12

Trochę ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyślą ...


Wiêksz± czê¶æ nocy Ramzes przepêdzi³ w gor±czkowych marzeniach. Raz ukazywa³o mu siê widmo pañstwa jako niezmierny labirynt o potê¿nych ¶cianach, których nie mo¿na przebiæ. To znowu widzia³ cieñ kap³ana, którego jedno m±dre zdanie wskaza³o mu sposób wydobycia siê z labiryntu. I otó¿ najniespodziewaniej wyst±pi³y przed nim dwie potêgi: interes pañstwowy, którego dotychczas nie odczuwa³, choæ by³ nastêpc± tronu, i - kap³añstwo, które chcia³ zetrzeæ i uczyniæ swoim s³ug±.
By³a to ciê¿ka noc. Ksi±¿ê przewraca³ siê na ³o¿u i zadawa³ sobie pytanie: czy on nie by³ ¶lepym i czy dopiero dzisiaj nie odzyska³ wzroku, a¿eby przekonaæ siê o swoim nierozs±dku i nicestwie? Jak¿e inaczej przedstawia³y mu siê w tych godzinach przestrogi matki, pow¶ci±gliwo¶æ ojca w wypowiadaniu najwy¿szej woli, a nawet surowe postêpowanie ministra Herhora?
“Pañstwo i kap³añstwo!..." - w pó³¶nie powtarza³ ksi±¿ê oblany zimnym potem. Tylko bogowie niebiescy wiedz±, co by nast±pi³o, gdyby mia³y czas rozwin±æ siê i dojrzeæ my¶li, jakie tej nocy zakie³kowa³y w duszy ksiêcia. Mo¿e, zostawszy faraonem, nale¿a³by do najszczê¶liwszych i najd³u¿ej panuj±cych w³adców? Mo¿e imiê jego, ryte w podziemnych i nadziemnych ¶wi±tyniach, przesz³oby do potomno¶ci, otoczone najwy¿sz± chwa³±? Mo¿e on i jego dynastia nie straciliby tronu, a Egipt unikn±³ wielkiego wstrz±¶nienia w najgorszych dla siebie czasach? Ale jasno¶æ dzienna rozproszy³a mary kr±¿±ce nad rozpalon± g³ow± ksiêcia, a dni nastêpne bardzo zmieni³y jego pojêcia o nieugiêto¶ci pañstwowych interesów. Pobyt ksiêcia w wiêzieniu nie pozosta³ bez nastêpstw dla oskar¿onych. Urzêdnik ¶ledczy natychmiast zda³ raport najwy¿szemu sêdziemu, sêdzia powtórnie przejrza³ sprawê, sam zbada³ kilku obwinionych i w ci±gu paru dni uwolni³ wiêksz± ich czê¶æ, a resztê jak najprêdzej odda³ pod s±d.
Gdy za¶, w imieniu poszkodowanego na w³asno¶ci ksiêcia, nie zjawi³ siê oskar¿yciel, pomimo wywo³ywañ go w sali s±dowej i na rynku, sprawa o napad upad³a i resztê oskar¿onych wypuszczono.
Wprawdzie jeden z sêdziów zrobi³ uwagê, ¿e wedle prawa dozorca ksi±¿êcego folwarku powinien mieæ proces o fa³szyw± skargê i w razie dowiedzenia mu ponie¶æ tak± karê, jaka grozi³a oskar¿onym. Kwestiê tê jednak pominiêto milczeniem.
Dozorca folwarku usun±³ siê z oczu s±dowi, wys³any przez nastêpcê do nomesu Takens, a niebawem znik³a gdzie¶ ca³a skrzynia aktów sprawy o napad. Dowiedziawszy siê o tym ksi±¿ê Ramzes poszed³ do wielkiego pisarza i z u¶miechem zapyta³:
- Có¿ dostojny panie, niewinni zostali uwolnieni, akta ich w ¶wiêtokradzki sposób zniszczone i mimo to powaga w³adzy nie narazi³a siê na szwank?
