012

Trochę ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyślą ...


/ Spis
Tre¶ci /

ROZDZIA£ ÓSMY: “TAK MÓWI BIBLIA"
Je¿eli istota ludzka posiada Drugie Cia³o, je¿eli to Drugie Cia³o nie umiera wraz ze ¶mierci±, je¿eli osobowo¶æ i charakter ¿yj± dalej w nowej formie - to co wtedy? Znów to odwieczne pytanie, które jak na razie bezskutecznie domaga siê odpowiedzi.
Stwierdzam, i¿ w ci±gu dwunastu lat mojej niefizycznej aktywno¶ci, nie znalaz³em ani jednego dowodu, potwierdzaj±cego biblijne wzmianki o Bogu i ¿yciu po¶miertnym w miejscu nazywanym niebem. Byæ mo¿e widzia³em to, ale po prostu nie rozpozna³em. Jest to ca³kiem mo¿liwe. Mo¿e nie jestem odpowiednio “przygotowany". Z drugiej strony, to co napotyka³em mog³o byæ pewnego rodzaju pierwowzorem, który w ci±gu setek lat uleg³ znacznym zniekszta³ceniom.
Zacznijmy od modlitwy uwa¿an± za bezpo¶redni± rozmowê z Bogiem. Poniewa¿ nauczono nas to robiæ, wiêc recytujemy j± niczym chemiczn± formu³kê, nie znaj±c ani jej oryginalnego przeznaczenia, ani znaczenia sk³adników. W ten sam sposób nasze dzieci ¶piewaj± Most londyñski wali siê, nic nie wiedz±c o pochodzeniu tej piosenki; czy o jej pierwotnym znaczeniu. Ca³a nasza cywilizacja przepe³niona jest takimi irracjonalnymi zwyczajami. Modlitwa jest bez w±tpienia jednym z nich.
Kto¶ kiedy¶ wiedzia³, jak siê modliæ. Próbowa³ nauczyæ tego innych. Niewielu siê jednak nauczy³o. Inni zapamiêtali jedynie s³owa, ale nawet i one przez lata uleg³y przemianie. Stopniowo zapomniano i sam± technikê, choæ na przestrzeni wieków okresowo i przypadkowo (?) odkrywana by³a na nowo. Bardzo rzadka jednak odkrywca by³ w stanie przekonaæ innych, ¿e Stara, Ustalona Droga nie jest ca³kiem w³a¶ciwa.
Na ten temat, to ju¿ wszystko. Stara, Ustalona Droga nie jest wystarczaj±ca, albo jak wspomina³em, nie posiadam odpowiednich kwalifikacji lub - co gorsza - ca³e moje wychowanie religijne by³o niewystarczaj±ce b±d¼ nieodpowiednie. W ka¿dym razie w moim przypadku modlitwy nie dzia³a³y.
Oto przyk³ad. W czasie jednej z moich niefizycznych wycieczek pêdzi³em poprzez nico¶æ wracaj±c do cia³a fizycznego, maj±c pozornie wszystko pod kontrol±. Nagle uderzy³em w ¶cianê z jakiego¶ nieprzenikalnego materia³u. Nie by³em ranny, ale, dozna³em silnego wstrz±su.
Przeszkoda by³a twarda, solidna i wydawa³a siê wykonana z zachodz±cych na siebie ogromnych stalowych p³yt, lekko wypuk³ych, jakby by³y czê¶ci± kuli.
Próbowa³em przecisn±æ siê przez nie, ale bez skutku. Poszybowa³em w górê, w dó³, w lewo, w prawo. By³em absolutnie pewny, ¿e moje cia³o fizyczne znajduje siê za t± barier±.
Chyba po godzinie drapania, szarpania i pchania bariery, zacz±³em siê modliæ. Po kolei wypowiedzia³em wszystkie modlitwy, jakich mnie nauczono, a nawet wymy¶li³em kilka nowych. Ka¿de zawarte w nich s³owo znaczy³o dla mnie o wiele wiêcej ni¿ cokolwiek w ¿yciu. Tak bardzo siê ba³em.
