08 (4)

Trochę ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyślą ...











Anne McCaffrey    
  Bia³y Smok

   
. 8 .    







Warownia
Ruatha, Weyr Fort,
    gospodarstwo Fidella, 15.6.3 - 15.6.17
    Jaxom czu³ siê zawiedziony, ¿e Harfiarz mimo wszelkich namów
Lytola, nie da³ wyci±gn±æ z siebie wiêcej faktów na temat badañ, jakie prowadzi³
na po³udniu. Kiedy ju¿ ze zmêczenia niemal zamyka³y mu siê oczy, przysz³o mu na
my¶l, ¿e Robintonowi uda³o siê jednak uzyskaæ poparcie Lytola, ¿eby
zainteresowanie Po³udniowym ograniczyæ do minimum, jak tego obydwaj z N'tonem
pragnêli.
    Ostatni± ¶wiadom± my¶l± Jaxoma by³ podziw dla przebieg³ych
metod postêpowania Harfiarza. Nic dziwnego, ¿e nie zg³asza³ on obiekcji do
pobierania nauk przez Jaxoma u N'tona, kiedy zobaczy³, ¿e Lytol jest za tym.
Harfiarzowi potrzebny by³ ten starszy cz³owiek jako Lord Warowni Ruatha.
Trenowanie Rutha powstrzyma m³odego Lorda przed pragnieniem przejêcia Warowni od
Lytola.
    Nastêpnego ranka Jaxom nie mia³ w±tpliwo¶ci, ¿e musia³ chyba
przespaæ ca³± noc w jednej pozycji. Zesztywnia³ od stóp do g³ów, twarz i ramiê
piek³y go od Bruzd po Niciach, a to pieczenie przypomnia³o mu o obra¿eniach
Rutha. Nie zwracaj±c uwagi na w³asne dolegliwo¶ci, odrzuci³ na bok futra i
chwytaj±c po drodze s³oik z koj±cym balsamem, wpad³ do Weyru Rutha.
    Cichuteñki pomruk u¶wiadomi³ mu, ¿e bia³y smok jeszcze ¶pi
g³êboko. Chyba siê nawet nie poruszy³, poniewa¿ ³apê trzyma³ wci±¿ w tej samej
pozycji. Jaxomowi by³o tak ³atwiej pracowaæ, wiêc rozsmarowa³ ¶wie¿± warstwê
balsamu wzd³u¿ Bruzdy. Dopiero wtedy wpad³o mu do g³owy, ¿e mo¿e bêd± musieli
zaczekaæ z Ruthem, a¿ wyzdrowiej±, zanim bêd± mogli do³±czyæ do m³odzieñców w
Weyrze Fort.
    Lytol nie podziela³ jego pogl±dów. Jaxom mia³ udaæ siê do Weyru
Fort, ¿eby podczas Opadu Nici unikaæ Pobru¿d¿enia i nauczyæ siê uwa¿aæ na
swojego smoka i siebie. Je¿eli bêd± mu dogadywaæ, ¿e nie do¶æ szybko wykonuje
uniki, zas³u¿y sobie na to. Tak wiêc po ¶niadaniu polecia³ na Ruthu do Weyru.

    Na szczê¶cie dwóch z trenuj±cych ch³opców by³o w wieku
zbli¿onym do jego w³asnych osiemnastu Obrotów - nie ¿eby bycie starszym mia³o
Jaxoma martwiæ, to mu nie grozi³o, dopóki móg³ Rutha trenowaæ jak nale¿y.
Problem stanowi³a raczej konieczno¶æ t³umienia w sobie tego zdradliwego
pragnienia, by wyja¶niaæ wszem wobec, jaka by³a naprawdê przyczyna tego, ¿e Ruth
zosta³ Pobru¿d¿ony przez Nici, zamiast t³umaczyæ Bruzdy domnieman±
niezdarno¶ci±. Ratowa³ siê my¶l±, ¿e osi±gnêli wiêcej, ni¿ ktokolwiek móg³ siê
domy¶liæ - niewielka to jednak by³a pociecha.
    Niema³ego k³opotu w czasie pierwszej lekcji nastrêczy³o
uwolnienie Rutha od nieskoñczonej niemal ilo¶ci jaszczurek ognistych, które go
obsiada³y i przeszkadza³y. Jak tylko poderwa³ z miejsca jedn± grupê i kaza³ im
odlecieæ, pojawia³a siê nastêpna, ku oburzeniu i rozdra¿nieniu nauczyciela
K'nebela.
    - Czy to tak trwa przez ca³y dzieñ, wszêdzie gdzie siê
znajdziesz? - zapyta³ Jaxoma poirytowany.
    - Mniej wiêcej. One po prostu... przylatuj±. Zw³aszcza od
tych... wydarzeñ w Weyrze Benden.
    K'nebel prychn±³ zirytowany, kiwaj±c równocze¶nie ze
zrozumieniem g³ow±.
    - Nie chcia³bym, ¿eby prawd± sta³o siê to, jakoby smoki zia³y
p³omieniem na jaszczurki ogniste, ale nigdy do niczego nie dojdziesz z Ruthem,
je¿eli go nie zostawi± w spokoju. A je¿eli tego nie zrobi±, to w koñcu która¶
oberwie p³omieniem!
    Tak wiêc Jaxom kaza³ Ruthowi przepêdzaæ jaszczurki ogniste, jak
tylko siê pojawia³y. Minê³o sporo czasu, zanim przesta³y przeszkadzaæ. A potem,
czy to dlatego ¿e wszystkie jaszczurki ogniste z okolicy ju¿ do nich zajrza³y,
czy te¿ dlatego ¿e Ruth by³ wystarczaj±co stanowczy, reszta porannych zajêæ
up³ynê³a bez zak³óceñ.
    Mimo tych wszystkich przerw Knebel kaza³ m³odzieñcom pracowaæ,
a¿ do og³oszenia po³udniowego posi³ku. Jaxoma zaproszono, by zosta³ na obiedzie,
i na znak jego rangi wskazano mu du¿y stó³ zarezerwowany dla starszych je¼d¼ców
smoków.
    Rozmowê zdominowa³y ci±g³e spekulacje na temat zwrotu jaja i
tego, która to z je¼d¼czyñ królowych je zwróci³a. Na skutek tej dyskusji Jagom
umocni³ siê w swoim postanowieniu, by nadal nic nie mówiæ. Ostrzeg³ te¿ Rutha,
jak siê okaza³o bez potrzeby, poniewa¿ bia³ego smoka bardziej interesowa³o ¿ucie
smoczego kamienia i unikanie Nici ni¿ minione wydarzenia.
    Towarzysz±ce mu jaszczurki ogniste pozby³y siê swego dawnego
podniecenia. Troszczy³y siê teraz po pierwsze o jedzenie, a po drugie o w³asn±
skórê. Z nastaniem cieplejszej pogody zaczê³y linieæ i drêczy³o je swêdzenie.
Obrazy, jakie przekazywa³y Ruthowi, nie zawiera³y ju¿ zatrwa¿aj±cych tre¶ci.