- Mój ksi±¿ê - odpar³ ze zwyk³ym ch³odem wielki pisarz - nie rozumia³em, ¿e jedn± rêk± podajesz skargi, a drug± chcesz je usun±æ. Wasza dostojno¶æ by³e¶ obra¿ony przez mot³och, wiêc nasz± rzecz± by³o ukaraæ go. Je¿eli jednak ty przebaczy³e¶, pañstwo nie ma nic do dodania
- Pañstwo!... pañstwo!... - powtarza³ ksi±¿ê. - Pañstwo to my - doda³ przymru¿aj±c oczy.
- Tak, pañstwo to faraon i... jego najwierniejsi s³udzy - odpowiedzia³ pisarz.
Dosyæ by³o tej rozmowy z tak wysokim dostojnikiem, a¿eby w duszy nastêpcy zatrzeæ budz±ce siê a potê¿ne, choæ jeszcze niejasne pojêcie o znaczeniu “pañstwa". Wiêc pañstwo nie jest odwiecznym i niewzruszonym gmachem, do którego po jednym kamieniu chwa³y dodawaæ powinni faraonowie, ale jest raczej kup± piasku, któr± ka¿dy w³adca przesypuje, jak mu siê podoba. W pañstwie nie ma tych ciasnych drzwi, zwanych prawami, w których przej¶ciu ka¿dy musi uchyliæ g³owê, kimkolwiek jest: ch³opem czy nastêpc± tronu. W tym gmachu s± rozmaite wej¶cia i wyj¶cia: w±skie dla ma³ych i s³abych, bardzo obszerne, a nawet wygodne dla silnych.
“Je¿eli tak jest - zakie³kowa³a nowa my¶l w ksiêciu - to ja zrobiê porz±dek, jaki mnie siê podoba!..."
W tej samej chwili przypomnia³ sobie dwu ludzi: oswobodzonego Murzyna, który nie czekaj±c na rozkaz by³ gotów oddaæ ¿ycie za w³asno¶æ ksiêcia, i nieznajomego kap³ana.
“Gdybym mia³ wiêcej podobnych im, wola moja znaczy³aby w Egipcie i za Egiptem!..." - rzek³ do siebie i poczu³ niepokonan± chêæ odnalezienia owego kap³ana.
By³ on prawdopodobnie tym samym, który powstrzyma³ t³um od napadu na dom ksiêcia. Z jednej strony doskonale zna³ prawo, z drugiej - umia³ kierowaæ t³umami.
- Nieoceniony cz³owiek!... Muszê go mieæ...
Od tej pory ksi±¿ê, w czó³enku prowadzonym przez jednego wio¶larza, zacz±³ zwiedzaæ chaty w blisko¶ci swego folwarku. Ubrany w tunikê i wielk± perukê, z kijem w rêku, na którym by³a wyciêta miara, ksi±¿ê wygl±da³ jak in¿ynier ¶ledz±cy przybór Nilu.
Ch³opi chêtnie udzielali mu wszelkich obja¶nieñ, dotycz±cych zmian kszta³tu gruntów skutkiem wylewu, a zarazem prosili, aby rz±d wymy¶li³ jakie¶ ³atwiejsze sposoby czerpania wody ani¿eli ¿uraw z wiadrem. Opowiadali te¿ o napadzie na folwark nastêpcy tronu i o tym, ¿e nie znaj± ludzi, którzy rzucali kamienie. Wreszcie przypominali sobie kap³ana, co tak szczê¶liwie usun±³ zbiegowisko: ale kto by on by³? nie wiedzieli.
- Jest tu - mówi³ pewien ch³op - w naszej okolicy kap³an, który kuruje na oczy, jest taki, co goi rany i sk³ada z³amane rêce i nogi. Jest paru kap³anów, którzy ucz± pisaæ i czytaæ; jest, co gra na podwójnym flecie, i nawet ³adnie gra. Ale tamten, który objawi³ siê w ogrodzie nastêpcy tronu, nie jest ¿adnym z nich, i oni sami nic o nim nie wiedz±. Z pewno¶ci± musia³ to byæ bo¿ek Num albo jaki¶ duch czuwaj±cy nad ksiêciem, który oby ¿y³ wiecznie i zawsze mia³ apetyt.