I nic siê nie sta³o. Wci±¿ tkwi³em przylepiony do przeszkody, niezdolny do przej¶cia przez ni± i powrotu do cia³a.
Wpad³em w panikê. Zaciska³em piê¶ci, krzycza³em i p³aka³em. Po tym bezowocnym wysi³ku uspokoi³em siê, g³ównie z powodu emocjonalnego wyczerpania. Czuj±c siê zagubiony le¿a³em tam i odpoczywa³em, od czasu do czasu stukaj±c w zimn±, tward± ¶cianê.
Nie wiem, jak d³ugo tak le¿a³em, zanim wróci³a mi zdolno¶æ racjonalnego my¶lenia. Bo w koñcu wróci³a. Nie mog³em zostaæ tu na zawsze - przynajmniej nie chcia³em. Sytuacja wydawa³a siê bez wyj¶cia. Usi³owa³em sobie przypomnieæ, czy kiedy¶ znajdowa³em siê ju¿ w takiej beznadziejnej sytuacji.
I przypomnia³em sobie. Przed laty kupili¶my z przyjacielem samolot nie znaj±c zasad pilota¿u tego typu. Jedynym powodem, dla którego kupili¶my w³a¶nie ten samolot by³a niska cena i stosunkowo dobry stan.
Po kilku lotach dooko³a lotniska postanowili¶my spróbowaæ akrobacji. Z wypo¿yczonymi spadochronami wystartowali¶my i wzbili¶my siê na oko³o 3 tysi±ce metrów.
Wykonali¶my kilka wolnych ósemek, parê szerokich pêtli i trochê przewrotów. Wszystko wydawa³o siê w porz±dku. Ponownie wspiêli¶my siê na zaplanowany pu³ap, skierowali¶my samolot lekko w dó³ i ¶ci±gn±wszy dr±¿ek zamierzali¶my wykonaæ ciasn± beczkê.
Niespodziewanie wpadli¶my w korkoci±g. Popchnêli¶my dr±¿ek do ¶rodkowego po³o¿enia i dalej do przodu - jest to normaln± procedura wyj¶cia z takiej sytuacji. Przedtem dzia³a³o to wspaniale. Tym razem jako¶ nie chcia³o. Korkoci±g stawa³ siê coraz bardziej p³aski i szybki. Nie pomaga³o nic - ani odpowiednie u³o¿enie steru, ani dodawanie mocy. Ziemia zbli¿a³a siê w zastraszaj±cym tempie.
Siedz±cy w przednim kokpicie Bill obejrza³ siê. By³' wyra¼nie blady. “Lepiej wyskakujmy!" - wrzasn±³ przekrzykuj±c ryk wiatru. Ja tak¿e by³em gotów to zrobiæ. Jedyn± rzecz±, jaka trzyma³a mnie na miejscu by³a ewentualno¶æ utraty samolotu, na którego kupno tak d³ugo oszczêdza³em. Pomy¶la³em, ¿e próbowali¶my wszystkiego, prócz tej jednej rzeczy, jakiej nie wolno robiæ, kiedy wpada siê w korkoci±g - ¶ci±gn±æ dr±¿ek do siebie. Co mia³em do stracenia?
Poci±gn±³em dr±¿ek do siebie. Samolot natychmiast wyszed³ z korkoci±gu i nabra³ szybko¶ci. Powoli obraca³em nim, dopóki ziemia nie znalaz³a siê tam, gdzie byæ powinna. Wyl±dowali¶my bezpiecznie, po czym cali dr¿±c, wygrzebali¶my siê z kabin i usiedli¶my na trawie. Wpadli¶my w zewnêtrzny korkoci±g. ¯aden z nas nie widzia³ przedtem takiego korkoci±gu, ani tym bardziej go nie próbowa³.
