25 (16)

Trochę ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyślą ...











Zbigniew Nienacki     
  Raz w roku w Skiro³awkach
   
. 25 .    



O konaniu Pañskim, ludzkim strachu i o tym, co mo¿na ujrzeæ w g³êbi siebie


    Rano w Wielki Pi±tek wst±pi³a Gertruda Makuch do cha³upy
Justyny Wasilczuk i zabra³a j± z sob± do domu Otto Szulca, gdzie mia³o siê odbyæ
nabo¿eñstwo dla garstki wiernych, którym przewodzi³ pastor Dawid Knothe. Z
pocz±tku Justyna trochê siê wzbrania³a przed pój¶ciem do Szulca, poniewa¿ by³a
innej wiary, ale Gertruda jej wyt³umaczy³a, i¿ Pan Bóg na takie drobiazgi nie
zwraca uwagi. Nawet doktor, ze synem swoim, Joachimem, bêdzie na nabo¿eñstwie w
domu Szulca, choæ, jak to on - raz w Boga wierzy, a raz nie wierzy. Mia³a za¶
Makuchowa przede wszystkim na wzglêdzie fakt, ¿e od ¶mierci swego mê¿a Justyna
a¿ rozkwita³a i twarz mia³a podobn± do Matki Przeczystej z ikony, która w rogu
jej izby wisia³a. Pragnê³a, aby j± doktor zobaczy³ i na jej widok porzuci³ swój
smutek i owo zapatrzenie, jakie u niego w ostatnim czasie dostrzega³a. "Pójdê z
wami i wymodlê dla siebie dziecko" -o¶wiadczy³a wreszcie Justyna. "Jak¿e to?" -
zdumia³a siê Gertruda Makuch. - "Przecie¿ nie masz ju¿ mê¿a". Lecz odpowied¼
Justyny by³a zdecydowana: "dla poczêcia dziecka m±¿ nie jest potrzebny, ale
mê¿czyzna i ³aska Bo¿a".
    Rankiem tedy w Wielki Pi±tek stara Gertruda i m³oda Justyna
sz³y drog± przez wie¶ okryte czarnymi chustkami tak, ¿e im tylko oczy by³o
widaæ. Tego dnia bowiem pada³ ¶nieg z deszczem, z ust lecia³a para, co w
kwietniu w tych stronach nie jest czym¶ niezwyk³ym.
    - Aby mieæ dziecko, Justyno - ju¿ który¶ raz t³umaczy³a jej
cicho Gertruda Makuch - K³obuka musisz z³apaæ, który mieszka na bagnach za domem
doktora. W beczce z pierzem go usad¼, jajecznicê mu dawaj do jedzenia i pro¶ o
dziecko, a on ten rozkaz wykona. Pamiêtaæ tylko trzeba, aby nie by³ g³odny, bo
inaczej kominem ci wyfrunie i cha³upê ca³± spali, gdy¿ iskrami z ogona sypie,
kiedy jest zagniewany. Z Umowa jestem, a tam jeden gospodarz mia³ K³obuka.
    Justyna s³ucha³a uwa¿nie i potakiwa³a g³ow±. By³a pewna, ¿e
którego¶ dnia we¼mie w woreczek trochê owsa albo jêczmienia, pójdzie a¿ na bagna
za domem doktora i ziarnek rzuci to tu, to tam, a¿ jak po wyznaczonej dró¿ce,
dziobi±c ziarnka, K³obuk przywêdruje na jej podwórze, do beczki z pierzem, któr±
przygotowa³a na strychu.