    Odk±d Jaxom rozpocz±³ przedpo³udniowe zajêcia w Weyrze Fort,
musia³ zrezygnowaæ z lekcji w Cechach Harfiarzy i Kowali. Skutkiem tego nie
zagra¿a³a mu ju¿ sk³onno¶æ Menolly do zadawania wnikliwych pytañ i czu³ siê
ca³kiem zadowolony. Kiedy zda³ sobie sprawê, ¿e Lytol popo³udniami zostawia mu
po parê wolnych godzin, serdecznie go to równie¿ rozbawi³o. Uprzejmie latali
wiêc z Ruthem do Gospodarstwa Na P³askowy¿u, oczywi¶cie po to tylko, ¿eby
zobaczyæ, czy pszenica, rozwija siê pomy¶lnie.
    W tych dniach Corana krz±ta³a siê po domu, bo zbli¿a³ siê czas
rozwi±zania jej bratowej. Kiedy tak ³adnie zatroska³a siê jego goj±c± siê
Bruzd±, nie wyprowadza³ jej z b³êdnego przekonania, ¿e otrzyma³ j± podczas
Opadu, chroni±c Warowniê przed Niæmi. Nagrodzi³a go za tê ochronê w sposób,
który go wprawi³ z za¿enowanie, chocia¿ przyniós³ mu ulgê. W ospa³ym rozmarzeniu
po za¿yciu rozkoszy nie umia³ siê na ni± z³o¶ciæ, kiedy kilka razy napomknê³a o
jaszczurkach ognistych i zapyta³a, czy mia³ kiedykolwiek okazjê trafiæ na jaja,
kiedy zwalcza³ Nici.
    - Wszystkie pla¿e na pó³nocy s± dobrze obstawione - powiedzia³
jej, a widz±c jak mocno jest zawiedziona doda³ - oczywi¶cie na Kontynencie
Po³udniowym jest mnóstwo pustych pla¿!
    - A móg³by¶ tam polecieæ na swoim Ruthu tak, ¿eby siê W³adcy z
przesz³o¶ci nie zorientowali? - By³o jasne, ¿e Corana niewiele wie o
wydarzeniach ostatnich dni, co stanowi³o jeszcze jedn± pociechê dla Jaxoma,
którego nudziæ ju¿ zaczyna³o ci±g³e zaabsorbowanie Weyru tym tematem.
    Skoro móg³ tam polecieæ z Ruthem, ca³a sprawa stawa³a siê dosyæ
prosta; zw³aszcza ¿e Ruth nie wytr±ci z równowagi nieznajomych jaszczurek
ognistych, jako ¿e przyja¼ni³ siê chyba ze wszystkimi.
    - Przypuszczam, ¿e móg³bym. - Jego wahanie wynika³o z
komplikacji zwi±zanych z zaplanowaniem nieobecno¶ci wystarczaj±co d³ugiej, by
pozwoli³a mu polecieæ na Kontynent Po³udniowy. Corana opacznie zrozumia³a to, co
powiedzia³, ale on mia³ zbyt miêkkie serce i za bardzo by³o mu przyjemnie, by
chcia³o mu siê j± poprawiaæ.
    Kiedy razem z Ruthem szybowali z p³askowy¿u w kierunku domu,
przysz³o Jaxomowi na my¶l, ¿e fale rozchodz±ce siê od jego pierwszego, nie tak
dawnego wybuchu, wci±¿ jeszcze zataczaj± coraz szersze krêgi. Rozpocz±³ wreszcie
w³a¶ciwe szkolenie Rutha, a je¿eli nawet nie przej±³ samej Warowni, to
przynajmniej cieszy³ siê wiêksz± ilo¶ci± przywilejów Lorda Warowni. U¶miechn±³
siê szeroko, w my¶lach delektuj±c siê s³odycz± Corany. S±dz±c po tym, jak ciep³o
wita³a go jej siostra, nikt w Gospodarstwie Na P³askowy¿u nie mia³by pewnie
obiekcji co do dziecka pó³krwi. Sukces odniesiony na tym polu nie zaszkodzi³by
mu w oczach Lordów Warowni. Zastanawia³ siê nad sprowadzeniem Corany do Warowni,
ale zdecydowa³, ¿e lepiej nie. By³oby to nie w porz±dku w stosunku do innych
wychowanków i przysporzy³oby k³opotów Brandowi i Lytolowi. Mia³ przecie¿ Rutha i
móg³ w ka¿dej dogodnej chwili bez straty czasu polecieæ tam i z powrotem. Co
wiêcej, gdyby sprowadzi³ Coranê do swoich pomieszczeñ, domaga³aby siê ona, by
kosztem Rutha po¶wiêca³ jej wiêcej czasu, ni¿ by³ sk³onny.
    Kiedy trzeciego popo³udnia uda³ siê do Gospodarstwa Na
P³askowy¿u, ¿ona Fidella w³a¶nie rodzi³a, a Corana by³a tak zaabsorbowana, ¿e
tylko poprosi³a go, by wybaczy³ im to ca³e zamieszanie i podniecenie. Zapyta³,
czy nie przyda³by im siê uzdrowiciel z Warowni, ale Fidello powiedzia³, ¿e jeden
z jego domowników obeznany jest z takimi sprawami, i stwierdzi³, ¿e jego ¿ona
nie bêdzie mia³a z urodzeniem ¿adnych k³opotów. Jaxom powiedzia³ wszystko, co
nale¿a³o powiedzieæ, a nastêpnie oddali³ siê, czuj±c siê nieco pokrzywdzony
przez tê niespodziewan± przeszkodê na drodze do realizacji jego oczekiwañ.
    - Czemu siê ¶miejesz? - zapyta³ Ruth, kiedy szybowali z
powrotem do Warowni.
    - Bo jestem g³upi, Ruth. Jestem g³upi.
    Nie s±dzê, ¿eby¶ by³. Przy niej czujesz siê zadowolony, a nie
g³upi.
    - W³a¶nie dlatego jestem teraz g³upi, ty niem±dry smoku.
Wybra³em siê tam w nadziei... w nadziei, ¿e poczujê siê zadowolony, a ona ma za
ma³o czasu. A jeszcze kilka siedmiodni temu nawet by mi siê nie ¶ni³o, ¿e mi siê
z ni± tak uda. To dlatego jestem teraz g³upi, Ruth.
    Ja ciê zawsze bêdê kocha³, brzmia³a odpowied¼ Rutha, który mia³
wra¿enie, ¿e w³a¶nie takiej odpowiedzi trzeba by³o Jaxomowi.
    Jaxom pocieszaj±co pog³adzi³ grzebieñ na karku swojego smoka,
ale nie móg³ st³umiæ dezaprobaty dla jego weso³o¶ci. Kiedy wróci³ do Warowni,
natrafi³ na nastêpn± przeszkodê. Lytol poinformowa³ go, ¿e reszta jaj Ramoth
prawdopodobnie Wylêgnie siê nastêpnego dnia i ¿e Jaxom bêdzie musia³ pojawiæ siê
w Bendenie. Lord Opiekun przyjrza³ siê bacznie zagojonej Bru¼dzie Jaxoma i
skin±³ g³ow±.
    - Bardzo proszê, nie wchod¼ w oczy Przywódcom Weyru. Poznaj± od
pierwszego rzutu okiem, co to jest - powiedzia³ Lytol. - Nie ma co rozg³aszaæ
twojego szaleñstwa.
    Osobi¶cie Jaxom uwa¿a³, ¿e z t± blizn± wygl±da du¿o dojrzalej,
ale przyrzek³ Lytolowi, ¿e bêdzie siê trzyma³ z daleka od Lessy i F'lara.
    Jaxom dosyæ lubi³ Wylêgi, zw³aszcza pod nieobecno¶æ Lytola.
Czu³ siê z tego powodu winny, ale wiedzia³, ¿e w czasie ka¿dego Wylêgu Lytol
prze¿ywa³ tortury, wspominaj±c z bólem swojego ukochanego Lartha.
    Wie¶æ o maj±cym zaraz siê rozpocz±æ Wylêgu dosz³a do Weyru
Fort, kiedy Jaxom lata³ na krañcu skrzyd³a w czasie Opadowego szkolenia m³odych
je¼d¼ców. Ukoñczy³ manewr, przeprosi³ nauczyciela i kaza³ Ruthowi polecieæ
pomiêdzy do Ruathy, ¿eby siê przebraæ w odpowiednie ubranie. Lytol i Ska³ka
Menolly dopadli go w tym samym momencie z pro¶b±, ¿eby zabra³ ze sob± Menolly,
poniewa¿ Robinton by³ ju¿ w Weyrze Ista razem ze smokiem i je¼d¼cem z siedzib±
Cechu Harfiarzy.
    Na tê pro¶bê Jaxom zrobi³ dobr± minê do z³ej gry, jako ¿e nie
móg³ wymy¶liæ ¿adnego powodu, ¿eby odmówiæ. No, pogoni j± tak szybko z Cechu, a
potem do Weyru, ¿e nie bêdzie mia³a czasu na zadawanie ¿adnych pytañ.
    Kiedy przybyli razem z Ruthem do siedziby Cechu Harfiarzy, a
Ruth rykn±³ swoje imiê do smoka - wartownika na wzgórzach ogniowych, Jaxoma
ogarnê³a w¶ciek³o¶æ. Przecie¿ na ³±ce by³o tyle smoków z Weyru Fort, ¿e mog³yby
zabraæ z po³owê ludzi z Cechu. Czemu nie poprosi³a którego¶ z nich? Postanowi³
stanowczo, ¿e nie pozwoli jej sobie dokuczaæ i rozkazuj±cym tonem poprosi³
Rutha, ¿eby powiadomi³ jej jaszczurki ogniste, ¿e ju¿ jest i czeka na ³±ce.
Ledwie zd±¿y³ ukszta³towaæ w my¶li te s³owa, kiedy Menolly wypad³a spod
sklepionego przej¶cia i biegiem ruszy³a w jego kierunku, a Piêkna, Ska³ka i
Nurek kr±¿y³y trajkocz±c nad jej g³ow±. Zaczê³a wci±gaæ kurtkê, niezrêcznie
przerzucaj±c co¶ z jednej d³oni do drugiej.
    - Zsiadaj, Jaxomie - powiedzia³a rozkazuj±co. - Nie dam rady
tego zrobiæ, kiedy jeste¶ odwrócony do mnie plecami.
    - Czego zrobiæ?
    - Tego! - Podnios³a jedn± rêkê do góry i pokaza³a mu niewielki
s³oiczek. - Zsiadaj.
    - Po co?
    - Nie b±d¼ têpy. Tracisz czas. To jest po to, ¿eby zakryæ tê
bliznê. Chyba nie chcesz, ¿eby zobaczyli j± Lessa i F'lar i zaczêli zadawaæ
k³opotliwe pytania? Schod¼¿e! Albo siê spó¼nimy. A nie powiniene¶ lataæ pomiêdzy
czasem, prawda? - Tê ostatni± uwagê doda³a, kiedy wci±¿ jeszcze siê waha³, nieco
zaniepokojony jej altruizmem.
    - Zaczesa³em na ni± w³osy...
    - Zapomnisz i odgarniesz je do ty³u - powiedzia³a i gestem
kaza³a mu to zrobiæ, odkrêcaj±c pokrywkê ze s³oika. - Poprosi³am Oldive'a, ¿eby
przyrz±dzi³ trochê ma¶ci bez zapachu. Dobrze. Wystarczy jedno ma¼niêcie. -
Posmarowa³a mu twarz, a potem resztê wtar³a w skórê przegubu nad rêkawic±. -
Widzisz? Zlewa siê w jedno. - Przyjrza³a mu siê krytycznie. - Tak, uda³o siê.
Nikt by siê nie domy¶li³, ¿e ciê Pobru¼dzi³o. - Potem zachichota³a. - A co
Corana my¶li o twojej bli¼nie?
    - Corana?
    - Nie patrz tak na mnie spode ³ba. Wsiadaj na Rutha. To bardzo
sprytne z twojej strony, Jaxomie, podtrzymywaæ znajomo¶æ z Coran±. Dobry by³by z
ciebie harfiarz, masz olej w g³owie.
    Jaxom dosiad³ swego smoka w¶ciek³y na ni±, ale zdecydowany nie
daæ siê sprowokowaæ. To by³o do niej podobne, wyszukiwaæ takie rzeczy tylko po
to, ¿eby go dra¿niæ. No, tyra razem jej siê nie uda.
    - Dziêkujê, ¿e pomy¶la³a¶ o tej ma¶ci, Menolly - powiedzia³,
kiedy ju¿ opanowa³ g³os. - Bez w±tpienia nie nale¿y denerwowaæ Lessy w³a¶nie
teraz, a naprawdê muszê byæ na tym Wylêgu.
    - To prawda, ¿e musisz.
    Ton jej pe³en by³ podtekstu, ale Jagom nie mia³ czasu rozeznaæ
siê, co mia³a na my¶li, poniewa¿ Ruth wzbi³ siê w powietrze i bez ¿adnych
dalszych dyrektyw zabra³ ich pomiêdzy do Weyru Benden. Nie, nie pozwoli siê jej
wyprowadziæ z równowagi. Ale ona by³a cholernie sprytna, ta harfiarka.
    Ruth wychyn±³ z pomiêdzy w ¶rodku sylaby. ...uth. Jestem Ruth.
Jestem Ruth.
    Co przypomnia³o o czym¶ Jaxomowi; przekrêci³ g³owê, ¿eby
spojrzeæ na lewe ramiê Menolly.
    - Nie martw siê. S± bezpieczne w Weyrze Brekke.
    - Wszystkie?
    - Na Skorupy, nie, Jaxomie. Tylko Piêkna i te trzy spi¿owe.
Nied³ugo bêdzie siê parzyæ i ch³opcy ani na moment jej nie odstêpuj±. - Menolly
znowu zachichota³a.
    - Czy masz ju¿ zamówiony ca³y Wylêg?
    - Co? Mia³abym liczyæ jajka, zanim zostan± zniesione? Menolly
mówi³a, jak gdyby go chcia³a pohamowaæ. - Czemu? Ty chyba nie chcesz jajka,
prawda?
    - Nie ja.
    Menolly wybuchnê³a ¶miechem na jego wiele mówi±c± replikê, a on
jêkn±³. No dobrze, niech siê po¶mieje.
    - Na co mi jaszczurka ognista - mówi³ dalej, ¿eby j± uspokoiæ.
- Obieca³em Loranie, ¿e zobaczê, czy uda mi siê jak±¶ dla niej zdobyæ. Wiesz,
ona by³a bardzo... ¿yczliwa dla mnie. - W nagrodê za swoje opanowanie us³ysza³,
jak Menolly przetyka ¶linê ze zdziwienia.
    Potem klepnê³a go po ³opatce ¶ci¶niêt± piê¶ci±, a on wzdrygn±³
siê i uchyli³ przed ni±.
    - Przestañ, Menolly! Na tym ramieniu te¿ mam Bruzdê. Odezwa³
siê z wiêksz± irytacj±, ni¿ zamierza³, i zaraz skl±³ siebie za to, ¿e mówi o
tym, o czym mia³ nawet nie wspominaæ.
    - Przepraszam ciê, Jaxomie - powiedzia³a z tak± skruch±, ¿e
Jaxom siê udobrucha³. - Jak bardzo ciê Pobru¼dzi³o?
    - Twarz, ramiê i udo.
    - Z³apa³a go za drugie ramiê.
    - S³uchaj! Ju¿ nuc± jak szalone. I popatrz, kandydaci wchodz±
ju¿ na teren Wylêgarni. Czy mo¿emy od razu tam pofrun±æ?
    Jaxom skierowa³ Rutha do ¶rodka przez górne wej¶cie do
Wylêgarni. Spi¿owe smoki wci±¿ jeszcze przynosi³y do ¶rodka go¶ci. Kiedy Ruth
znalaz³ siê wewn±trz jaskini, spojrzenie Jaxoma powêdrowa³o natychmiast do tego
miejsca przy ³uku nad wej¶ciem, do którego przenie¶li siê z Ruthem, ¿eby zwróciæ
jajo. Poczu³ nag³y przyp³yw dumy ze swojego wyczynu.
    - Widzê Robintona, Jaxomie. Tam, na czwartym poziomie. Obok
kolorów Isty. Czy zechcia³by¶ usi±¶æ z nami, Jaxomie? W jej g³osie pobrzmiewa³o
b³aganie i lekkie naleganie, które stropi³o Jaxoma. Kto by nie zechcia³ siedzieæ
z Mistrzem Harfiarzem Pernu?
    Ruth podlecia³ skosem do odpowiedniego poziomu, z³apa³ siê
pazurami za skraj skalnego progu i zawis³ nieruchomo na tyle d³ugo, ¿eby Menolly
i Jaxom zd±¿yli zsi±¶æ.
    Poprawiaj±c sobie tunikê m³odzieniec, zanim usiad³, przyjrza³
siê przeci±gle Mistrzowi Robintonowi. Zrozumia³ b³aganie Menolly. Harfiarz
wydawa³ siê jaki¶ inny. Och, pozdrowi³ Jaxoma i Menolly do¶æ ¿ywo, mia³ u¶miech
dla swej czeladniczki i kuksaniec w ramiê dla Jaxoma, ale zaraz potem powróci³
do swoich my¶li, które s±dz±c po jego minie, by³y smutne. Mistrz Harfiarz Pernu
mia³ poci±g³± twarz, której wyraz zwykle szybko siê zmienia³ w zale¿no¶ci od
jego reakcji. A w tej chwili twarz Harfiarza, który z pozoru przygl±da³ siê
przemarszowi kandydatów, posuwaj±cych siê poprzez gor±ce piaski Wylêgarni,
pokryta by³a zmarszczkami, jego g³êboko osadzone oczy zacienione by³y zmêczeniem
i trosk±, a skóra na policzkach i brodzie obwis³a. Wygl±da³ jak cz³owiek stary,
zmêczony i osamotniony. Jaxom przera¿ony szybko odwróci³ wzrok, unikaj±c
spojrzenia Menolly, poniewa¿ jego my¶li musia³y byæ a¿ nazbyt czytelne dla tej
spostrzegawczej harfiarki.
    Mistrz Robinton stary? Zmêczony, zatroskany, to tak. Ale ¿eby
mia³ siê starzeæ? Wnêtrze Jaxoma ogarnê³a zimna pustka. Pern pozbawiony humoru i
m±dro¶ci Mistrza Harfiarza? Jeszcze trudniej by³o liczyæ siê z brakiem jego
wizji i pe³nej zapa³u ciekawo¶ci. Poczucie straty zast±pi³a uraza, kiedy Jaxom
zauwa¿y³, ¿e zgodnie z przykazaniami Robintona usi³uje racjonalnie podej¶æ do
tej fali przykrych refleksji.
    Natarczywe, brzêkliwe nucenie zwróci³o znowu jego uwagê na
teren Wylêgarni. By³ ju¿ na wystarczaj±co wielu Wylêgach, ¿eby zorientowaæ siê,
¿e obecno¶æ Ramoth, kiedy w¶ród jaj nie by³o królewskiego jaja, nie by³a rzecz±
normaln±; jej nastawienie przejmowa³o trwog±. Nie chcia³by musieæ stawiæ czo³o
jej czerwono wiruj±cym oczom czy tym uderzeniom g³owy, które wci±¿ kierowa³a ku
nadchodz±cym kandydatom. Zamiast rozsypaæ siê promieni¶cie, ¿eby lu¼nym krêgiem
otoczyæ ko³ysz±ce siê jaja, ch³opcy stali ¶ci¶niêci w grupkê, jak gdyby to mia³o
daæ im wiêksz± szansê wobec Ramoth.
    - Nie zazdroszczê im - powiedzia³a pó³g³osem Menolly do Jaxoma.