Przypomniawszy sobie o tym korkoci±gu postanowi³em zastosowaæ tamten pomys³ tak¿e teraz, kiedy le¿a³em opieraj±c siê o barierê. Wszystkie kierunki, jakie do tej pory obra³em - w górê, w dó³, na lewo i prawo - zakoñczy³y siê niepowodzeniem.
Pozosta³ jeszcze jeden kierunek, choæ ca³a moja wiedza podpowiada³a, i¿ nie ma w tym sensu. Ale je¿eli spróbujê, nie pogorszy to przecie¿ mojego po³o¿enia. Spróbowa³em wiêc i po kilku chwilach znalaz³em siê z powrotem . w ciele, wstrz±¶niêty, ale bezpieczny.
W jaki sposób? Teraz, kiedy my¶lê o tym spokojnie jest to oczywiste: cofn±æ siê od przeszkody w kierunku, z którego przyby³em. Ale w jaki sposób to zadzia³a³o, tego nie wiem do dzi¶. Nie wiem tak¿e, czym by³a ta bariera.
Byæ mo¿e znaczy to, i¿ modlitwa poskutkowa³a wszak wróci³em do cia³a. Je¿eli by³o tak istotnie, to z pewno¶ci± nie sta³o siê w sposób, jakiego nauczy³a mnie religia. ¯adne anio³y nie po¶pieszy³y mi z pomoc± i dobrym s³owem.
Innym razem, bêd±c z wizyt± u brata i jego godziny zosta³em u nich na noc. Po wej¶ciu do pokoju go¶cinnego natychmiast poszed³em do ³ó¿ka, na zas³u¿ony odpoczynek.
Nie wiem, czy ma to jakie¶ znaczenie, ale wezg³owie ³ó¿ka przylega³o do ¶ciany, za któr± sta³o ³ó¿eczko mojej czteroletniej bratanicy, opieraj±ce siê o ¶cianê dok³adnie w tym samym miejscu co moje, tyle ¿e po przeciwnej stronie.
Kiedy w ciemno¶ciach wyci±gn±³em siê ju¿ wygodnie, poczu³em znajomy przyp³yw wibracji: Postanowi³em wydostaæ siê na moment z cia³a, aby po prostu sprawdziæ, jak to bêdzie przebiegaæ w obcym otoczeniu.
W chwili opuszczania cia³a natychmiast sta³em siê ¶wiadomy obecno¶ci trzech osób w pokoju. Pozostawa³em w przezornie blisko cia³a, a one tymczasem zbli¿y³y siê i zaczê³y mnie ci±gn±æ. Niezbyt mocno, ale z pewno¶ci± robi³y to celowo, jakby chc±c sprawdziæ jak zareagujê. Mia³y przy tym dobr± zabawê. Próbowa³em zachowaæ spokój, ale by³a ich trójka. Nie mia³em pewno¶ci, czy uda mi siê wskoczyæ w cia³o fizyczne wystarczaj±co szybko, zanim zd±¿± mnie odci±gn±æ.
Zacz±³em siê wiêc modliæ. Raz jeszcze u¿y³em wszystkich modlitw, jakie zna³em. Prosi³em o pomoc Boga. Modli³em siê o pomoc do Jezusa Chrystusa. Wo³a³em te¿ kilku ¶wiêtych, o których s³ysza³em od mojej g³êboko wierz±cej ¿ony.
A rezultat? Moi drêczyciele ¶miali siê g³o¶no i nawet rzucili siê na mnie z wiêkszym entuzjazmem.
“Pos³uchajcie tylko, jak modli siê do swoich bogów” – prychn±³ z najwy¿sz± pogard± jeden z nich. – “Pos³uchajcie go!”