    Mijaj±c cmentarz, gdzie ¿ó³ci³ siê jeszcze kopczyk usypany nad
trumn± Dymitra, Justyna prze¿egna³a siê, gdy¿ tak siê nale¿a³o uczyniæ m³odej
wdowie. Ale w domu Szulca zaraz o Dymitrze zapomnia³a, bo ujrza³a doktora, który
siedzia³ na prostej drewnianej ³awie w drugim rzêdzie. Po prawej mia³ syna
swego, a po lewej starego Otto Szulca, z siw± ogromn± brod± rozpostart± na
piersi jak bia³a serweta. Justyna by³a pewna, ¿e doktor jej nie zauwa¿y³,
poniewa¿ Gertruda zajê³a dla niej i dla siebie miejsce w ostatnim rzêdzie, tu¿
pod ¶cian±. Zaraz te¿ zjawi³ siê pastor Dawid Knothe i rozpoczê³o siê
nabo¿eñstwo. Przygl±da³a siê Justyna uwa¿nie synowi doktora, który wyda³ siê jej
piêknym jak m³oda panienka, a ¿e opowiada³a jej Gertruda o jego anielskim
graniu, wiêc zarazem anio³em jej siê wyda³ ze swymi jasnymi w³osami i bia³±
twarz±. A¿ w pewnej chwili przenikliwy ch³ód j± ogarn±³ i zapragnê³a jego
¶mierci, aby nie by³ tak blisko doktora. Lecz zaraz potem doktor nieco odwróci³
g³owê i spojrza³ na ni± swymi niebieskimi oczami, a wówczas grudka lodu, jaka w
niej zastyg³a, roztaja³a nagle i poczu³a ogromne ciep³o pulsuj±ce w ca³ym ciele.
Pastor Dawid Knothe mówi³ o ¶mierci i odkupieniu, lecz zbyt wiele ciep³a i
rado¶ci by³o w Justynie, aby odnalaz³a w sobie choæby iskrê wspó³czucia. Czy¿
nie dwa razy umiera³a na pocz±tku swego ma³¿eñstwa z Dymitrem? Rankiem rodzi³a
siê na nowo i by³a jak nowo narodzone jagniê, które st±pa na dr¿±cych nogach.
Czemu wiêc ludzie op³akuj± mêkê czyjego¶ konania, je¶li jest ono niewys³owion±
rozkosz±, po której nastêpuje wskrzeszenie, choæ nie ka¿demu to siê zdarza?
Dziewczynk± by³a, gdy ch³opak s±siadów powiesi³ siê nagi w lesie i pobieg³a z
innymi, aby go zobaczyæ. Czy nie mia³ nasienia na chudych udach, co oznacza³o,
¿e ze ¶mierci±, jak z kobiet± za¿ywa³ rozkoszy? Mo¿e tak w³a¶nie umiera³ Dymitr,
jak ona dwa razy umiera³a w jego ramionach. Mo¿e równie¿ narodzi siê na nowo,
jak ona rodzi³a siê dwa razy? To by³a wina Dymitra, ¿e ju¿ nigdy wiêcej nie
skona³a, gdy¿ j± zacz±³ biæ i mówi³, ¿e jest ja³owa, a sam by³ jak martwe
drzewo. Czy zazna jeszcze kiedy¶ mêki konania i czy urodzi siê na nowo, aby
innymi oczami spojrzeæ na ¶wiat? I taki j± ¿al nad sob± ogarn±³, ¿e ³zy jej
pociek³y po twarzy. Ujrzawszy za¶ owe ³zy wszyscy, którzy byli zebrani na
modlitwach poczuli siê wzruszeni. Pastor Knothe podniós³ g³os i mówi³ jeszcze
gro¼niej: - ...Ale któ¿ ¿ was, tu zebranych, odkupienie sobie chce
przyw³aszczyæ, choæ jest niewolnikiem grzechu? Któ¿ z was uwolniony od grzechu
pragnie siê staæ, bo pojmany jest przez szatana? Bo czy w rzeczy samej chcecie
wybawiæ siê ze swej niewoli, od waszego z³ego sumienia, od nieprzyja¼ni przeciw
Bogu, od waszej trwo¿liwej boja¼ni i od waszego zuchwa³ego i leniwego serca?
Zali dalej pragniecie pozostaæ tak twardymi i bezlitosnymi, jakimi pozostajecie
w niewoli grzechu?
