specjalista

Trochę ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyślą ...








Robert Sheckley
       Specjalista






    Burza fotonowa uderzy³a bez uprzedzenia spoza ³awicy ogromnych
czerwonych gwiazd. W ostatniej chwili, nim pochwyci³a ich w swoje szpony, Oko
zd±¿y³o jeszcze nada przez Gadacza sygna³ ostrzegawczy.
    By³a to trzecia podró¿ Gadacza w dalekie rejony przestrzeni
kosmicznej i pierwsza burza ¶wietlna, jak± prze¿y³. Poczu³ wiêc skurcz strachu,
kiedy Statek na skutek czo³owego zderzenia z fal± zboczy³ nagle z kursu i dozna³
gwa³townego przechy³u. Strach jednak szybko min±³ i pozosta³ tylko przyspieszony
z podniecenia puls.
    Ale w³a¶ciwie dlaczego mia³by siê baæ? - zadawa³ sobie pytanie.
- Czy¿ nie przeszed³ specjalnego przeszkolenia na wypadek takiego
niebezpieczeñstwa?
    Mówi³ co¶ w³a¶nie do Zasilacza, kiedy wybuch³ sztorm, wiêc
przerwa³ natychmiast rozmowê. Mia³ nadziejê, ¿e smarkaczowi nic siê nie sta³o.
By³a to jego pierwsza podró¿ w dalsze rejony Kosmosu.
    Podobne do drutów w³ókna, z których zbudowane by³o cia³o
Gadacza, przenika³y ca³y Statek. B³yskawicznie wci±gn±³ wszystkie przewody, poza
tymi, które ³±czy³y go z Okiem, Silnikiem i ¶cianami. Teraz wszystko zale¿a³o od
nich. Reszta Za³ogi sama musi sobie radziæ a¿ do koñca sztormu.
    Oko przywar³o ca³ym tarczowatym cia³em do ¦ciamy i wypu¶ci³o
jeden ze swoich organów wzroku poza Statek. Dla wiêkszej koncentracji reszta
czu³ek widz±cych spoczywa³a bezw³adnie wzd³u¿ cia³a.
    Poprzez ten organ Oka Gadacz obserwowa³ sztorm. Czysto wizualny
obraz przek³ada³ nastêpnie na kierunek Silnikowi, który manewrowa³ Statkiem.
Mniej wiêcej w tym samym czasie Gadacz t³umaczy³ kierunek na szybko¶æ dla ¦cian,
które sztywnia³y przed ka¿dym uderzeniem fal.
    Koordynacja by³a sprawna i pewna: Oko mierzy³o fale ¶wietlne,
Gadacz przekazywa³ polecenia Silnikowi i ¦cianom, Silnik prowadzi³ Statek
dziobem na fale, ¦ciany parowa³y ich uderzenia.
    W ferworze dzia³ania zespo³owego Gadacz zapomnia³ o swoim
strachu. Nie mia³ czasu siê nad tym zastanawiaæ. Stanowi³ system ³±czno¶ci
Statku, musia³ wiêc t³umaczyæ i przekazywaæ po1ecenia z najwiêksz± szybko¶ci±,
koordynuj±c informacje i kieruj±c ca³± akcj±.
    W ci±gu kilku minut by³o ju¿ po burzy.
    - W porz±dku! - powiedzia³ Gadacz. - A teraz sprawdzimy, jakie
ponie¶li¶my straty. - W czasie sztormu wszystkie jego przewody zasta³y
popl±tane, ale zd±¿y³ je ju¿ rozsup³aæ i przenikn±æ nimi ca³y Statek,
sprawdzaj±c pilnie, czy obwód jest zamkniêty. - Silnik?
    - W porz±dku - odpar³ Silnik. Potê¿ny starzec wysun±³ w czasie
burzy grafitowe prêty os³abiaj±c w ten sposób wybuchy atomowe w swoim brzuchu.
¯aden sztorm nie by³by w stanie zaskoczyæ takiego weterana przestrzeni
kosmicznej jak on.
    - ¦ciany?
    ¦ciany zdawa³y sprawê ze swego stanu jedna po drugiej, co
trwa³o do¶æ d³ugo. By³o ich bez ma³a tysi±c - cienkie prostok±tne p³ytki, które
tworzy³y skórê Statku. Oczywi¶cie w czasie sztormu ¦ciany usztywni³y krawêdzie,
zwiêkszaj±c sprê¿ysto¶æ Statku, ale mimo to jedna czy dwie zosta³y powa¿nie
wgniecione.
    Doktor oznajmi³, ¿e czuje siê ¶wietnie. Usun±³ sobie z g³owy
przewód Gadacza, wy³±czaj±c siê tym samym z obwodu i przyst±pi³ do naprawy
¦cian. Zbudowany z samych niemal r±k, Doktor na czas burzy przywar³ do
Akumulatora.