Chyba mnie tym trochê zdenerwowa³. Zacz±³em ich odpychaæ, zbli¿y³em siê do mojego cia³a fizycznego i zanurkowa³em w nie. W³a¶ciwie to nie walczy³em z nimi, ale z ca³± pewno¶ci± przesta³em byæ bierny.
Kiedy usiad³em czuj±c ulgê, ¿e uda³o mi siê bezpiecznie powróciæ, us³ysza³em p³acz dziecka. Dobiega³ z pokoju za ¶cian±. Czeka³em kilka minut s±dz±c, ¿e moja bratowa uspokoi dziewczynkê i po³o¿y j± znów spaæ.
Poniewa¿ dziecko w dalszym ci±gu p³aka³o, wsta³em i poszed³em do s±siedniej sypialni. Bratowa ju¿ tam by³a i trzymaj±c gwa³townie szlochaj±ce dziecko w ramionach próbowa³a je uspokoiæ. Zapyta³em, co siê sta³o i w jaki sposób mogê pomóc.
“My¶lê, ¿e za chwilê siê uspokoi” – odpar³a bratowa. - “Musia³o jej siê przy¶niæ co¶ z³ego, a ja nie mog³am jej obudziæ”.
Zapyta³em, jak d³ugo dziewczynka tak p³aka³a.
“Och, zaczê³a zaledwie na kilka minut przed twoim wej¶ciem. Zazwyczaj ¶pi bardzo spokojnie”.
Ponownie zaoferowa³em pomoc, o ile oka¿e siê to potrzebne i wróci³em do pokoju. W jaki¶ czas pó¼niej ma³a uspokoi³a siê i zasnê³a.
Czy ten podobny do transu koszmar mojej bratanicy by³ jedynie przypadkiem? A mo¿e to ja potrzebujê jakiej¶ nowej formy modlitwy?
Móg³bym opowiedzieæ jeszcze o wielu tego typu sytuacjach, w których ucieka³em siê do pomocy konwencjonalnych i uznanych modlitw. Za ka¿dym razem bez rezultatu.
Jednak¿e na poparcie teorii piek³a i nieba pojawi³y siê tak¿e bardziej pozytywne przes³anki. O ile miejsca takie rzeczywi¶cie gdzie¶ s±, to raczej w Obszarze II.
Jak wspomnia³em wcze¶niej, podczas niefizycznych podró¿y do Obszaru II czêsto napotyka siê warstwê b±d¼ strefê, któr± nale¿y przebyæ. Zdaje siê to byæ czê¶ci± Obszaru II najbli¿sz± naszego ¶wiata i w pewien sposób najbardziej z nim zwi±zan±. Jest to szaro-czarny, wiecznie g³odny ocean, gdzie najl¿ejszy ruch przyci±ga okrutne i dokuczliwe stwory.
To zupe³nie tak, jakby siê by³o przynêt±. Je¿eli poruszasz siê powoli i nie reagujesz na zwabione ruchem ciekawskie “ryby", to przedostaniesz siê przez ten obszar bez wiêkszych problemów. Ale spróbuj tylko poruszaæ siê bardziej gwa³townie lub walczyæ, a podnieceni mieszkañcy tych okolic ju¿ pêdz±, aby gry¼æ, ci±gn±æ, szarpaæ i drapaæ.
Czy mo¿e to byæ przedsionek piek³a? £atwo jest wysnuæ wniosek, ¿e momentalne wtargniêcie w tê sferê wywo³a³oby uporczywe my¶li o “demonach" i “diab³ach", mieszkañcach tego rejonu. Istoty te wydaj± siê byæ podlud¼mi, posiadaj± jednak niew±tpliw± zdolno¶æ niezale¿nego dzia³ania i my¶lenia.
Kim lub czym one s±? Nie wiem. Nie zdecydowa³em siê nigdy zostaæ tam wystarczaj±co d³ugo, by to sprawdziæ. Tylko dziêki budz±cym strach i przera¿enie próbom odkry³em metodê pozwalaj±c± mi przebyæ tê strefê w miarê spokojnie.