    Tak pyta³ zebranych pastor Dawid Knothe i rêce rozkrzy¿owa³ na
tle bia³ej ¶ciany, staj±c siê podobny do wielkiego czarnego krzy¿a z umar³ym
Chrystusem, który wisia³ za jego plecami na ¶cianie.
    Zadr¿a³ stary Otto Szulc i dygoc±c± lekko d³oñ po³o¿y³ na
bia³ej brodzie. Na karku czu³ oddech najstarszego syna Franciszka, który mia³
trzydzie¶ci dwa lata i nie otrzyma³ od ojca gospodarstwa do narz±dzania. Mo¿e
dlatego nie o¿eni³ siê jak nicpoñ, i nierób ci±gle wa³êsa³ siê przed sklepem z
cie¶l± Sewrukiem, m³odym Galembk±, Antkiem Pasemko i Szczepanem £arynem.
M³odszemu synowi, Janowi, chcia³ pozostawiæ stary Otto Szulc swój ogromny dom,
oborê, stodo³ê i ¶winiarniê, piêtna¶cie krów dojnych, siedemdziesi±t owiec,
osiemdziesi±t sztuk trzody, trzydzie¶ci hektarów ziemi, traktor i wiele
narzêdzi. M³odszy syn by³ mu bowiem zawsze pos³uszny. Starszemu chcia³ daæ Otto
Szulc tylko pieni±dze, aby sobie gdzie¶ dom kupi³ lub niewielkie gospodarstwo.
Podobnie wyposa¿y³ córki swoje, które ju¿ dawno by³y zamê¿ne, a nawet wnuczki
mia³ od nich ma³e i jedn± prawie doros³±. Nierówno wiêc dzieli³ stary Otto Szulc
mi³o¶æ i dobro miêdzy swoje dzieci, mo¿e dlatego, ¿e z dwóch ¿on je mia³, a
najpewniej, ¿e kiedy¶ stwardnia³o mu serce i od Boga siê odwróci³o. Dla kromki
chleba zabi³ cz³owieka w lesie i tam go zagrzeba³. Straszne to by³y lata i
Cz³owiek stawa³ siê jak zwierz. Z wojska znienawidzonego uciek³ i w dziurze,
któr± sam w lesie wykopa³, przez pó³ roku mieszka³, wtajemniczywszy w tê sprawê
tylko swoj± pierwsz± ¿onê, aby mu je¶æ do lasu nosi³a. A¿ wreszcie front
przeszed³ i zginê³a ¿ona, która tajemnicê jego kryjówki zna³a. Nie wiedzia³ tym
i czeka³ na jej przyj¶cie w swojej norze le¶nej. A gdy ju¿ pi±ty dzieñ jej nie
by³o, zobaczy³ jakiego¶ cz³owieka, co przez las przechodzi³ i niós³ na ramieniu
worek - jak mu siê zda³o - z chlebem. Zabi³ tego cz³owieka bagnetem i nie opodal
zakopa³. W worku znalaz³a siê tylko jedna kromka chleba, g³odu ni± nie nasyci³,
a cz³owieka ¿ycia pozbawi³. Po latach szuka³ tego miejsca, aby zabitemu
chrze¶cijañski pogrzeb wyprawiæ, lecz las, choæ ro¶nie powoli, to jednak szybko
zmienia swoj± twarz, i Otto na tamto straszne miejsce nie natrafi³, choæ by³o to
gdzie¶ ko³o Bia³ego Ch³opa, w pobli¿u rozstajnych dróg. Zbyt szybko z pocz±tku
wyrzuci³ z pamiêci obraz tamtej chwili, a gdy grzech pocz±³ mu ci±¿yæ, Pamiêæ
przesta³a byæ pos³uszn±, a zreszt± w miêdzyczasie wiele nowych zrêbów powsta³o i
wiele m³odników wyros³o. Dla jednej kromki chleba zabi³ obcego cz³owieka i nawet
g³odu wtedy nie nasyci³. Noc± odwa¿y³ siê zakra¶æ do wioski. W opustosza³ym domu