“A mo¿e to naprawdê jaki duch!" - pomy¶la³ Ramzes. W Egipcie zawsze ³atwiej o z³e czy dobre duchy ani¿eli o deszcz.
Woda Nilu z czerwonej zrobi³a siê brunatn±, a w sierpniu, w miesi±cu Hator, dosiêgnê³a po³owy swej wysoko¶ci. W nadbrze¿nych tamach otworzono ¶luzy i woda gwa³townie zaczê³a wype³niaæ kana³y tudzie¿ olbrzymie jezioro sztuczne, Moeris, w prowincji Fayum s³yn±cej z piêknych ró¿. Egipt Dolny przedstawia³ jakby odnogê morsk±, gêsto zasian± pagórkami, na nich ogrodami i domami. Komunikacja l±dowa ca³kiem usta³a, a ³ódek na wodzie kr±¿y³o takie mnóstwo: bia³ych, ¿ó³tych, czerwonych i ciemnych, ¿e wygl±da³y jak li¶cie w jesieni. Na najwy¿szych punktach kraju koñczono zbieraæ pewien rodzaj bawe³ny i po raz drugi kosiæ koniczynê, a zaczynano zrywaæ owoce tamaryndowe i oliwki.
Pewnego dnia p³yn±c wzd³u¿ zalanych folwarków ksi±¿ê spostrzeg³ ruch niezwyk³y. Na jednej z czasowych wysepek rozlega³ siê miêdzy drzewami g³o¶ny krzyk kobiet.
“Zapewne kto¶ umar³..." - pomy¶la³ ksi±¿ê.
Od drugiej wyspy na paru czó³enkach odp³ywa³y zapasy zbo¿a i kilka sztuk byd³a, a ludzie stoj±cy pod gospodarskimi budynkami grozili i z³orzeczyli ludziom w ³ódkach.
“Jaki¶ spór s±siedzki..." - rzek³ do siebie nastêpca.
W kilku dalszych folwarkach by³o spokojnie, a mieszkañcy, zamiast pracowaæ albo ¶piewaæ, siedzieli na ziemi milcz±c.
“Musieli skoñczyæ robotê i odpoczywaj±."
Za to od innej wysepki odbi³o czó³no z kilkorgiem p³acz±cych dzieci, a jaka¶ kobieta wszed³szy po pas w wodê wygra¿a³a piê¶ciami. “Wioz± dzieci do szko³y" - my¶la³ Ramzes. Wypadki te jednak poczê³y go interesowaæ.
Na s±siedniej wyspie znowu rozlega³ siê krzyk. Ksi±¿ê przys³oni³ rêk± oczy i zobaczy³ le¿±cego na ziemi cz³owieka, którego bi³ kijem Murzyn.
- Có¿ siê tu dzieje?... - zapyta³ Ramzes wio¶larza.
- Czyli¿ nie widzicie, panie, ¿e bij± nêdznego ch³opa?. - odpar³ przewo¼nik ¶miej±c siê. - Musia³ co¶ zbroiæ, wiêc chodzi mu ból po ko¶ciach.
- A có¿ ty jeste¶?
- Ja?... - odpar³ z pych± wio¶larz. - Ja jestem wolny rybak. I bylem odda³, co nale¿y, z po³owu do jego ¶wi±tobliwo¶ci, mogê p³ywaæ po ca³ym Nilu, od pierwszej katarakty do morza. Rybak jest jak ryba albo dzika gê¶, a ch³op jak drzewo: karmi panów swoimi owocami i nigdzie nie mo¿e uciec, tylko skrzypi, gdy na nim dozorcy psuj± korê.
O ho! ho!... spojrzyjcie no tam... - zawo³a³ znowu zadowolony rybak. - Hej !... ojciec!... a nie wypijaj wszystkiej wody, bo bêdzie nieurodzaj...