    - Czy ona pozwoli im Naznaczyæ, panie? - zapyta³ Jaxom
Harfiarza, chwilowo zapominaj±c o tym, jak ¶wiadom jest ¶miertelno¶ci tego
cz³owieka.
    - Mo¿na by s±dziæ, ¿e badawczo przygl±da siê ka¿demu z nich,
czy który¶ przypadkiem nie zalatuje Po³udniowym Weyrem, prawda? - odpar³ weso³o
Harfiarz beztroskim g³osem.
    Jaxom spojrza³ na niego i zacz±³ siê zastanawiaæ, czy przedtem
to nie by³a jaka¶ niekorzystna gra ¶wiate³, jako ¿e Harfiarz szeroko i psotnie
siê u¶miecha³, ca³kiem tak jak zawsze.
    - Nie jestem pewien, czy chcia³bym siê poddaæ takim dok³adnym
oglêdzinom w³a¶nie teraz - doda³, podnosz±c w górê swoj± lew± brew.
    Menolly zakaszla³a, a oczy jej zatañczy³y. Jaxom przypuszcza³,
¿e musieli ostatnio byæ na Kontynencie Po³udniowym i zastanawia³ siê, czego siê
dowiedzieli.
    Na Skorupy, pomy¶la³ i nagle w panice obla³ siê potem, ci
Po³udniowcy wiedzieli przecie¿, ¿e to nie ¿aden z nich zwróci³ to jajo. A je¿eli
Robinton siê o tym dowiedzia³?
    Gniewne sykniêcie z terenu Wylêgarni wywo³a³o tak± reakcjê na
widowni, ¿e Jaxom szybko siê odwróci³. Jedno z jaj pêk³o, ale Ramoth przesunê³a
siê nad nie tak obronnym ruchem, ¿e ¿aden z kandydatów nie o¶mieli³ siê do niego
zbli¿yæ. Mnemeth rykn±³ ze swojego progu skalnego na zewn±trz Wylêgarni, a
wewn±trz spi¿owe smoki brzêkliwie zanuci³y. G³owa Ramoth wystrzeli³a do góry,
jej skrzyd³a mieni±ce siê z³otem i zieleni±, rozpostar³y siê i za¶wiergota³a w
pe³nej wyzwania odpowiedzi. Pozosta³e spi¿owe smoki odpowiedzia³y jej
pojednawczym tonem, ale tr±bienie Mnemetha by³o wyra¼nym rozkazem.
    Ramoth jest bardzo zdenerwowana, powiedzia³ Jaxomowi Ruth.
Bia³y smok dyskretnie oddali³ siê na s³oneczne miejsce nad brzegiem jeziora w
Niecce. Jego nieobecno¶æ nie przeszkadza³a mu orientowaæ siê, co siê dzieje w
obrêbie Wylêgarni. Mnemeth mówi jej, ¿e jest niem±dra. Te jaja musz± siê Wykluæ;
smocz±tka musz± dokonaæ Naznaczenia. Potem nie bêdzie musia³a siê ju¿ o nie
martwiæ. Bêd± bezpieczne z lud¼mi.
    Nucenie spi¿owych smoków sta³o siê g³êbsze i Ramoth, wci±¿
protestuj±c przeciw nieuniknionemu cyklowi ¿ycia, powoli odesz³a od jaj. Na to
jeden z ch³opców, który odwa¿nie prowadzi³ pierwszy ich szereg, z³o¿y³ jej
ceremonialny uk³on, a nastêpnie podszed³ do pêkniêtego jaja, z którego wynurza³
siê m³ody spi¿owy smoczek, pokwikuj±c i staraj±c siê utrzymaæ równowagê na
swoich chwiejnych nogach.
    - Ten ch³opak wykazuje du¿± przytomno¶æ umys³u - powiedzia³
Robinton, kiwaj±c z aprobat± g³ow±. Bacznie wpatrywa³ siê w scenê na dole. -
Tego w³a¶nie trzeba by³o Ramoth, tej uprzejmo¶ci. Oczy jej ju¿ s± wolniejsze i
¶ci±ga skrzyd³a. Dobrze. Dobrze!
    Za przyk³adem pierwszego ch³opca nastêpnych dwóch kandydatów
sk³oni³o siê przed Ramoth i szybko podesz³o do jaj które zaczê³y siê gwa³townie
ko³ysaæ od wysi³ków smocz±t - ¿eby przebiæ ich skorupy. Je¿eli nastêpnych
reweransów nawet posk±piono czy by³y ma³o p³ynne, Ramoth zosta³a ju¿
udobruchana, chocia¿ wci±¿ jeszcze wydawa³a dziwaczne poszczekiwanie, kiedy
kolejne smocz±tka Naznacza³y.
    - Popatrzcie, on ma spi¿owego! Nale¿a³ mu siê! - powiedzia³
Robinton klaszcz±c, kiedy nowo po³±czona para ruszy³a do wyj¶cia z Wylêgarni.