    - Zwiêkszmy trochê szybko¶æ! - zarz±dzi³ Gadacz, u¶wiadamiaj±c
sobie, ¿e przecie¿ nale¿y ustaliæ, gdzie siê znajduj±. Po³±czy³ siê z czterema
Akumulatorami.
    - Co z wami? - zapyta³.
    Ale nie by³o ¿adnej odpowiedzi. Akumulatory spa³y w najlepsze.
W czasie burzy ich receptory by³y otwarte i Akumulatory le¿a³y teraz na³adowane
energi±. Gadarz "obw±cha³" je dooko³a swoimi przewodami, ale Akumulatory ani
drgnê³y.
    - Daj, ja spróbujê! - powiedzia³ Zasilacz. Oberwa³o mu siê
porz±dnie, zanim zdo³a³ przyczepiæ siê do ¦ciany swoimi ssawkami, ale nie
nauczy³o go to skromno¶ci. By³ on jedynym cz³onkiem Za³ogi, który nigdy nie
wymaga³ pomocy Doktora; jego cia³o regenerowa³o siê samo.
    ¦mign±³ na swoich kilkunastu mackach i kopn±³ najbli¿szy
Akumulator. Wielki sto¿kowaty zasobnik otworzy³ jedno oko, po czym zaraz je
zamkn±³. Zasilacz znów go kopn±³, tym razem bez ¿adnego skutku. Siêgn±³ do
zaworu bezpieczeñstwa i upu¶ci³ trochê energii.
    - Uspokój siê! - wrzasn±³ Akumulator.
    - No to siê wreszcie obud¼ i odpowiedz, jak ciê pytaj± burkn±³
Gadacz.
    Akumulatory odpowiedzia³y, wyra¼nie rozdra¿nione, ¿e nic im siê
nie sta³o i ¿e ka¿dy idiota chyba to widzi. W czasie burzy by³y przyczepione do
pod³ogi.
    Dalej inspekcja posz³a ju¿ sprawnie. Mózg by³ w ¶wietnej
kondycji, a Oko popad³o dos³ownie w ekstazê z zachwytu nad piêknem sztormu.
Ponie¶li tylko jedn± powa¿n± stratê: Popychacz by³ martwy. Jako stworzenie
dwuno¿ne nie mia³ stabilno¶ci innych cz³onków Za³ogi. Burza zaskoczy³a go na
¶rodku Statku. Rzuci³o go o zesztywnia³± ¶cianê, na skutek czego Popychacz
z³ama³ sobie kilka spo¶ród wa¿nych ko¶ci. Jego reperacja przekracza³a mo¿liwo¶ci
Doktora.
    Zapad³o milczenie. ¦mieræ jednego z nich by³a powa¿nym
problemem. Statek stanowi³ zespó³ oparty na wspó³dzia³aniu poszczególnych
elementów - cz³onków Utrata choæby jednego by³a ciosem dla reszty.
    Tym razem sprawa wygl±da³a szczególnie powa¿nie. Dostarczyli
w³a¶nie ³adunek do portu odleg³ego o kilka tysiêcy lat ¶wietlnych od Centrum
Galaktycznego. Trudno powiedzieæ, gdzie siê w tej chwili mogli znajdowaæ.
    Oko przywar³o do ¦ciany i wysunê³o na zewn±trz swój organ
wzroku. ¦ciany zamknê³y siê wokó³ niego szczelnie. Czu³ek Oka wystawa³ tak
daleko, ¿e mog³o ono ogarn±æ wzrokiem ca³± sferê gwiazd. Obraz za po¶rednictwem
Gadacza wêdrowa³ do Mózgu.
    Mózg - wielka, bezkszta³tna masa protoplazmy - le¿a³ w rogu
Statku. Mie¶ci³y siê w nim do¶wiadczenia wszystkich jego uprawiaj±cych podró¿e
kosmiczne przodków. Zastanowi³ siê nad odebranym obrazem, porówna³ go szybko z
podobnymi sytuacjami zarejestrowanymi i zmagazynowanymi w jego komórkach i
powiedzia³:
    - W zasiêgu wzroku nie ma ¿adnej planety nale¿±cej do Zwi±zku
Galaktycznego.
    Tego w³a¶nie obawiali siê najbardziej. Gadacz natychmiast
przekaza³ tê informacjê wszystkim pozosta³ym cz³onkom Za³ogi.
    Oko, z pomoc± Mózgu, obliczy³o, ¿e zboczyli o jakie¶ kilkaset
lat ¶wietlnych z kursu i znajduj± siê obecnie na peryferiach galaktyki.
    Wszyscy cz³onkowie Za³ogi wiedzieli doskonale, co to znaczy:
bez Popychacza nigdy nie przekrocz± szybko¶ci ¶wiat³a, a tym samym nigdy nie
wróc± do domu. Podró¿ powrotna bez Popychacza trwa³aby d³u¿ej ni¿ ¿ycie
wiêkszo¶ci z nich.