Weso³y ten wykrzyknik odnosi³ siê do grupy osób spe³niaj±cych bardzo oryginaln± czynno¶æ. Kilku ludzi go³ych trzyma³o za nogi innego cz³owieka i nurza³o mu w wodzie g³owê po szyjê, po piersi, wreszcie po pas. Obok sta³ jegomo¶æ z lask±, ubrany w poplamion± tunikê i perukê z baraniej skóry. Nieco dalej krzycza³a wniebog³osy kobieta, któr± za rêce trzymali ludzie.
Bicie kijem by³o tak upowszechnione w szczê¶liwym pañstwie faraonów jak jedzenie i spanie. Bito dzieci i doros³ych, ch³opów, rzemie¶lników, ¿o³nierzy, oficerów i urzêdników. Kto ¿y³, dostawa³ kije, z wyj±tkiem kap³anów i najwy¿szych dostojników, bo tych ju¿ nie mia³ kto biæ. Ksi±¿ê wiêc do¶æ spokojnie patrzy³ na ch³opa bitego kijem; ale zastanowi³ go ch³op nurzany w wodzie.
- Ho! ho!... - ¶mia³ siê tymczasem wio¶larz - a to go poj±!... Zgrubieje tak, ¿e ¿ona bêdzie musia³a nadsztukowaæ mu opaskê.
Ksi±¿ê kaza³ przybiæ do brzegu. Tymczasem ch³opa wydobyto z rzeki, pozwolono mu wykaszlaæ wodê i znowu schwycono go za nogi, pomimo niecz³owieczych wrzasków ¿ony, która zaczê³a k±saæ ludzi trzymaj±cych j±·
- Stój! - krzykn±³ ksi±¿ê do oprawców, którzy ci±gnêli ch³opa.
- Czyñcie wasz± powinno¶æ! - zawo³a³ przez nos jegomo¶æ w baraniej peruce. - Kto jeste¶, zuchwalcze, który o¶mie...
W tej chwili ksi±¿ê zwali³ go przez ³eb swoj± miar±, która na szczê¶cie by³a lekka. Mimo to w³a¶ciciel poplamionej tuniki a¿ usiad³ na ziemi, a obmacawszy perukê i g³owê, spojrza³ na napastnika zamglonymi oczyma.
- Odgadujê - rzek³ naturalnym g³osem - ¿e mam honor rozmawiaæ ze znakomit± osob±... Oby ci, mój panie, zawsze towarzyszy³ dobry humor, a ¿ó³æ nigdy nie rozlewa³a siê po ko¶ciach...
- Co wy robicie z tym cz³owiekiem?... - przerwa³ ksi±¿ê.
- Pytasz, mój panie - odpar³ jegomo¶æ, znowu przez nos - jak cudzoziemiec, nie znaj±cy ani miejscowych zwyczajów, ani ludzi, do których odzywa siê zbyt poufale.
Wiedz przeto, ¿e jestem poborc± jego dostojno¶ci Dagona, pierwszego bankiera w Memfis. A je¿eli jeszcze nie zblad³e¶, dowiedz siê, ¿e dostojny Dagon jest dzier¿awc±, pe³nomocnikiem i przyjacielem nastêpcy tronu (oby ¿y³ wiecznie!) i ¿e ty dopu¶ci³e¶ siê gwa³tu, o czym za¶wiadcz± moi ludzie, na gruntach ksiêcia Ramzesa...
- Wiêc to... - przerwa³ ksi±¿ê, lecz nagle zatrzyma³ siê. - Wiêc jakim prawem katujecie w podobny sposób ksi±¿êcego ch³opa?
- Bo nie chce ³otr p³aciæ podatków, a skarb nastêpcy jest w potrzebie...
Pomocnicy urzêdnika, wobec katastrofy, jaka spotka³a ich pana, wypu¶cili swoje ofiary i stali bezradni niby cz³onki cia³a, któremu uciêto g³owê. Uwolniony ch³op znowu zacz±³ pluæ i wytrz±saæ wodê z uszu, ale za to ¿ona jego przypad³a do wybawcy.