W ¶wiatach tych, w których my¶li s± nie tylko rzeczami, ale s± wszystkim, tak¿e tob±, twoja u³omno¶æ lub doskona³o¶æ jest twoim w³asnym wytworem. Je¿eli jeste¶ bezlitosnym zabójc±, mo¿esz skoñczyæ w tej czê¶ci Obszaru II, gdzie wszystko toczy siê wed³ug takiego w³a¶nie schematu. Miejsce to mo¿e byæ prawdziwym piek³em dla ludzi podobnego pokroju, poniewa¿ nie bêdzie tam niewinnych, bezbronnych ofiar.
Spróbuj to poj±æ, a zaczniesz rozró¿niaæ miliardy odmian. Twoje przeznaczenie w niebie czy piekle Obszaru II wydaje siê byæ oparte na twych najg³êbszych i sta³ych (choæ byæ mo¿e nie¶wiadomych) motywacjach. emocjach i cechach charakteru. Najtrwalsze i najsilniejsze z nich stan± siê twoimi “dewizami", kiedy wejdziesz w tê rzeczywisto¶æ.
Jestem tego pewien, poniewa¿ zawsze siê tak dzia³o, kiedy podró¿owa³em niefizycznie przez Obszar II. Dzia³o siê tak, czy tego chcia³em czy nie. Mimowolne popêdy lub g³êboko ukryte emocje, których nawet nie by³em ¶wiadom, sterowa³y podró¿± w tym w³a¶nie kierunku.
Miejsca przeznaczenia, do których w ten sposób dociera³em, mia³y dla mnie wszystkie cechy piek³a. Inne mog³yby prawdopodobnie mieæ znamiona nieba, a jeszcze inne praktycznie niewiele ró¿ni± siê od naszej ziemskiej rzeczywisto¶ci.
A wiêc tak. Obszar II wydaje siê zawieraæ elementy piek³a, ale niewiele w nim naszych wyobra¿eñ o niebie. Gdzie wiêc powinni¶my szukaæ drogowskazu? Gdzie jest Bóg i Niebiosa, w które wierzymy? A mo¿e to ja co¶ przegapi³em?
Czasami, kiedy odwiedzam Obszar II, obserwujê niezwyk³e wydarzenie. Obojêtne w jakiej okolicy tej strefy, przebiega zawsze tak samo.
Otó¿ po¶ród normalnej aktywno¶ci - gdziekolwiek siê ona odbywa - rozlega siê odleg³y Sygna³, przypominaj±cy tr±by heroldów. Wszyscy odbieraj± go bardzo spokojnie i zaprzestaj± wszelkich dzia³añ i rozmów. Jest to sygna³ ¿e ON (lub ONI) przemierza Swoje Królestwo.
Nie ma w tym groz± wywo³anej czo³obitno¶ci czy upadania na kolana. Postawa jest nadzwyczaj konkretna. Jest to zjawisko, do którego wszyscy s± przyzwyczajeni a kiedy zachodzi; ma absolutne pierwszeñstwo przed wszystkim. Bez ¿adnych wyj±tków.
Na Sygna³ wszystko co ¿yje k³adzie siê (mia³em wra¿enie, ¿e na plecach) wyginaj±c cia³o w ³uk i eksponuj±c w ten sposób podbrzusze (ale nie czê¶ci intymne). G³owy odwrócone s± na bok, aby nikt nie widzia³ Go, kiedy przechodzi. Celem wydaje siê byæ tworzenie ¿ywej drogi, po której ON podró¿uje. S³ysza³em pog³oski, jakoby czasami wybiera³ ON kogo¶ z tego ¿ywego mostu, a istoty takiej nikt ju¿ pó¼niej nie widzia³, ani o niej nie s³ysza³. Pozycja eksponuj±ca podbrzusza jest wyrazem poddania i ca³kowitej zale¿no¶ci, jako ¿e ta czê¶æ cia³a jest najbardziej podatna na zranienie. Kiedy ON przechodzi nikt siê nie porusza, nawet nie my¶li. Wszystko zamiera w chwilowym bezruchu, ca³kowicie i bez ¿adnych wyj±tków.