zasta³ tylko dwie córki, które mia³y nieco ponad dziesiêæ lat i
czternastoletniego pierworodnego syna. Od nich dosta³ jedzenie i wróci³ do
swojej nory w lesie, z czasem coraz czê¶ciej na ca³± noc lub na ca³y dzieñ do
domu powracaj±c. Dwa razy go chwytano i prowadzono na rozstrzelanie, choæ ju¿
munduru nie nosi³. Za ka¿dym razem ratowa³o mu ¿ycie albo prosie ukryte pod
klepiskiem stodo³y, albo ciele, pas±ce siê na polanie le¶nej. Wreszcie przyby³
do Skiro³awek chor±¿y Nieg³owicz i sprawiedliwo¶æ zaprowadzi³, za co zap³aci³
swoim synem, podobnie jak Szulc zap³aci³ swoim, tak¿e pierworodnym. Tylko, ¿e
Otto Szulc o¿eni³ siê potem ze swoj± dalek± krewniaczk± i jeszcze dwóch synów
sp³odzi³, chor±¿y za¶ jedynego syn na doktora wykszta³ci³. A by³ ten doktor,
podobnie jak jego ojciec, chor±¿y, sprawiedliwo¶æ ceni±cy. Zdarzy³o siê, ¿e gdy
s³upy elektryczne w Skiro³awkach wymieniano, brygadzista pewien rozkaza³ nowy
s³up wkopaæ tu¿ przed wrotami stodo³y Szulca, aby ten ani wjechaæ, ani wyjechaæ
z niej nie móg³. Na protesty odpowiada³: "Obcy mundur ta ¶winia nosi³a". Uda³
siê wtedy Szulc do domu na pó³wyspie jak za czasów chor±¿ego Nieg³owicza. Doktor
wys³ucha³ go, potem strzelbê za³adowa³ brenekami. Poszli razem w milczeniu przez
wie¶, stary Szulc i doktor, ale Szulcowi siê zdawa³o, ¿e jak przed wieloma laty
znowu idzie z chor±¿ym po sprawiedliwo¶æ. Dwa razy wystrzeli³ doktor pod nogi
brygadzi¶cie, zanim ten wreszcie rozkaza³ s³up trakcyjny przenie¶æ o kilka
metrów dalej. Skargi za¶ pó¼niej pisa³ brygadzista w szeroki ¶wiat i nawet
milicja przyje¿d¿a³a na wywiad w tej sprawie, ale Jonasz W±truch, co ju¿ wówczas
by³ so³tysem, stwierdzi³, ¿e doktor na jego podwórzu dwoma strza³ami zabi³ psa,
którego podejrzewano o w¶ciekliznê, a kto nie wierzy, niech psa odkopie za jego,
W±truchow±, stodo³±. I tak sprawdzi³o siê przys³owie o tym, ¿e "tu jest pies
pogrzebany". Odpu¶ci Pan k³amstwo W±truchowi, ale nie uczyni tego z Otto
Szulcem, za to, ¿e zabi³ dla kromki chleba, za jego zatwardzia³o¶æ wobec syna. Z
otwartym czo³em tylko sprawiedliwi stan± przed Panem. Po³o¿y³ wiêc Otto Szulc
swoj± such± d³oñ na bia³ej brodzie i dygota³ ze strachu, gdy¿ czu³, ¿e jeszcze w
tym roku stanie przed Bogiem. Ale choæ lêka³ siê Pana i jego s±du, to przecie¿
ani przez chwilê nie my¶la³, aby oddaæ gospodarstwo najstarszemu, poniewa¿ sam
Pan nie uczyni³ inaczej, gdy upodoba³ sobie Abla a nie Kaina, jak on upodoba³
sobie Jana, a nie Franciszka. Czemu to Pan chcia³ wejrzeæ na ofiarê Abla, a
wzdraga³ siê wejrzeæ na ofiarê Kaina, przez co zazdro¶æ jego wzbudzi³ i sam sta³
siê przyczyn± grzechu bratobójstwa? Któ¿ siê oka¿e sprawiedliwym wobec Pana,