- Kimkolwiek jeste¶ - jêcza³a sk³adaj±c rêce przed ksiêciem - czy bogiem, czy nawet pos³añcem faraona, pos³uchaj o naszej nêdzy. Jeste¶my ch³opami nastêpcy tronu (oby ¿y³ wiecznie!) i zap³acili¶my wszystkie podatki: w prosie, pszenicy, kwiatach i skórach bydlêcych. Tymczasem ostatniej dekady przyszed³ do nas ten oto cz³owiek i ka¿e sobie znowu daæ siedm mierzyc pszenicy...
“Jakim prawem? - pyta mój m±¿ - przecie podatki ju¿ zap³acone?" A on mego mê¿a wali na ziemiê, kopie nogami i mówi: “Takim prawem, ¿e dostojny Dagon kaza³." - “Sk±d¿e wezmê? - odpowiada mój ch³op - kiedy nie mamy ¿adnego zbo¿a i ju¿ z miesi±c karmimy siê ziarnami albo korzonkami lotosu, o które tak¿e coraz trudniej, bo wielcy panowie lubi± bawiæ siê kwiatami lotosu."
Zatchnê³a siê i zaczê³a p³akaæ. Ksi±¿ê czeka³ cierpliwie, a¿ siê uspokoi, ale unurzany ch³op mrucza³:
- Ta baba swoim gadaniem nieszczê¶cie na nas sprowadzi... A mówi³em, ¿e nie lubiê, jak mi siê baby miêszaj± do interesów.
Tymczasem urzêdnik podsun±wszy siê do wio¶larza spyta³ go po cichu, wskazuj±c na Ramzesa:
- Kto jest ten ch³ystek?...
- Bodaj ci jêzyk usech³! - odpar³ wio¶larz. - czy nie widzisz, ¿e to musi byæ wielki pan: dobrze p³aci i têgo wali.
- Ja zaraz pozna³em - szepta³ urzêdnik - ¿e to musi byæ kto¶ wielki. M³odo¶æ zesz³a mi na ucztach ze znakomitymi panami.
- Aha! jeszcze ci nawet po tych ucztach zosta³y sosy na odzieniu - odburkn±³ wio¶larz.
Kobieta wyp³akawszy siê prawi³a dalej:
- Dzisiaj za¶ przyszed³ ten pisarz ze swoimi lud¼mi i mówi do mego ch³opa: “Kiedy nie masz pszenicy, oddaj nam dwu synków, a dostojny Dagon nie tylko daruje ci ten podatek, ale jeszcze za ka¿dego ch³opca co roku zap³aci po drachmie..."
- Biada mi z tob±! - wrzasn±³ topiony ch³op. - Zgubisz nas wszystkich gadulstwem... Nie s³uchaj jej, dobry panie - zwróci³ siê do Ramzesa. - Jak krowa my¶li, ¿e ogonem odstraszy muchy, tak babie zdaje siê, ¿e jêzykiem odpêdzi poborców... A nie wiedz±, ¿e obie s± g³upie...
- Ty¶ g³upi! - przerwa³a baba. - S³oneczny panie, który masz postaæ królewsk±...
- Biorê was za ¶wiadków, ¿e ta kobieta blu¼ni... - rzek³ pó³g³osem urzêdnik do swoich ludzi.
- Kwiecie pachn±cy, którego g³os jest jak d¼wiêk fletu, wys³uchaj mnie!... - b³aga³a kobieta Ramzesa. - Wiêc mój m±¿ powiedzia³ temu urzêdnikowi: “Wola³bym straciæ dwa byczki, gdybym je mia³, ani¿eli oddaæ moich ch³opców, choæby¶cie mi za ka¿dego p³acili po cztery drachmy na rok. Bo jak dziecko wyjdzie z domu na s³u¿bê, nikt go ju¿ nie zobaczy..."
- Bodajbym siê udusi³!... bodaj ryby jad³y cia³o moje na dnie Nilu!... - jêcza³ ch³op. - Przecie ty ca³y folwark zmarnujesz swoimi skargami... kobieto...