    - Kto to jest, ten ch³opak? - zapyta³a Menolly.
    - Z Warowni Telgar; jest zbudowany jak stary Lord i ma jego
koloryt... i jego przytomno¶æ umys³u.
    - M³ody Kirnety z Warowni Fort te¿ ma spi¿owego smoka donios³a
Menolly zachwycona. - Mówi³am wam, ¿e bêdzie mia³. - Ju¿ wcze¶niej zdarza³o mi
siê myliæ i jeszcze mi siê to nieraz przydarzy, moja kochana dziewczyno.
Nieomylno¶æ by³aby nudna - brzmia³a zrównowa¿ona odpowied¼ Mistrza Robintona.
Czy mamy tu jakich¶ ch³opców z Ruathy, Jaxomie?
    - Dwóch, ale nie mogê ich rozpoznaæ tak z ukosa.
    - W tym Wylêgu jest ca³kiem sporo jaj - odpar³ Robinton. Jest z
czego wybieraæ.
    Jaxom przygl±da³ siê piêciu ch³opcom, którzy kr±¿yli wokó³ jaja
pokrytego zielonymi plamami. Wstrzyma³ oddech, kiedy wysunê³a siê g³owa
smocz±tka i, otrzepuj±c z siebie kawa³eczki skorupy, zaczê³a siê krêciæ, by
przyjrzeæ siê ka¿demu z ch³opców.
    - I wielu zawiedzionych m³odzieñców - powiedzia³ Jaxom, kiedy
malutki br±zowy smok przepchn±³ siê miêdzy piêcioma przysz³ymi je¼d¼cami na
piasek, zawodz±c ¿a³o¶nie i majtaj±c g³ow± z boku na bok. A gdybym tak, pomy¶la³
Jaxom i zimno ucisnê³o mu wnêtrzno¶ci, nie odpowiada³ Ruthowi? Niemal wszyscy
kandydaci opu¶cili ju¿ teren Wylêgarni, kiedy uwolni³ Rutha jego nadmiernie
twardej skorupy.
    Poszukuj±ce smocz±tko potknê³o siê, zagrzebuj±c nosem ciep³y
piasek. Podnios³o siê, kichnê³o i znowu zap³aka³o. Ramoth wykrzyknê³a
ostrze¿enie i najbli¿si niej ch³opcy cofnêli siê pospiesznie. Jeden z nich,
ciemnow³osy, d³ugonogi, którego ko¶ciste kolana pokryte by³y bliznami, niemal¿e
potkn±³ siê o ma³ego brunatnego smoczka. Z³apa³ równowagê dziko wymachuj±c
rêkami, zacz±³ siê cofaæ i nastêpnie zatrzyma³ siê, wpatruj±c w brunatnego
smoka. Zasz³o Naznaczenie!
    Ja tam by³em. Ty tam by³e¶. Jeste¶my teraz razem, powiedzia³
Ruth, reaguj±c na emocjê Jaxoma, towarzysz±c± tej scenie. Jaxom zamruga³, ¿eby
usun±æ z oczu nadmiar wilgoci, który tam siê zebra³ na to potwierdzenie
³±cz±cych ich wiêzi.
    - To siê tak szybko koñczy - powiedzia³a Menolly g³osem
rozdra¿nionym z ¿alu. - Szkoda, ¿e to wszystko odbywa siê takim pêdem!
    - Powiedzia³bym, ¿e by³o to niczego sobie popo³udnie o¶wiadczy³
Robinton, wskazuj±c gestem na Ramoth. Królowa piorunowa³a teraz wzrokiem
oddalaj±ce siê pary i przestêpowa³a jednej przedniej ³apy na drug±.
    - Czy nie s±dzisz, ¿e teraz, kiedy wszystkie bezpiecznie siê
Wylêg³y i Naznaczy³y, to jej siê humor poprawi? - zapyta³a Menolly.
    - I Lessy równie¿? - Wargi Robintona drgnê³y, by st³umiæ
rozbawienie. - Bez w±tpienia, kiedy uda siê ju¿ namówiæ Ramoth, ¿eby co¶ zjad³a,
obydwie bêd± w bardziej ¿yczliwym nastroju.
    - Mam nadziejê. - Odpowied¼ Menolly by³a cicha i ¿arliwa, nie
mia³ jej, jak siê Jaxomowi zdawa³o, us³yszeæ Robinton, który ju¿ zd±¿y³ odwróciæ
siê przodem do widowni i wyra¼nie kogo¶ szuka³.
    A jednak Robinton us³ysza³ i szeroko, i ciep³o u¶miechn±³ siê
do swojej czeladniczki.
    - Fatalna sprawa, ¿e nie mo¿emy prze³o¿yæ tego spotkania,
dopóki nie bêd± znowu w dobrym humorze.
    - Czy nie mog³abym ten jeden jedyny raz ci towarzyszyæ?
    - ¯eby mnie broniæ, Menolly? - Harfiarz chwyci³ j± za ramiê,
u¶miechaj±c siê do niej z mi³o¶ci±. - Nie, to nie jest zebranie ogólne i
zabieraj±c tam ciebie móg³bym kogo¶ uraziæ.
    - On mo¿e pój¶æ... - Menolly ostro wskaza³a kciukiem Jaxoma,
patrz±c na niego z uraz± spode ³ba.
    - Co ja mogê?
    - Nie mówi³ ci Lytol, ¿e zwo³ano zebranie po Naznaczaniu? -
zapyta³ Harfiarz. - Ruatha musi byæ obecna.
    - Jako Mistrza Harfiarzy nie mogli ciebie wykluczyæ -
powiedzia³a Menolly napiêtym g³osem.
    - Czemu mieliby to zrobiæ? - zapyta³ Jaxom, zaskoczony
niespotykan± u Menolly gotowo¶ci± do obrony.
    - Dlatego, ty ciemniaku...
    - Wystarczy, Menolly. Doceniam twoj± troskê, ale ka¿da rzecz
siê spe³ni, kiedy nadejdzie jej pora. Stanê przed nimi z podniesionym czo³em.
Kiedy ju¿ Ramoth zabije jak±¶ zdobycz, nie bêdê siê równie¿ obawia³, ¿e u¿yj±
mnie jako przynêty dla smoków. - Robinton poklepa³ j± pocieszaj±co po ramieniu.

    Królowa w³a¶nie wychodzi³a z terenu Wylêgarni i kiedy jej siê
przygl±dali, wzbi³a siê w powietrze.
    - No, widzisz. Polecia³a siê po¿ywiæ - powiedzia³ Harfiarz. Ju¿
siê niczego nie muszê baæ.
    Menolly obdarzy³a go przeci±g³ym, sardonicznym spojrzeniem.