Kilkakrotnie; kiedy do¶wiadcza³em tego zjawiska, le¿a³em razem z innymi. W takich chwilach nie powstaje nawet cieñ pomys³u, by zrobiæ co¶ innego. Kiedy ON przechodzi, rozlega siê g³o¶na muzyka i doznajesz uczucia rozchodz±cej siê promieni¶cie potê¿nej ¿yciowej si³y, której szczyt jest wysoko ponad JEGO g³ow± a ona ca³a rozp³ywa siê dopiero gdzie¶ w mglistej dali. Pamiêtam, jak zastanawia³em siê kiedy¶, co by siê ze mn± sta³o, gdyby odkry³ ON moj± obecno¶æ jako chwilowego go¶cia. Nie by³em pewien czy chcia³em siê tego dowiedzieæ.
Po JEGO przej¶ciu; ka¿dy wstaje i wraca do przerwanych dzia³añ. Nie ma ¿adnych komentarzy czy wzmianek o tym incydencie, ¿adnej my¶li o NIM. Akceptuje siê to ca³kowicie, jako zwyczajn± czê¶æ ¿ycia w tym rejonie, lecz wyczu³em jednak pewn± subtelno¶æ. Zachowanie to jest tak samo obojêtne, jak zatrzymanie siê na ¶wiat³ach ruchliwego skrzy¿owania lub czekanie przed szlabanem na przejazd poci±gu. Nie jeste¶ zaniepokojony, ale czujesz jaki¶ niewypowiedziany respekt przed si³±, jak± reprezentuje rozpêdzony poci±g. To wydarzenie ma tak¿e taki bezosobowy charakter.
Czy to by³ Bóg? A mo¿e Jego Syn? lub Jego reprezentanci?
Trzy razy zawêdrowa³em w to miejsce, dla opisania którego nie potrafiê znale¼æ odpowiednich s³ów. Wizja owego miejsca, jej interpretacja, ponownie przywodzi na my¶l przekaz, tak czêsto s³yszany na przestrzeni ca³ych dziejów cz³owieka. Jestem pewien i¿ mog³a to byæ czê¶æ nieba, jak okre¶laj± to nasze religie. Musi to byæ tak¿e nirwana, samadhi, najwy¿sze do¶wiadczenie, przekazywane nam przez mistyków wszystkich wieków. To rzeczywi¶cie stan istnienia, bardzo podobnie interpretowany, choæ na wiele ró¿nych sposobów.
Dla mnie by³o to miejsce lub stan czystego spokoju, gdzie wystêpuj± cudowne, subtelne emocje. Jest to tak, jakby¶ unosi³ siê w miêkkich i ciep³ych chmurach, gdzie nie ma góry, ani do³u, gdzie nic nie istnieje jako oddzielna cz±stka materii. Ciep³o jest nie tylko doko³a ciebie - przenika ciê i jest tob±: Jeste¶ oszo³omiony i do g³êbi przejêty Idealnym ¦rodowiskiem, w jakim siê znalaz³e¶.
Chmura w której siê unosisz, opromieniona jest ¶wiat³em; a jego kszta³ty i barwy ustawicznie siê zmieniaj±. Jeste¶ w nich sk±pany a one przenikaj± poprzez ciebie. Rubinowo czerwone promienie ¶wiat³a; lub czego¶ co znamy jako ¶wiat³a; gdy¿ nigdy ¶wiat³o nie nios³o w sobie takich znaczeñ. Wszystkie kolory widma ¶wietlnego stale siê zmieniaj± nie mieszaj±c siê ze sob±, a ka¿da barwa niesie inne odmiany szczê¶cia i spokoju. To tak, jakby¶ by³ w chmurze i równocze¶nie stanowi³ jej czê¶æ, sk±pan± w blasku wiecznego zachodu s³oñca, gdzie wraz ze zmian± ¿ywych kolorów zmieniasz siê i ty. Odczuwasz i wch³aniasz w siebie wieczno¶æ b³êkitów, ¿ó³ci, zieleni, czerwieni i wszelkie odcienie po¶rednie. Wszystkie s± ci znajome i swojskie. Oto miejsce, do którego nale¿ysz. Oto Dom.
