¶lony. - Bo dla mnie ty¶ zawsze piêknym i
³agodnym siê okazywa³o. Dla tych, którzy m³odo¶æ swoj± bez przerwy w
jasnym potoku natury odm³adzaj±, rozkosze twoje s± niewyczerpane; dla tych
proste uczucie istnienia w³asnego jest rozkosz±! - Bywajcie zdrowe, ¶wiat³a
niebieskie, i wy, ludy przestrzeni! - Nie ma ani jednego atomu w
promionach s³oñca, jednego ¼d¼b³a trawy ¶ród gór ani kamyka na brzegu
morza, ani ziarna py³u miotanego w pustyni, które by nie dostarczy³o moim
my¶lom pierwiastku do badania przyczyn ¿ycia, przyczyn wszystkiego tego, co
jest piêkne, wznios³e i nie¶miertelne! Dla innych jedna okolica, jedno
miasto, jedno ognisko jest ojczyzn± - jam by³ prawdziwym Kosmopolit±,
bo moj± ojczyzn± by³o wszystko to, czego tylko my¶l do¶cign±æ zdo³a!



Zatrzyma³ siê, a oczy jego i serce szuka³y ukochanej istoty. Niedaleko
niego, murem tylko przedzielona, spoczywa³a we ¶nie trwo¿liwym. Widzia³, i¿
serce jej nawet we ¶nie dla jego ucznia bi³o. Czu³, co cierpi serce kobiety
do mi³o¶ci stworzone, kiedy on tyle dla niej po¶wiêca³, i dusza jego rzek³a
do jej ¶pi±cej duszy:



- Przebacz mi, je¿eli chêæ moja wzniesienia ciê do tak szczytnych
przeznaczeñ by³a zuchwa³±. By³ to sen i ju¿ znikn±³! - Nad
brzegiem grobu widzê nareszcie, jakie jest prawdziwe wcielenie prawego i m±drego,
prawdziwa brama wieczno¶ci, za t± bram± bêdê ciê oczekiwa³, ukochana,
gdzie i twoje rozja¶nione serce wystarczy obszerniejszej mi³o¶ci...



W swych celach samotnych, w pracowniach, schronieniach, zajêci nauk±,
zadr¿eli nagle wszyscy jego towarzysze. Uczuli, i¿ duch nieobecnego ich
przyjaciela odezwa³ siê do nich:



- Bywajcie zdrowi na zawsze na tej ziemi! Znowu jeden z waszych braci
was opuszcza. Stary wiek wasz prze¿yje wszystkich m³odo¶æ, a dzieñ
ostateczny zastanie was jeszcze my¶l±cych na naszych grobach. Z wolnej woli
zstêpujê do krainy cieniów, lecz nowe s³oñca ¶wiec± mi ju¿ z g³êbi
grobu.



- Idê tam, gdzie dusza tej, dla której po¶wiêcam to cia³o z
gliny, a pó¼niej i wy, mieszkaæ ze mn± bêdziecie. Poznajê wreszcie
rzeczywist± inicjacj±, prawdziwe zwyciêstwo. Bracia! porzuæcie eliksir, z³ó¿cie
brzemiê wieków! Odwieczny duch wspiera i broni wszêdzie dusze utworzone
jego Boskim tchnieniem!... A mêdrcy pomy¶leli w sobie:



- I my, ¿yj±c sercem, dawno by¶my, znudzeni, ¶wiat opu¶cili, ale
umrzeæ nie mo¿emy, dopóki ¿yjemy my¶l±, bo nauka jest nie¶mierteln±.



______________________


* Jedn± z godniejszych wspomnienia odnowieñ teorii o duchach
niewidzialnych jest bez w±tpienia zawarta w romansie Abbe Villarsa, pod tytu³em:
Comte de Gabalis, ou entretiens sur les sciences
secretes.



Villars urodzi³ siê r. 1640 - w podró¿y do Pary¿a r. 1675 zastrzelony
zosta³. Tajemniczy jego zgon, jakoby zemsta za wy¶miewanie zasad kabalistyki
lub objawianie tajemnic, sprawi³ wiele trwogi i podziwu.



"Ta niezmierzona przestrzeñ - mówi hrabia Gabalis w romansie - pomiêdzy ziemi± a niebem ma daleko szlachetniejszych mieszkañców od
ptaków i owadów; to rozleg³e morze ma innych go¶ci oprócz wielorybów i
psów morskich; g³êboko¶ci ziemi nie tylko s± dla kretów przeznaczone, a
¿ywio³ ognia nie na to jest stworzony, aby pozosta³ nieu¿yteczny i
pusty."



"Nauczysz siê teraz - mówi znowu - panowaæ nad ca³±
natur±; Bóg jeden bêdzie twoim panem, mêdrcy bêd± tylko twymi równymi.
Istoty najpotê¿niejszego rozumu ubiegaæ siê bêd± o s³u¿enie ci; demony
nie odwa¿± siê razem na jednym miejscu z tob± przebywaæ, na d¼wiêk
twojego g³osu wpadn± w otch³añ, a duchy wszystkich czterech ¿ywio³ów bêd±
siê spó³ubiegaæ o szczê¶cie s³u¿enia twoim rozkazom. Wielbiê ciê, o
wielki Bo¿e! i¿ ukoronowa³e¶ cz³owieka tak ogromn± chwa³± i uczyni³e¶
go nieograniczonym monarch± wszystkich dzie³ Twej rêki."



Rozumie ciê samo przez siê, i¿ aby tego dost±piæ trzeba wype³niæ
pewne warunki, które ca³± tê naukê o duchach, wró¿kach, rusa³kach etc.
jeszcze bardziej czyni± poetyczn± i zajmuj±c±.



 

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • strefamiszcza.htw.pl
  • Copyright (c) 2009 TrochÄ™ ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyÅ›lÄ… ... | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.