    - ¯a³ujê tylko, ¿e nie mogê byæ z tob±, to wszystko.
    - Wiem. Fandarelu! - Harfiarz podniós³ g³os i pomacha³, ¿eby
zauwa¿y³ go zwalisty Mistrz Kowali. - Chod¼, Lordzie Jaxomie, mamy robotê w Sali
Obrad.
    Lytol musia³ mieæ to w³a¶nie na my¶li mówi±c, ¿e jego obecno¶æ
na Wylêgu jest konieczna. Ale czy sam Lytol nie powinien tam byæ, je¿eli to
spotkanie jest tak wa¿ne, jak dawa³a do zrozumienia Menolly? Jaxom czu³ siê mile
po³echtany okazanym mu przez opiekuna zaufaniem.
    Do obydwu Mistrzów, którzy spotkali siê schodz±c w dó³ widowni,
do³±czyli inni Mistrzowie Cechów, kiwaj±c na powitanie g³owami z wiêksz± ni¿
zwykle po Wylêgu powag±. Jego przekonanie, ¿e Menolly mia³a racjê napomykaj±c,
¿e ma to byæ niezwyk³e zebranie, uleg³o wzmocnieniu. I znowu Jaxom dziwi³ siê,
¿e nie ma tu Lytola. Jak wiedzia³, Lytol zgodzi³ siê popieraæ Robintona.
    - Przez moment s±dzi³em, ¿e Ramoth ma zamiar nie dopu¶ciæ do
Naznaczenia - powiedzia³ Fandarel, skin±wszy g³ow± Jaxomowi. - S³ysza³em, ¿e
porzuci³e¶ mnie dla swojego ukochanego zajêcia, co, ch³opcze?
    - Tylko æwiczê, Mistrzu Fandarelu. Wszystkie smoki musz±
nauczyæ siê ¿uæ smoczy kamieñ.
    - Na moj± duszê - wykrzykn±³ Mistrz Nicat. - Nigdy nie
s±dzi³em, ¿e on po¿yje na tyle d³ugo, ¿eby to robiæ.
    Jaxom zauwa¿y³ ostrzegawczy wyraz twarzy Mistrza Harfiarza,
kiedy ju¿ mia³ na koñcu jêzyka dosyæ ostr± replikê i inaczej dobra³ s³owa
odpowiedzi.
    - Ruthowi ¶wietnie to idzie, dziêkujê panie.
    - Zapominamy wszyscy o tym, jak szybko mija czas, Mistrzu
Nicacie - powiedzia³ Robinton g³adko - i o tym, ¿e ci, których pamiêtamy jako
bardzo m³odych, dorastaj± i dojrzewaj±. A, Andemonie, jak siê masz? - Harfiarz
skin±³ na Mistrza Rolników, ¿eby przy³±czy³ siê do nich, kiedy przechodzili
przez gor±ce piaski.
    Nicat chichocz±c zrówna³ krok z Jaxomem.
    - Uczysz tego ma³ego bia³aska ¿uæ smoczy kamieñ, co? Czy to
przypadkiem nie dlatego mamy niekiedy rano niedobory w naszych zapasach?
    - Mistrzu Nicacie, ja æwiczê w Weyrze Fort, a tam jest tyle
smoczego kamienia, ile tylko Ruth mo¿e zapragn±æ.
    - Æwiczysz w Weyrze Fort? - U¶miech Nicata stal siê jeszcze
szerszy, kiedy zerkn±³ na policzek Jaxoma, chwilê na niego patrzy³ i odwróci³
wzrok. - Z je¼d¼cami smoków, co, Lordzie Jaxomie? - Nicat po³o¿y³ leciutki
nacisk na ten tytu³, zanim podniós³ wzrok na stopnie prowadz±ce do Weyru
królowej i skalnego progu, na którym zwykle sadowi³ siê Mnemeth.
    Spi¿owy smok polecia³ przygl±daæ siê, jak po¿ywia siê jego
królowa na ³±ce poni¿ej Weyru. Jaxom wypatrywa³ bia³ej skóry Rutha nad jeziorem
i poczu³ obecno¶æ my¶li swego smoka.
    - Dobry Wylêg, ale na pocz±tku trzyma³ nas odrobinê w napiêciu,
co? - powiedzia³ Nicat, podtrzymuj±c rozmowê.
    - Czy jacy¶ ch³opcy od was byli na terenie Wylêgarni? - zapyta³
uprzejmie Jaxom.
    - Tym razem tylko jeden. Dwóch uda³o siê ju¿ na ostatni Wylêg w
Telgarze, wiêc siê nie uskar¿amy. Nie, ¿adnych skarg. Chocia¿, jakby¶cie mieli
ca³± gromadê jaj jaszczurek ognistych b³agaj±cych, ¿eby kto¶ je wzi±³, to nie
powiedzia³bym nie na kilka z nich.
    Spojrzenie Nicata by³o szczere; nie jemu siê przecie¿ oberwie
za to, ¿e Jaxom zdecydowa³ siê uczyæ Rutha ¿uæ smoczy kamieñ i przyw³aszcza³
sobie worki z kopalñ.
    - Obecnie nie mamy ¿adnych jajek, ale nigdy nie mo¿na
przewidzieæ, kiedy znajdzie siê jakie¶ gniazdo.
    - Tak tylko mimochodem o tym wspomnia³em. To czysta ¶mieræ dla
tych pieroñskich, niszczycielskich wê¿y tunelowych, ¿eby ju¿ nie wspomnieæ,
jakie s± sprytne, gdy chodzi o wynajdywanie baniek gazu, których my nie jeste¶my
w stanie wyw±chaæ. A zasadniczo przy kopaniu nie trafiamy teraz na nic
ciekawego, poza bañkami z gazem.
    G³os Mistrza Górniczego mia³ przybite i zmartwione brzmienie.
Jaxom zastanawia³ siê, co te¿ takiego by³o w powietrzu w tych dniach, ¿e
wszêdzie panowa³ taki ogólny nastrój niepokoju i smutku. Zawsze lubi³ Mistrza
Nicata, a podczas lekcji w kopalniach wzbudzi³ w nim szacunek ten niski, ciê¿ko
zbudowany mê¿czyzna, którego pory na twarzy wci±¿ jeszcze by³y czarne od czasu,
kiedy pracowa³ pod ziemi± jako terminator. Kiedy wspinali siê po tych kamiennych
stopniach do Weyru królowej, Jaxom po¿a³owa³ znowu, ¿e wi±¿e go obietnica dana
N'tonowi, ¿e nie bêdzie lata³ pomiêdzy czasem. Za bardzo obci±¿a³y go zwyk³e
codzienne zajêcia, ¿eby ryzykowaæ skok pomiêdzy na pla¿e Po³udniowego, chocia¿
Ruth móg³ mieæ tyle szczê¶cia, ¿eby znale¼æ szybko jakie¶ gniazdo. Z rado¶ci±
wy¶wiadczy³by grzeczno¶æ Mistrzowi Nicatowi; chêtnie znalaz³by równie¿ jakie¶
jajko dla Corany. Nie zaszkodzi³oby tak¿e pofolgowaæ zachciance gderliwego
Teggara, który w tym czasie móg³ siê nauczyæ, jak utrzymaæ przy sobie jaszczurkê
ognist±. Nie by³o innego sposobu, jedynie przej¶cie pomiêdzy czasem mog³o
pozwoliæ mu teraz na odbycie podró¿y na po³udnie.
    Akurat kiedy dochodzili do wej¶cia, nad Gwiezdnymi Kamieniami
pojawi³ siê tr±bi±c jaki¶ spi¿owy smok. Smok - wartownik odpowiedzia³. Jaxom
zauwa¿y³, ¿e wszyscy zastygli w bezruchu, chc±c us³yszeæ tê wymianê zdañ. Na
Skorupy i ich Od³amki, ale¿ oni tu s± nerwowi w Bendenie. Ciekaw by³, kto to
przylecia³.
    Przywódca Weyru z Isty, powiedzia³ mu Ruth.
    D'ram? Inni Przywódcy Weyrów nie mieli obowi±zku uczestniczyæ w
Wylêgach, chocia¿ zwykle, je¿eli nie zagra¿a³ Opad Nici, przybywali, zw³aszcza
do Bendenu. W¶ród zebranych Jagomowi ju¿ uda³o siê wypatrzyæ N'tona, R'marta z
Weyru Telgar, G'narisha z Igenu, T'bora z Dalekich Rubie¿y. Potem przypomnia³
sobie to, co Mistrz Harfiarz mówi³ o W³adczyni Weyru D'rama, Faunie. Mo¿e jej
siê pogorszy³o?
    Kiedy doszli do Sali Obrad, Nicat rozsta³ siê z nim. Jaxom
rzuci³ jedno spojrzenie na Lessê, zasiadaj±c± na olbrzymim, kamiennym krze¶le z
twarz± napiêt± i niezadowolon±, i szybko oddali³ siê w najdalszy róg sali. Jej
bystre oczy nie dadz± rady wypatrzyæ Bruzdy na jego policzku z tej odleg³o¶ci.