je¶li grzech wciska siê wszêdzie? Doktor mówi³ kiedy¶ Szulcowi, ¿e
prawdopodobnie grzech jest tak¿e i w niebie, dlatego byæ mo¿e zbuntowali siê
przeciw Bogu wspaniali anio³owie. Tak niekiedy blu¼ni³ przeciw Bogu doktor
Nieg³owicz, a Szulc milcza³, poniewa¿ w ten sam sposób my¶la³, gdy zak³u³
cz³owieka dla kromki chleba. £atwo byæ sprawiedliwym z pe³nym brzuchem i w
syto¶ci zmys³ów, inaczej za¶ jest, gdy siedzi siê w le¶nej norze i g³ód pali
wnêtrzno¶ci. £atwo jest byæ sprawiedliwym na wysoko¶ciach, inaczej jest na
Ziemi, gdzie istota ludzka miota siê miêdzy ¿yciem i ¶mierci±, miêdzy rado¶ci± i
cierpieniem. On, Otto Szulc, ka¿demu mówi, aby ¿y³ na ¶wiecie jak pielgrzym i
my¶la³ o zbawieniu swej duszy, lecz ile¿ razy ³ama³ te przykazania jak chrust do
pieca? Czy nie zgrzeszy³ strasznie wobec Ruth Miller, która w rok po wojnie
powróci³a do Skiro³awek niemal naga i bosa, z malutk± Bert± na rêku? Jak¿e
piêkn± mu siê wówczas wyda³a, zgrzeszy³ z ni± my¶l± i uczynkiem. Ale j± zawsze
nie jako gospodyniê a s³u¿±c± traktowa³, nie jako cz³owieka, lecz jako rzecz. I
gdy pojawiali siê we wsi rozmaici maruderzy z broni± i bez broni, on za¶ ju¿
wszystko, co by³o ukryte pod klepiskiem i w innych miejscach, odda³ za cenê
¿ycia i spokoju, i nie by³o te¿ mo¿liwo¶ci, aby po pomoc do chor±¿ego na
pó³wysep pobiec, mówi³ do Ruth: "Wyjd¼ do nich, pob±d¼ z nimi, a odejd±". I
jak¿e móg³ siê potem o¿eniæ z Ruth, skoro z obcymi lud¼mi, choæby i z jego
polecenia, byle gdzie siê pok³ada³a? Wzi±³ sobie za ¿onê najm³odsz± siostrê
Erwina Kryszczaka, gdy¿ dziewic± by³a, a Ruth odesz³a z Bert± na ¿ycie samotne i
trudne dopóki siê ni± drwal Janas nie zaj±³.
    Tak, by³ grzeszny i grzesznym pozosta³. A¿ do tej pory gorzeje
mu w ¿y³ach ogieñ, który w nim przed laty rozpali³a starsza siostra, Estera. W
dojrzewaj±cym zbo¿u czyta³a mu, czternastoletniemu ch³opcu, proroctwa Ezechyjela
o owej niewie¶cie z matki Hetejki i ojca Amorejczyka, co spro¶no¶ci czyni³a na
ka¿dym kroku, po wszystkich rozstajnych drogach pobudowa³a wy¿yny swoje, a
uczyni³a obmierz³± piêkno¶æ swoj±, rozk³adaj±c nogi ka¿demu mimo id±cemu.
Rozchyliwszy kolana Estera kaza³a mu siê g³adziæ po ow³osionym podbrzuszu,
g³adzi³a go po stercz±cym cz³onku, a¿ niemal omdleli od zapachu zbo¿a, rozkoszy
i s³oñca, które la³o siê z nieba. Ten ogieñ pali siê wci±¿ jeszcze w jego ca³ym
ciele, bo czy inaczej, on, starzec, kiedy mu i druga ¿ona zmar³a, chodzi³by od
czasu do czasu z kur± pod pach± do domu Porowej, która otwiera³a przed nim swoje
obmierz³e wnêtrze, on za¶ zamiast splun±æ i odej¶æ, jeszcze rad w nie zagl±da³.