Kiedy poruszasz siê powoli i bez wysi³ku przez chmurê, doko³a rozbrzmiewa muzyka. Nie jest to co¶, co spostrzeg³e¶ nagle. Ona jest tam ca³y czas, a ty wibrujesz razem z ni± w harmonii. I znów jest to czym¶ wiêcej, ni¿ muzyk±, jak± znasz. S± to harmonie, delikatne i dynamiczne pasa¿e, wielog³osowe kontrapunkty, wzruszaj±ce g³êboko tony - wszystko to wywo³uje w tobie gwa³towny przyp³yw najprzeró¿niejszych emocji. To co doczesne; jest tutaj nieobecne. Chóry ludzko brzmi±cych g³osów odpowiadaj± pie¶ni± bez s³ów. Wszechobecne d¼wiêki strun we wszystkich odcieniach subtelnej harmonii przeplataj± siê w cyklicznych lecz rozwijaj±cych siê bez przerwy tematach, a ty d¼wiêczysz razem z nimi. Jest to Muzyka bez ¼róde³. Ona po prostu istnieje, jest wszêdzie doko³a ciebie, jeste¶ jej czê¶ci± a ona jest tob±.
To nieska¿ona prawda, która wcze¶niej objawi³a ci siê jedynie przelotnie. Smakowa³e¶ zaledwie okruchy, daj±ce ci nadziejê na istnienie Ca³o¶ci. Nienazwane emocje, têsknoty, nostalgie, uczucie przeznaczenia; jakie by³y twoim udzia³em kiedy ogl±da³e¶ spowity ob³okami zachód s³oñca na Hawajach, kiedy sta³e¶ bez ruchu pomiêdzy wysokimi rozko³ysanymi drzewami w cichym lesie, kiedy utwór muzyczny i pasa¿ czy piosenka przywodzi³y wspomnienia z przesz³o¶ci lub budzi³y têsknotê za czym¶ nieokre¶lonym, kiedy têskni³e¶ za miejscem, do którego móg³by¶ nale¿eæ - krajem, miastem, narodem czy rodzin± - to wszystko zostaje teraz spe³nione. Jeste¶ w Domu. Jeste¶ w miejscu, do którego nale¿ysz. Tam, gdzie powiniene¶ byæ zawsze.
Najwa¿niejsze jest to, ¿e nie jeste¶ sam. Z tob±, obok ciebie i po³±czeni z tob±, s± inni. Nie maj± imion, nie odró¿niasz ich kszta³tów, ale znasz ich i ³±czy ciê z nimi jedna wielka wiedza. S± dok³adnie tacy jak ty, s± tob± i tak jak ty s± w Domu. Czujesz razem z nimi, czujesz jak pomiêdzy wami przep³ywaj± ³agodne fale wibracji stanowi±ce pe³niê mi³o¶ci. Jedynie tutaj emocje wystêpuj± bez potrzeby wyra¿ania ich czy jakiegokolwiek uzewnêtrzniania. Dajesz i otrzymujesz samoistnie, bez ¿adnych ¶wiadomych wysi³ków, bez odczuwania potrzeby i bez jej odbierania. “Siêganie" po co¶, nie istnieje. Wszelka wymiana zachodzi ca³kowicie naturalnie. Nie u¶wiadamiasz sobie ró¿nicy p³ci, poniewa¿ ty sam jako czê¶æ ca³o¶ci jeste¶ równocze¶nie kobiet± i mê¿czyzn±, pozytywem i negatywem, elektronem i protonem. Mi³o¶æ kobiety i mê¿czyzny p³ynie do ciebie i od ciebie, uczucia pomiêdzy rodzicami a dzieæmi, rodzeñstwem - wszystko wspó³gra miêkkimi falami w tobie, wokó³ ciebie i poprzez ciebie. Jeste¶ w doskona³ej równowadze, gdy¿ jeste¶ tam, gdzie byæ powiniene¶. Jeste¶ w Domu.