Urzêdnik widz±c, ¿e ma poparcie strony g³ównie zainteresowanej, wyst±pi³ naprzód i zacz±³ znowu przez nos:
- Od czasu jak s³oñce wschodzi za pa³acem królewskim, a zachodzi nad piramidami, dzia³y siê w tym kraju ró¿ne dziwowiska... Za faraona Semempsesa ukazywa³y siê oko³o piramidy kochom zjawiska cudowne i d¿uma spad³a na Egipt. Za Boetosa rozwar³a siê ziemia pod Bubastis i poch³onê³a wielu ludzi... Za panowania Neferchesa wody Nilu przez jedena¶cie dni by³y s³odkie jak miód. To widziano i wiele innych rzeczy, o których wiem, bo jestem pe³en m±dro¶ci. Ale nigdy nie widziano, a¿eby z wody wyszed³ jaki¶ nieznany cz³owiek i w maj±tkach najdostojniejszego nastêpcy tronu broni³ zbierania podatków...
- Milcz! - krzykn±³ Ramzes - i wyno¶ siê st±d. Nikt wam nie zabierze dzieci - doda³ do kobiety.
- £atwo mi wynie¶æ siê - odpar³ poborca - bo mam lotne czó³no i piêciu wio¶larzy. Ale daj¿e mi, wasza dostojno¶æ, jaki¶ znak do pana mego, Dagona?...
- Zdejmij perukê i poka¿ mu znak na swoim ³bie - rzek³ ksi±¿ê. - A Dagonowi powiedz, ¿e mu takie same znaki porobiê na ca³ym ciele...
- S³yszycie blu¼nierstwo?... - szepn±³ poborca do swoich ludzi cofaj±c siê ku brzegowi w¶ród niskich uk³onów.
Wsiad³ w czó³no, a gdy jego pomocnicy odbili i odsunêli siê na kilkadziesi±t kroków, wyci±gn±wszy rêkê pocz±³ wo³aæ:
- Oby was kurcz z³apa³ za wnêtrzno¶ci, buntownicy, blu¼niercy!... St±d prosto jadê do nastêpcy tronu i opowiem mu, co siê dzieje w jego dobrach...
Potem wzi±³ kij i zacz±³ ok³adaæ swoich ludzi za to, ¿e nie ujêli siê za nim.
- Tak bêdzie z tob±!... - wo³a³ gro¿±c Ramzesowi.
Ksi±¿ê dopad³ swego czó³na i w¶ciek³y kaza³ wio¶larzowi goniæ za zuchwa³ym urzêdnikiem lichwiarza. Ale jegomo¶æ w baraniej peruce rzuci³ kij i sam wzi±³ siê do wiose³; jego za¶ ludzie pomagali mu tak gorliwie, ¿e po¶cig sta³ siê niepodobnym.
- Prêdzej sowa dogoni jaskó³kê, ani¿eli my ich, mój piêkny panie - rzek³ ¶miej±c siê wio¶larz Ramzesa. - Ale co wy, to nie musicie byæ miernikiem, tylko oficerem, mo¿e nawet z gwardii jego ¶wi±tobliwo¶ci. Zaraz walicie w ³eb! Znam siê na tym, sam przez piêæ lat by³em w wojsku. Zawsze wali³em w ³eb albo w brzuch i nie najgorzej dzia³o mi siê na ¶wiecie. A jak mnie kto zwali³, zaraz zrozumia³em, ¿e musi byæ wielki... W naszym Egipcie (oby go nigdy nie opuszczali bogowie!) strasznie ciasno: miasto przy mie¶cie, dom przy domu, cz³owiek przy cz³owieku. Kto chce jako tako obracaæ siê w tej ci¿bie, musi waliæ w ³eb.
- Jeste¶ ¿onaty? - spyta³ ksi±¿ê.
- Phy! jak mam kobietê i miejsce na pó³torej osoby, tom ¿onaty, ale zreszt± kawaler. By³em przecie w wojsku i wiem, ¿e kobieta jest dobra raz na dzieñ, i to nie zawsze. Zawadza.