    A Harfiarz twierdzi³, ¿e to nie bêdzie liczne zebranie. Jaxom
przygl±da³ siê, jak szeregiem wchodz± Mistrzowie Cechów, inni Przywódcy Weyrów,
g³ówni Lordowie Warowni, ale nie by³o ¿adnych kobiet z innych Weyrów ani
zastêpców przywódców skrzyde³, oprócz Brekke i F'nora.
    D'ram wszed³ do sali w towarzystwie F'lara i jeszcze jakiego¶
m³odego mê¿czyzny, którego Jaxom nie pozna³, chocia¿ nosi³ on kolory zastêpcy. O
ile ju¿ wcze¶niej m³odzieñca wytr±ci³y z równowagi przelotnie dojrzane oznaki
starzenia siê Mistrza Harfiarza, to zmiana w wygl±dzie D'rama przyprawi³a go o
wstrz±s. Wydawa³o siê, jak gdyby przez ostatni Obrót skurczy³ siê, zosta³a z
niego sama ³upina, wyschniêta i krucha. Krok istañskiego Przywódcy Weyru by³
nierówny, a ramiona mia³ przygarbione.
    Lessa podnios³a siê jednym ze swoich szybkich, wdziêcznych
ruchów i ruszy³a powitaæ Istañczyka z wyci±gniêtymi rêkami i niespodziewanie
pe³nym wspó³czucia wyrazem twarzy. Jaxom odnosi³ wra¿enie, ¿e uprzednio by³a
ca³kowicie pogr±¿ona w swoich my¶lach. W tej chwili ca³a jej uwaga skupia³a siê
na D'ramie.
    - Zebrali¶my siê, tak jak prosi³e¶, D'ramie - powiedzia³a
Lessa, poci±gaj±c go do krzes³a obok siebie i nalewaj±c mu czarkê wina.
    D'ram podziêkowa³ jej za wino i powitanie, poci±gn±³ ³yczek,
ale zamiast siê usadowiæ, odwróci³ siê twarz± do zebranych.
    Jaxom zobaczy³, ¿e twarz jego po¿³obi³y zmarszczki tak od
mêczenia, jak i wieku.
    - Wiêkszo¶æ z was orientuje siê w mojej sytuacji i wie o...
chorobie Farmy - powiedzia³ powolnym, pe³nym wahania g³osem. Odchrz±kn±³,
zaczerpn±³ powietrza. - Chcê zrzec siê teraz przywództwa Weyru Ista. ¯adna z
naszych królowych nie sposobi siê do lotu godowego, ale me mam ju¿ serca ci±gn±æ
d³u¿ej. Twój Weyr zgodzi³ siê. G'dened - tu D'ram wskaza³ na mê¿czyznê, który mu
towarzyszy³ - prowadzi³ przez ostatnie dziesiêæ Obrotów na swoim Barnathu.
Powinienem zrezygnowaæ wcze¶niej, ale... - potrz±sn±³ g³ow± smutno siê
u¶miechaj±c - mieli¶my nadziejê, ¿e ta choroba minie. - Wyprostowa³ z wysi³kiem
ramiona. - Caylith jest najstarsz± królow±, a Cosira jest dobr± W³adczyni±
Weyru. Barnath odby³ ju¿ lot godowy z Caylith i sprawdzili siê, bo mieli¶my
liczny, silny Wylêg. - Teraz zawaha³ siê, spogl±daj±c ostro¿nie na Lessê. - W
dawnych czasach, czasach W³adców z przesz³o¶ci, mieli¶my taki zwyczaj, ¿e kiedy
Weyr by³ pozbawiony Przywódcy, to do pierwszego lotu królowej w takim Weyrze
dopuszczane by³y wszystkie m³ode spi¿owe smoki. W ten sposób wyboru nowego
Przywódcy dokonywano w s³uszny i sprawiedliwy sposób. Chcia³bym odwo³aæ siê
teraz do tego zwyczaju. - Powiedzia³ to niemal wojowniczo, ale oczy jego
patrzy³y na Lessê b³agalnie.
    - Musisz wiêc byæ bardzo pewny Barnatha G'deneda - powiedzia³
R'mart z Weyru Telgar pe³nym niesmaku tonem, który wzniós³ siê nad zaskoczone
pomruki.
    Szeroko u¶miechniêtemu G'denedowi uda³o siê unikn±æ spojrzenia
komukolwiek w oczy.
    - Chcê jak najlepszego Przywódcy dla Isty - powiedzia³ sztywno
D'ram, ura¿ony sugesti± R'marta, ¿e lot bêdzie tylko markowany. - G'dened
dowiód³ swej kompetencji na tyle, ¿e jestem z niego zadowolony. Ale powinien
dowie¶æ jej ku zadowoleniu was wszystkich.
    - Sprawiedliwie to powiedzia³e¶. - F'lar podniós³ siê na nogi i
uniós³ rêkê prosz±c o ciszê. - Nie w±tpiê, ¿e G'dened ma wszelkie widoki
powodzenia, R'marcie, ale propozycja D'rama w tym krytycznym momencie jest
niezmiernie wielkoduszna. Poinformujê wszystkich moich spi¿owych je¼d¼ców, ale
ja osobi¶cie zezwolenia udzielê tylko tym, których smoki nie mia³y jeszcze
okazji parzyæ siê z królow±. Nie uwa¿am, ¿eby s³uszne by³o za bardzo podwy¿szaæ
stawkê przeciw Barnathowi, czy¿ nie?
    - Czy Caylith nie jest bendeñsk± królow±? - zapyta³ Lord Corman
z Warowni Keroon.
    - Nie, Wyklu³a siê z jaj z³o¿onych przez Mirath. To Pirith jest
królow±. Wylêg³± w Bendenie.
    - Caylith jest królow± je¼d¼ców z przesz³o¶ci?
    - Caylith jest istañsk± królow± - powiedzia³ stanowczo, ale
szybko F'lar.
    - A G'dened?
    - Urodzi³em siê w czasie je¼d¼ców z przesz³o¶ci - powiedzia³
ten mê¿czyzna cichym g³osem, ale w wyrazie jego twarzy, kiedy odwróci³ siê do
Lorda Cormana, nie by³o ani ¶ladu przeprosin.
    - Jest równie¿ synem D'rama - powiedzia³ Lord Warbret z Warowni
Ista, zwracaj±c siê bezpo¶rednio do Lorda Cormana, jak gdyby to zastrze¿enie
mia³o u³agodziæ milcz±cy sprzeciw tego Pana na Warowni.
    - Dobry cz³owiek; dobra krew - powiedzia³ Corman, z zupe³nie
niezm±con± pogod±.
    - Stawiamy pod znakiem zapytania jego Przywództwo, a nie
pochodzenie - powiedzia³ F'lar. - To jest dobry zwyczaj... Jaxom wyra¼nie
us³ysza³, jak kto¶ zauwa¿y³, ¿e by³ to jedyny dobry zwyczaj z czasów dawnych
W³adców, o jakim kiedykolwiek s³ysza³ i mia³ nadziejê, ¿e ten achy szept nie
poniós³ siê daleko. - D'ram mia³by prawo ograniczyæ siê do swojego Weyru w
poszukiwaniu Przywódcy - ci±gn±³ dalej F'lar, zwracaj±c siê do Mistrzów Cechów i
Lordów Warowni. - Przynajmniej je¶li chodzi o mnie, jestem mu wysoce zobowi±zany
za jego propozycjê i gotowo¶æ Weyru do otwarcia lotu godowego.
    - Chcê tylko, ¿eby mój Weyr mia³ jak najlepszego Przywódcê -
powtórzy³ D'ram. - To jedyny sposób, ¿eby mieæ pewno¶æ, ¿e Ista go dostanie.
Jedyny sposób, jedyny s³uszny sposób.
    Jaxom zdusi³ w sobie impuls, ¿eby wznie¶æ okrzyk na jego cze¶æ
i rozejrza³ siê po sali, usi³uj±c si³± woli wymusiæ przychylne reakcje. Wydawa³o
siê, ¿e wszyscy Przywódcy Weyrów siê zgadzaj±. I powinni, bo przecie¿ jeden z
je¼d¼ców mo¿e na tym zyskaæ. Jaxom mia³ nadziejê, ¿e to i tak G'denedowy Barnath
dogoni Caylith w locie godowym. Dowiod³oby to, ¿e co m³odsi W³adcy z przesz³o¶ci
zrobieni byli z dobrego kruszcu. Nikt nie móg³by szemraæ przeciw Przywódcy Isty,
który siê sprawdzi we wspó³zawodnictwie!
    - Przedstawi³em intencje Isty - powiedzia³ D'ram, podnosz±c
swój zmêczony g³os ponad szmer indywidualnych rozmów. - Taka jest wola mojego
Weyru. Muszê teraz wracaæ. K³aniam siê, Lordowie, Mistrzowie, Przywódcy Weyrów,
wszyscy.
    Skin±³ szybko wszystkim g³ow±, sk³oni³ siê bardziej
ceremonialnie przed Less±, która podnios³a siê, dotknê³a ze wspó³czuciem jego
ramienia i pozwoli³a mu odej¶æ.
    Ku zdumieniu i radosnemu uniesieniu Jaxoma, kiedy D'ram
wychodzi³ wszyscy wstali, ale istañski Przywódca Weyru g³owê mia³ ca³y czas
spuszczon±. Jaxom zastanawia³ siê, czy zdawa³ sobie sprawê z tego spontanicznego
okazania szacunku i poczu³ jak mu siê gard³o ¶ciska.
    - Tak¿e po¿egnam siê, mogê byæ potrzebny - powiedzia³ G'dened,
k³aniaj±c siê ceremonialnie Przywódcom Bendenu i innym.
    - G'denedzie? - Lessa w jego imieniu zawar³a ca³± masê pytañ.