Zakrada³ siê te¿ do Porowej stary Kryszczak. Cudzo³o¿y³ i doktor. Opowiadano
wko³o, ¿e musi najpierw upokorzyæ kobietê, zanim w ni± wejdzie. Lecz przecie¿
wszyscy oni pragnêli ci±gle ratowaæ swoje dusze; upadali, ale i podnosili siê z
upadku; potykali siê, ale i prostowali po potkniêciu, pomni, ¿e s± jak
pielgrzymi, którzy ku ¶mierci d±¿±.
    - A by³o tam naczynie pe³ne octu - mówi³ pastor Dawid Knothe. I
zaraz jeden z nich wzi±³ g±bkê, nape³ni³ j± octem, a w³o¿ywszy na trzcinê poda³
do ust Jego, i da³ Mu piæ. Tak by³o z Jezusem i tak bêdzie z nami. Wówczas, w
godzinie naszej ¶mierci, kto stanie przy naszym ³o¿u, gdy zakrzykniemy:
"pragnê"! Powiedziane zosta³o, ¿e gdy umiera³ nasz Pan, ciemno¶æ zapad³a i
rozdar³a siê zas³ona w ¶wi±tyni. Któ¿ z was mo¿e powiedzieæ, ¿e nie ¿yje w mroku
i ¿e nie ma rozdartej duszy? Czym¿e jest mrok, je¶li nie matk± lêku, który
towarzyszy wam od kolebki a¿ do ¶mierci. Czy nie rodzicie siê w bólu i trwodze,
a potem ¿yjecie w ci±g³ym lêku o w³asne zdrowie, o zdrowie swoich najbli¿szych?
A¿ przychodzi konanie pe³ne bólu i trwogi. Boicie siê tego, co by³o wczoraj, i
tego co jest dzi¶, a tak¿e tego, co przynie¶æ mo¿e jutro. Lêkacie siê ¶pi±c, i
jedz±c, i rozmna¿aj±c siê, i unikaj±c rozmna¿ania. Szyderstwem, kpin±, ¿artem,
piêknem lub zabaw±, my¶l± wznios³± i my¶l± dociekliw± próbujecie bezradnie
wyja¶niæ ¶wiat, ale im bardziej go sobie wyja¶niacie, tym wiêksza trwoga was
ogarnia i zaczynacie siê ju¿ lêkaæ sami siebie. Czegó¿ to siê ju¿ nie boicie?
Samotno¶ci, i braku samotno¶ci. Mi³o¶ci, i braku mi³o¶ci. Trwo¿y was pokarm,
który do ust bierzecie, i woda, któr± pijecie. A najbardziej lêkacie siê tego,
co kryje siê w mroku waszej duszy; tego, ¿e stali¶cie siê jak rozdarta zas³ona w
¶wi±tyni.
    Zdawa³o siê pastorowi, ¿e od jego s³ów miêkn± ludzkie serca i
daj± siê ugnie¶æ jak glina, znika w ludziach zatwardzia³o¶æ i nienawi¶æ,
odchodzi lêk i ból, a na jego miejsce pojawia siê têsknota za nieznanym i
wielkim, za ¶wiat³o¶ci±. I mo¿e nawet tak by³o w rzeczy samej w owej krótkiej
chwili, gdy w wyobra¿eniu widzieli naczynie z krwi± niesione do ¶wi±tyni, aby
odkupieni zostali. Lecz zaraz potem znowu ogarnê³a ich ludzka troska. I nawet
doktor Jan Krystian Nieg³owicz pomy¶la³, ¿e nie chcia³by a¿ tak g³êboko zajrzeæ
w swoj± duszê, jak tego pragn±³ pastor Dawid Knothe. Bo gdyby dane by³o
cz³owiekowi popatrzeæ w g³±b siebie, jak w zaczarowane lustro, có¿ móg³by
zobaczyæ?

nastêpny    






  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • strefamiszcza.htw.pl
  • Copyright (c) 2009 TrochÄ™ ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyÅ›lÄ… ... | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.