- A mo¿e by¶ ty poszed³ do mnie w s³u¿bê? Kto wie, czyby¶ ¿a³owa³ tego...
- Za pozwoleniem waszej dostojno¶ci, ja zaraz zmiarkowa³em, ¿e wy mogliby¶cie dowodziæ pu³kiem, pomimo m³odej twarzy. Ale w s³u¿bê do nikogo nie pójdê. Jestem wolny rybak; dziad mój by³ (za przeproszeniem) pastuchem w Dolnym Egipcie, za¶ nasz ród pochodzi od Hyksosów. Prawda, ¿e wytrz±sa siê z nas g³upie ch³opstwo egipskie, ale mnie na to ¶miech bierze. Ch³op i Hyksos, mówiê waszej dostojno¶ci, to niby wó³ i byk. Ch³op mo¿e chodziæ za p³ugiem czy przed p³ugiem, ale Hyksos nikomu nie bêdzie s³u¿y³. Chyba w wojsku jego ¶wi±tobliwo¶ci, bo to wojsko.
Rozochocony wio¶larz ci±gle mówi³, ale ksi±¿ê ju¿ go nie s³ucha³. W jego duszy coraz g³o¶niej odzywa³y siê pytania bardzo bolesne, gdy¿ zupe³nie nowe. Wiêc te wysepki, oko³o których przep³ywa³, nale¿a³y do jego majêtno¶ci?... Dziwna rzecz, on wcale nie wiedzia³, gdzie s± i jak wygl±daj± jego folwarki. Wiêc w jego imieniu Dagon ob³o¿y³ ch³opów nowymi op³atami, a ten szczególny ruch, na jaki patrzy³ jad±c wzd³u¿ brzegów, to by³o zbieranie podatków?... Ch³op, którego bito na brzegu, widaæ nie mia³ czym p³aciæ. Dzieci, które rzewnie p³aka³y w ³odzi, by³y sprzedane, po drachmie za g³owê na ca³y rok. A ta kobieta, która po pas wesz³a w wodê i klê³a, to ich matka...
“Kobiety s± bardzo niespokojne - mówi³ do siebie ksi±¿ê. - Sara jest najspokojniejsza z kobiet, inne jednak lubi± du¿o gadaæ, p³akaæ i wrzeszczeæ..."
Przyszed³ mu na my¶l ch³op, który ³agodzi³ uniesienia swojej ¿ony. Jego topili - i nie gniewa³ siê; jej nic nie robili i pomimo to wrzeszcza³a.
“Kobiety s± bardzo niespokojne!... - powtarza³. - Tak, nawet moja czcigodna matka... Có¿ to za ró¿nica pomiêdzy ojcem i matk±! Jego ¶wi±tobliwo¶æ wcale nie chce wiedzieæ, ¿e opu¶ci³em armiê dla dziewczyny, ale królowa lubi zajmowaæ siê nawet tym, ¿e wzi±³em do domu ¯ydówkê... Sara jest najspokojniejsz± kobiet±, jak± znam. Za to Tafet gada, p³acze i wrzeszczy za cztery..."
Potem przypomnia³ sobie ksi±¿ê s³owa ¿ony ch³opa, ¿e ju¿ miesi±c niej edz± zbo¿a, tylko ziarna i korzonki lotosu. Ziarno jego jest jak mak; korzenie - takie sobie. On nie jad³by tego nawet przez trzy dni z rzêdu. Wreszcie kap³ani, zajmuj±cy siê leczeniem, radz± zmieniaæ pokarm. Jeszcze w szkole mówiono mu, ¿e trzeba jadaæ miêso obok ryb, daktyle obok pszenicy, figi obok jêczmienia. Ale przez ca³y miesi±c ¿ywiæ siê ziarnami lotosu!... No a koñ, krowa?... Koñ i krowa lubi± siano, a jêczmienne kluski trzeba im gwa³tem pchaæ w gard³o. Zapewne wiêc i ch³opi wol± karmiæ siê ziarnami lotosu, a pszenne lub jêczmienne placki, ryby i miêso jedz± bez smaku. Zreszt± najpobo¿niejsi kap³ani, cudotwórcy, nigdy nie dotykaj± miêsa ani ryb. Widocznie magnaci i synowie królewscy potrzebuj± miêsa jak lwy i or³y, a ch³opi - trawy jak wó³.