    Mê¿czyzna potrz±sn±³ powoli g³ow±.
    - Powiadomiê wszystkie Weyry, kiedy Caylith bêdzie gotowa do
lotu. - Szybko wyszed³ za D'ramem.
    Kiedy jego kroki cich³y w korytarzu, zaczê³y podnosiæ siê
glosy. Lordowie Warowni ,nie byli pewni, czy aprobuj± tak± innowacjê.
Mistrzowie, jak siê zdawa³o, byli podzieleni, chocia¿ Jaxom s±dzi³, ¿e Robinton
wiedzia³ ju¿ wcze¶niej o decyzji D'rama i pozosta³ neutralny. Przywódcy Weyrów
wyra¿ali pe³n± aprobatê.
    - Mam nadziejê, ¿e Fanna nie wyzionie dzisiaj ducha. Jaxom
us³ysza³, jak jeden mistrz rzemios³a mruczy do drugiego. ¦mieræ na Wylêgu to z³y
znak.
    - Poza tym psuje ucztê. Ciekaw jestem, na ile mocny jest
spi¿owy smok G'deneda. No, gdyby to tak bendeñski spi¿owy je¼dziec dosta³ siê do
Isty...
    Rozmowa o uczcie przypomnia³a Jaxomowi, ¿e ¿o³±dek skrêca mu
siê z g³odu. Wsta³ wcze¶nie rano na æwiczenia, a w swojej Warowni nie starczy³o
mu ju¿ czasu na nici, poza tym, ¿eby siê przebraæ w porz±dne ubranie, zacz±³
wiêc przesuwaæ siê do wyj¶cia. Zawsze móg³ przymiliæ siê o pasztecik z miêsem
czy ciastko do której¶ z kobiet z Ni¿szych Jaskiñ.
    - Czy to ju¿ koniec zebrania? - zapyta³ Lord Begamon z Neratu,
a jego zgrzytliwy g³os przypad³ na chwilow± ciszê. Wygl±da³o na to, ¿e jest
zirytowany. - Czy Weyry wci±¿ jeszcze nie odkry³y, kto zabra³ to jajo? A nawet
kto je zwróci³? S±dzi³em, ¿e w³a¶nie to dzisiaj us³yszymy.
    - Jajo zosta³o zwrócone, Lordzie Begamonie - powiedzia³ F'lar,
podaj±c ramiê Lessie.
    - Wiem, ¿e jajo zosta³o zwrócone. By³em dok³adnie tutaj, kiedy
to siê sta³o. By³em te¿ obecny, kiedy siê Wylêg³o.
    F'lar nadal prowadzi³ Lessê przez salê.
    - A teraz znowu mamy Wylêg, Lordzie Begamonie - powiedzia³
F'lar. - Szczê¶liwa okazja dla nas wszystkich. Na dole czeka na nas wino. - I
para Przywódców Weyru wysz³a z sali.
    - Nie rozumiem - Begamon zwróci³ siê stropiony do stoj±cego
obok niego mê¿czyzny. - My¶la³em, ¿e czego¶ siê dzi¶ dowiemy. - Dowiedzia³e¶ siê
- powiedzia³ F'nor, prowadz±c Brekke obok niego. - ¿e D'ram zrzeka siê
Przywództwa Weyru Ista.
    - To mnie nie dotyczy. - Z ka¿d± z otrzymywanych odpowiedzi
Begamon coraz bardziej siê denerwowa³.
    - Bardziej to dotyczy ciebie ni¿ ³amig³ówka z tym jajem
powiedzia³ F'nor kiedy wychodzili z Brekke z sali.
    - My¶lê, ¿e ¿adnej wiêcej odpowiedzi nie otrzymasz - powiedzia³
do Begamona Robinton z ironicznym u¶miechem na twarzy. - Ale... ale czy oni nie
maj± zamiaru zrobiæ czego¶ w tej sprawie? Chyba nie pozwol±, ¿eby je¼d¼cy z
przesz³o¶ci wyrz±dzili im tak± zniewagê i ¿eby im to usz³o p³azem?
    - W przeciwieñstwie do Lordów Warowni - powiedzia³ N'ton,
wysuwaj±c siê do przodu - je¼d¼cy smoków nie mog± pozwoliæ sobie na to, by
swobodnie folgowaæ swoim namiêtno¶ciom i honorowi, kosztem swego podstawowego
obowi±zku, którym jest ochrona ca³ego Pernu przed Niæmi. To jest wa¿nym zajêciem
dla smoczych je¼d¼ców, Lordzie Begamonie.
    - Chod¼, Begamonie - powiedzia³ Lord Groghe, bior±c tamtego pod
rêkê. - To sprawa Weyru, nie nasza, wiesz o tym. Nie mo¿na siê wtr±caæ. Nie
powinno siê. Wiedz±, co robi±. A jajo zwrócono. Bardzo mi szkoda tej kobiety
D'rama. Przykro mi, ¿e odchodzi. Rozs±dny facet. F'lar nic nie mówi³, ale to
musi byæ bendeñskie wino.
    Jaxom zobaczy³, ¿e Lord Groghe rozgl±da siê po twarzach wokó³
siebie.
    - A, Harfiarzu, powinno tu chyba byæ bendeñskie wino?
    Harfiarz zgodzi³ siê i wyszed³ z Sali Obrad w towarzystwie
obydwu Lordów, przy czym Begamon wci±¿ jeszcze protestowa³ przeciw brakowi
informacji. Jaxom poszed³ za nimi, jako ¿e sala pustosza³a. Kiedy doszed³ na sam
dó³ schodów, rzuci³a siê na niego Menolly.
    - No i co siê dzia³o? Czy w ogóle do niego siê odezwali?
    - Czy kto odezwa³ siê do kogo?
    - Czy F'lar i Lessa zwracali siê do Harfiarza?
    - Nie by³o ku temu powodów.
    - Za to mnóstwo powodów, ¿eby tego nie zrobiæ. Co siê dzia³o?

    Jaxom westchn±³ i zreferowa³ co siê wydarzy³o.
    - D'ram przyby³ tu, ¿eby prosiæ... nie, ¿eby im powiedzieæ, ¿e
zrzeka siê Przywództwa nad istañskim Weyrem... - Menolly skinê³a g³ow±
zachêcaj±co, jak gdyby to nie by³a dla niej ¿adna nowina. - I powiedzia³, ¿e
odwo³uje siê do zwyczaju z czasów je¼d¼ców z przesz³o¶~, ¿eby do pierwszego
godowego lotu królowej dopu¶ciæ wszystkie spi¿owe smoki.
    Oczy Menolly rozszerzy³y siê, a usta zrobi³y siê okr±g³e ze
zdziwienia.
    - Musia³o to nimi wstrz±sn±æ. Jakie¶ sprzeciwy?
    - Ze strony Lordów Warowni tak. - Jaxom szeroko siê u¶miechn±³.
- Ze strony pozosta³ych Przywódców Weyrów nie. Poza z³o¶liw± uwag± R'marta, ¿e
G'dened jest taki mocny, ¿e tak naprawdê to nie bêdzie ¿adnych zawodów.
    - Nie znam G'deneda, ale to syn D'rama.
    - To czasami nic nie znaczy.
    - Prawda.
    - D'ram ci±gle powtarza³, ¿e chce, ¿eby Weyr Ista mia³ jak
najlepszego Przywódcê i ¿e to jest odpowiednia metoda, ¿eby to osi±gn±æ.
    - Biedny D'ram ...
    - Chcia³a¶ powiedzieæ: biedna Fanna.
    - Nie, biedny D'ram. My biedni. On by³ bardzo dobrym W³adc±.
Czy Mistrz Robinton w ogóle siê odzywa³? - zapyta³a nastêpnie, odrzucaj±c od
siebie refleksje na temat D'rama dla wa¿niejszych kwestii.
    - Odezwa³ siê do Begamona.
    - Ale nie do Przywódców Weyru?
    - Nie mia³ powodu. Czemu?
    - Przez d³ugi czas oni byli tak dobrymi przyjació³mi... a s±
tacy niesprawiedliwi w tej sprawie. On musia³ wypowiedzieæ swoje zdanie. Smok
nie mo¿e walczyæ ze smokiem.
    Jaxom zdecydowanie siê z tym zgodzi³, a do wtóru tak mu g³o¶no
zaburcza³o w brzuchu, ¿e Menolly spiorunowa³a go wzrokiem. Jaxom czu³ siê
rozdarty miêdzy za¿enowaniem i rozbawieniem na tak± wewnêtrzn± zdradê.
    - Och, chod¼ ju¿. Niczego sensownego siê od ciebie nie dowiem,
dok±d siê nie najesz.
    Nie by³a to najbardziej pamiêtna z uczt z okazji Wylêgu ani nie
by³a szczególnie weso³a. Smoczych je¼d¼ców opanowa³a pewna pow¶ci±gliwo¶æ. Jaxom
nie próbowa³ oceniæ, na ile powodowana ona by³a rezygnacj± D'rama, a na ile
kradzie¿± jaja. Wola³ nic wiêcej o tym nie s³yszeæ. Czu³ siê skrêpowany w
towarzystwie Menolly, poniewa¿ nie móg³ pozbyæ siê wra¿enia, ¿e ona wie, i¿ to
on zwróa³ jajo. Jeszcze wiêcej martwi³ go fakt, ¿e nic nie mówi³a o tych swoich
domys³ach, bo podejrzewa³, ¿e celowo trzyma go w niepewno¶ci. Nieszczególnie
chcia³ dzieliæ stó³ z F'lessanem i Mirrim, którzy mogli zauwa¿yæ Bruzdê od Nici.
Benelka nie wybra³by sobie na towarzysza, a ju¿ z pewno¶ci± nie czu³by siê
swobodnie zajmuj±c miejsce przy jednym z g³ównych sto³ów, do czego upowa¿nia³a
go jego ranga. Menolly odci±gn±³ od niego Oharan, harfiarz Weyru, i s³ysza³, jak
¶piewaj±. Gdyby grali jak±¶ now± muzykê, zosta³by przy nich tylko po to, ¿eby
nale¿eæ do jakiej¶ grupy. Ale Lordowie Warowni prosili o swoje ulubione
piosenki, podobnie jak dumni rodzice ch³opców, którzy Naznaczyli.
    Ruth znajdowa³ upodobanie w emocjonalnej uczcie z nowo
Wyklutymi smocz±tkami, ale brakowa³o mu opieki jaszczurek ognistych.
    Im siê to wcale nie podoba, ¿e musz± siedzieæ takie zamkniête w
Weyrze Brekke, powiedzia³ Ruth swojemu je¼d¼cowi. Czemu one nie mog± wyj¶æ?
Ramoth ¶pi z bardzo pe³nym brzuchem. Nawet by nic nie wiedziana.
    - Nie b±d¼ tego taki pewien - powiedzia³ Jaxom, spogl±daj±c na
Mnemetha, który zwin±³ siê na progu skalnym Weyru królowej i utkwi³ swoje
³agodnie jarz±ce siê oczy w przeciwleg³ym brzegu ciemniej±cej Niecki Weyru.
    Z tego wszystkiego oboje z Ruthem opu¶cili ucztê tak szybko po
jedzeniu, jak tylko pozwala³a uprzejmo¶æ. Kiedy zni¿ali siê po spirali nad
Warowniê Ruatha, Jaxom zacz±³ siê martwiæ o Lytola. ¦mieræ Fanny i samobójstwo
jej królowej niezmiernie wytr±c± jego opiekuna z równowagi. ¯a³owa³, ¿e musi mu
przekazaæ wiadomo¶æ o rezygnacji D'rama. Wiedzia³, ¿e Lytol szanuje tego starego
W³adcê. Zastanawia³ siê, jak jego wychowawca zareaguje na otwarty dla wszystkich
lot godowy.
    Lytol tylko co¶ mrukn±³, ostro skin±³ g³ow± i zapyta³ Jaxoma,
czy omawiano jakie¶ nowe wydarzenia dotycz±ce kradzie¿y jaja. Kiedy Jaxom
przytoczy³ narzekania Lorda Begamona, opiekun wyda³ z siebie inny rodzaj
pomruku, oburzony i pogardliwy. potem zapyta³, czy s± dostêpne jakie¶ jajka
jaszczurek ognistych; jeszcze dwóch drobnych gospodarzy dopomina³o siê u niego o
jajka. Jaxom powiedzia³, ¿e zapyta N'tona rano.