Wraz z tym wszystkim ¶wiadomy jeste¶ ¼róde³ swoich wszystkich do¶wiadczeñ, siebie i ca³ego tego bezmiaru, jaki rozci±ga siê poza twoimi zdolno¶ciami postrzegania i wyobra¿eñ. Tutaj znasz i ³atwo akceptujesz istnienie Ojca. Twego prawdziwego Ojca. Tego Ojca, który jest Stwórc± wszystkiego co jest lub by³o. Jeste¶ jedn± z Jego niezliczonych kreacji. Jak czy dlaczego - tego nie wiesz i nie jest to wa¿ne. Jeste¶ szczê¶liwy po prostu dlatego, ¿e jeste¶ we w³a¶ciwym Miejscu, do którego prawdziwie nale¿ysz.
By³em tam trzykrotnie i za ka¿dym razem wraca³em stamt±d nie z w³asnej woli. Wraca³em niechêtnie i ze smutkiem. Kto¶ pomaga³ mi wracaæ. Za ka¿dym razem kiedy powraca³em, trapi³a mnie intensywna têsknota i przez wiele dni czu³em siê samotny. Czu³em siê tak, jak móg³by siê czuæ odmieniec w kraju gdzie nic nie jest “jak trzeba", gdzie wszystko i wszyscy s± “¼li" w porównaniu z miejscem, do którego nale¿ysz. Zatrwa¿aj±ca samotno¶æ, nostalgia i co¶ podobnego do têsknoty za domem. By³o to tak ogromne, ¿e nie chcia³em prze¿ywaæ tego ponownie.
Czy to by³o niebo?
Kiedy¶ spróbowa³em zrekonstruowaæ to Miejsce w naszym ¶wiecie. Pamiêtam, ¿e bêd±c dzieckiem p³ywa³em w basenie, który mia³ pod wod± wbudowane w ¶ciany kolorowe reflektory.
Przy naszym wiejskim domku tak¿e by³ basen, wiêc zabra³em siê do pracy. Zainstalowali¶my podwodne reflektory, a ja dobra³em barwne filtry. Próbowa³em jak mog³em, ale nie uda³o mi siê uzyskaæ takiej g³êbi odcieni, jak± pamiêta³em. Potrzeba by³o zbyt wiele energii. Rozmie¶cili¶my pod wod± g³o¶niki, by le¿±c w wadzie na wznak mo¿na by³o s³uchaæ muzyki p³yn±cej z domowej aparatury. Dzia³a³o to ca³kiem nie¼le, ale nie by³o tak, jak Tam. Nie by³o nawet podobnie.
Na koniec pewna dziwna sprawa. Kiedy odwiedza³em okolice, gdzie spêdza³em dzieciñstwo, odnalaz³em te¿ basen, który pamiêta³em, ale nie by³o w nim podwodnych kolorowych ¶wiate³. Nikt, nawet moi starzy przyjaciele, którzy p³ywali ze mn± w tym basenie, nie mogli sobie przypomnieæ, czy kiedykolwiek by³y w nim kolorowe ¶wiat³a pod wod±.
Rzeczywisto¶æ! Rzeczywisto¶æ!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • strefamiszcza.htw.pl
  • Copyright (c) 2009 TrochÄ™ ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyÅ›lÄ… ... | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.