Tylko... te nurzanie w wodzie za podatki?... Ech, albo¿ to on raz, k±pi±c siê z towarzyszami, pakowa³ ich pod wodê, a nawet sam siê nurza³?... Co przy tym by³o ¶miechu!... Nurzanie- zabawa. A co siê tyczy bicia kijem, ile¿ razy jego w szkole bito kijem?... Jest to bolesne, ale widaæ nie dla wszelkiego stworzenia. Bity pies wyje i gryzie; bity wó³ nawet nie obejrzy siê. Tak samo wielkiego pana bicie mo¿e boleæ, ale ch³op krzyczy tylko dlatego, a¿eby wykrzyczyæ siê przy okazji. Nawet nie wszyscy krzycz±, a ¿o³nierze i oficerowie ¶piewaj± pod kijami. M±dre te uwagi nie potrafi³y jednak zag³uszyæ drobnego, ale dokuczliwego niepokoju w sercu nastêpcy. Oto jego dzier¿awca Dagon na³o¿y³ niesprawiedliwy podatek, którego ch³opi ju¿ p³aciæ nie mogli!
W tej chwili ksiêciu nie chodzi³o o ch³opów, ale - o matkê. Jego matka musi wiedzieæ o gospodarce Fenicjanina. Co ona powie na to synowi, jak spojrzy na niego, jak szyderczo u¶miechnie siê?... A nie by³aby kobiet±, gdyby mu nie przypomnia³a:
- Wszak mówi³am, Ramzesie, ¿e ten Fenicjanin zrujnuje twoje maj±tki?...
“Gdyby zdrajcy kap³ani - my¶la³ ksi±¿ê - ofiarowali mi dzi¶ dwadzie¶cia talentów, jutro wypêdzi³bym Dagona, moi ch³opi nie dostawaliby kijów i nie byliby nurzani w wodzie, a matka nie ¿artowa³aby ze mnie. Dziesi±ta... setna czê¶æ tych bogactw, jakie le¿± w ¶wi±tyniach i pas± chciwe oczy go³ych ³bów, na ca³e lata zrobi³aby mnie cz³owiekiem niezale¿nym od Fenicjan..."
W tej chwili b³ysnê³o w duszy Ramzesa dosyæ dziwne pojêcie, ¿e - miêdzy ch³opstwem i kap³anami istnieje jaki¶ g³êboki antagonizm.
“Przez Herhora - my¶la³ - powiesi³ siê tamten ch³op na granicy pustyni... Na utrzymanie kap³anów i ¶wi±tyñ ciê¿ko pracuje ze dwa miliony ludu egipskiego... Gdyby maj±tki kap³añskie nale¿a³y do skarbu faraona, ja nie musia³bym po¿yczaæ piêtnastu talentów i moi ch³opi nie byliby tak strasznie uciskani... Oto gdzie jest ¼ród³o nieszczê¶æ Egiptu i s³abo¶ci jego królów!..."
Ksi±¿ê czu³, ¿e ch³opom dzieje siê krzywda, wiêc dozna³ niema³ej ulgi odkrywszy, ¿e sprawcami z³ego s± - kap³ani. Nie przysz³o mu do g³owy, ¿e jego s±d mo¿e byæ mylny i niesprawiedliwy.
Zreszt± on nie s±dzi³, tylko oburza³ siê. Gniew za¶ cz³owieka nigdy nie zwraca siê przeciw niemu samemu; jak g³odna pantera nie ¿re w³asnego cia³a, lecz, krêc±c ogonem i tul±c uszy, doko³a siebie wypatruje ofiary.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • strefamiszcza.htw.pl
  • Copyright (c) 2009 TrochÄ™ ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyÅ›lÄ… ... | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.