   - Bior±c pod uwagê, ¿e
jaszczurki ogniste tak bardzo popad³y w nie³askê, zdumiony jestem, ¿e kto¶ jest
nimi jeszcze zainteresowany - powiedzia³ nastêpnego dnia Przywódca Weyru Fort,
kiedy Jaxom poinformowa³ go, co mu zlecono. - A mo¿e to w³a¶nie dlatego jest
tyle pró¶b. Wszyscy s± przekonani, ¿e nikt inny nie bêdzie ich chcia³, wiêc siê
pchaj± teraz. Nie, nie mam ¿adnych jajek. Ale chcia³em z tob± porozmawiaæ. Jutro
podczas Opadu na pó³nocy, Weyr Fort bêdzie lecia³ razem z Weyrem Dalekich
Rubie¿y. Gdyby to by³o nad Ruath±, prosi³bym ciê o do³±czenie do skrzyd³a
m³odych je¼d¼ców. Tak jak jest, lepiej bêdzie, jak nie polecisz z nami. Czy
potrafisz to zrozumieæ?
    Jaxom przyzna³, ¿e potrafi, ale czy N'ton przez to rozumia³, ¿e
bêdzie móg³ walczyæ na Ruthu nastêpnym razem, kiedy nad Ruath± bêd± Nici.
    - Omawia³em to z Lytolem. - N'ton siê szeroko u¶miechn±³, a
oczy mu b³ysnê³y. - Lytol rozumuje w ten sposób, ¿e bêdziesz tak wysoko nad
ziemi±, ¿e nikt z Ruathañczyków nie u¶wiadomi sobie, ¿e jego Lord Warowni
ryzykuje ¿yciem i nie bêdzie ¿adnych przecieków wiadomo¶ci z powrotem do
Bendenu.
    - Du¿o bardziej ryzykujê ¿yciem i moimi cz³onkami na ziemi,
przy tej za³odze miotacza p³omieni.
    - To ca³kiem prawdopodobne, ale nadal nie chcemy, ¿eby kto¶
wypapla³ prawdê przed Less± i F'larem. Knebel ma o tobie dobr± opiniê. Ruth ma
wszystkie te zalety, o których mówi³e¶... jest pojêtny, sprytny i niezwykle
szybki w powietrzu. - N'ton znowu szeroko siê u¶miechn±³. - Mówi±c miêdzy nami,
Knebel twierdzi, ¿e ta twoja ma³a bestia zawraca w powietrzu na ogonie.
Najbardziej niepokoi siê tym, ¿e kto¶ mo¿e wpa¶æ na pomys³, ¿e i jego smok
bêdzie potrafi³ dokonaæ tej sztuki.
    Nastêpnego ranka, kiedy Weyry zajmowa³y siê opadaj±cymi Niæmi,
Jaxom zabra³ Rutha na polowanie, a potem skierowa³ go nad jezioro, ¿eby
porz±dnie smoka wyszorowaæ i ¿eby sobie pop³ywa³. Kiedy jaszczurki ogniste
oporz±dza³y grzebieñ na karku Rutha, Jaxom starannie czy¶ci³ szczotk± bliznê na
jego nodze.
    Nagle bia³y smok zaskomla³. Jaxom skruszony podniós³ g³owê i
zauwa¿y³, ¿e jaszczurki ogniste przerwa³y swoj± pracê. Wszystkie zwierzêta
nastawi³y uszu, jak gdyby przys³uchiwa³y siê czemu¶, czego Jaxom nie móg³
us³yszeæ.
    - Ruth, co siê dzieje? Kobieta umiera.
    - Zabierz mnie z powrotem do Warowni, Ruth. Pospiesz siê. Jaxom
zacisn±³ zêby, kiedy mokre ubranie zamarza³o na jego ciele w ch³odzie pomi~dzy.
Dzwoni±c zêbami rzuci³ spojrzenie na smoka - wartownika na wzgórzach ogniowych.
By³o to dziwne, ale smok leni³ siê na s³oñcu, zamiast reagowaæ na ¶mieræ.
    Ona teraz jeszcze nie umiera, powiedzia³ Ruth.
    Zajê³o to Jaxomowi spor± chwilê, zanim zrozumia³, ¿e Ruth sam
przej±³ inicjatywê i lecia³ pomiêdzy czasem do momentu tu¿ przed tym, jak
jaszczurki ogniste podnios³y alarm nad jeziorem.
    - Obiecali¶my, ¿e nie bêdziemy latali pomiêdzy czasem, Ruth. -
Jaxom zdawa³ sobie sprawê z okoliczno¶ci, ale nie podoba³o mu siê ³amanie danego
s³owa dla jakiejkolwiek przyczyny.
    Ty obieca³e¶. Ja nie. Bêdziesz potrzebny Lytolowi na czas. Ruth
wysadzi³ Jaxoma na dziedziñcu i m³ody Lord co si³ w nogach popêdzi³ do g³ównej
Sali. Przestraszy³ s³ugê, który zamiata³ jadalniê, gwa³townym pytaniem, gdzie
podziewa siê Lytol. S³uga s±dzi³, ¿e Lord Lytol jest z panem Brandera. Jaxom
wiedzia³, ¿e Brand trzyma w swojej kancelarii wino, ale da³ nura do
przygotowalni, z³apa³ rzemieñ buk³aka z winem, chwyci³ w drug± rêkê dwie czarki
i wielkimi krokami ruszy³ w kierunku schodów prowadz±cych do sali wewnêtrznej,
pokonuj±c je po dwa stopnie naraz. Uderzywszy czubkiem ramienia w ciê¿kie
wewnêtrzne drzwi, prawym ³okciem nacisn±³ klamkê i niewiele co zwolniwszy, sun±³
dalej korytarzem do pomieszczeñ Branda.
    Akurat kiedy otwiera³ drzwi, malutki b³êkitny jaszczur ognisty
Branda przyj±³ dok³adnie tak± sam± pozê nas³uchiwania, jaka obudzi³a czujno¶æ
Jaxoma nad jeziorem.
    - Co siê sta³o, Lordzie Jaxomie? - zawo³a³ Brand, podnosz±c siê
na nogi. Na twarzy Lytola odmalowa³a siê dezaprobata na takie bezceremonialne
wtargniêcie do kancelarii i w³a¶nie mia³ siê odezwaæ, kiedy Jaxom wskaza³ na
jaszczurkê ognist±.
    B³êkitny jaszczur usiad³ nagle wyprostowany na zadzie, roz³o¿y³
skrzyd³a i rozpocz±³ to przenikliwe, cienkie zawodzenie, które by³o ¿a³obnym
lamentem jaszczurek ognistych. Kiedy ca³a krew ucieka³a Lytolowi z twarzy,
mê¿czyzna us³ysza³ g³êbsze, równie przenikliwe ryki smoka - wartownika i Rutha,
z których ka¿dy g³osi³ zgon smoczej królowej.
    Jaxom chlusn±³ winem do czarki i wyci±gn±³ j± w kierunku
Lytola.





nastêpny   






  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • strefamiszcza.htw.pl
  • Copyright (c) 2009 TrochÄ™ ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyÅ›lÄ… ... | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.