    - Co radzisz? - Gadacz zapyta³ Mózgu.
    Ale bardzo precyzyjnemu Mózgowi wyda³o siê to zbyt mgliste.
Poprosi³ o dok³adniejsze sformu³owanie pytania.
    - Co twoim zdaniem powinni¶my robiæ - powtórzy³ Gadacz - aby
powróciæ do Zwi±zku Galaktycznego?
    Rozwa¿enie wszystkich mo¿liwo¶ci i porównanie z do¶wiadczeniami
zmagazynowanymi we w³asnych komórkach zajê³o Mózgowi kilka minut. Tymczasem
Doktor zd±¿y³ ju¿ naprawiæ ¦ciany i domaga³ siê czego¶ do zjedzenia.
    - Za chwilê wszyscy bêdziemy jedli - odpar³ Gadacz, nerwowo
poruszaj±c w±sami. Chocia¿ by³ zaraz po Zasilaczu najm³odszy spo¶ród cz³onków
Za³ogi, odpowiedzialno¶æ w du¿ej mierze spoczywa³a na nim. A przecie¿ w dalszym
ci±gu znajdowali siê w niebezpieczeñstwie - trzeba by³o koordynowaæ informacje i
kierowaæ akcj±.
    Jedna ze ¦cian o¶wiadczy³a, ¿e w tej sytuacji nie pozostaje im
nic innego, jak siê upiæ. Ale ten bezsensowny projekt upad³ natychmiast. By³o to
bardzo typowe dla ¦cian, dobrych w gruncie rzeczy pracowników i towarzyszy, ale
strasznych przy tym lekkoduchów. Jak wróc± na swoje rodzinne planety, z
pewno¶ci± raz dwa przepij± ca³y zarobek.
    - Utrata Popychacza uniemo¿liwia Statkowi uzyskanie szybko¶ci
nad¶wietlnej - zacz±³ Mózg bez ¿adnych wstêpów. - A do najbli¿szej planety
galaktycznej mamy czterysta piêæ lat ¶wietlnych.
    Wiadomo¶æ ta przebieg³a wszystkie w³ókna cia³a Gadacza. -
Mo¿emy przyj±æ dwa warianty. Pierwszy: Statek bêdzie kontynuowa³ lot do
najbli¿szej planety Zwi±zku korzystaj±c z napêdu atomowego Silnika. Trwa³oby to
jakie¶ dwie¶cie lat i nikt poza Silnikiem prawdopodobnie by tego nie prze¿y³.
Druga mo¿liwo¶æ to zlokalizowaæ w tym rejonie jak±¶ prymitywn± planetê, na
której istniej± Popychacze. Trzeba by jednego z nich przeszkoliæ. A po
przeszkoleniu pchn±³by Statek z powrotem w obrêb Zwi±zku Galaktycznego.
    Mózg zamilk³. Wyczerpa³ wszystkie mo¿liwo¶ci zgromadzone w
pamiêci jego przodków.
    Odby³o siê szybkie g³osowanie, w wyniku którego przyjêto drugi
wariant. W³a¶ciwie nie by³o wyboru. Tylko to wyj¶cie dawa³o jak±kolwiek nadziejê
na powrót do domu.
    - W porz±dku - powiedzia³ Gadacz - a teraz co¶ zjemy. My¶lê, ¿e
wszyscy¶my na to zas³u¿yli.
    Cia³o nie¿yj±cego Popychacza wrzucono do paszczy Silnikowi,
który po¿ar³ je natychmiast przetwarzaj±c atomy na energiê. Silnik by³ jedynym
cz³onkiem Za³ogi, który ¿ywi³ siê energi± atomow±.
    Chc±c nakarmiæ resztê, Zasilacz przysun±³ siê do najbli¿szego
Akumulatora, ¿eby siê na³adowaæ, po czym wewn±trz swego cia³a przetworzy³
energiê na ró¿ne substancje, którymi ¿ywili siê poszczególni cz³onkowie Za³ogi.

    Oko ¿y³o wy³±cznie ³añcuchem chlorofilowym; Gadacz ¿ywi³ siê
wêglowodorami, ¦ciany zwi±zkami chloru. Dla Doktora Zasilacz przygotowa³
krzemianowe owoce, takie, jakie ros³y na jego rodzinnej planecie.
    Wreszcie wszyscy siê posilili i Statek by³ gotów do drogi.
Akumulatory, st³oczone w rogu, znów zapad³y w b³og± drzemkê. Oko rozszerzy³o
zakres wizji do maksimum, nastawiaj±c swój g³ówny organ wzroku na najlepszy
odbiór. Nawet w tej niepewnej sytuacji nie mog³o siê powstrzymaæ od uk³adania
wierszy. Oznajmi³o w³a¶nie, ¿e pracuje nad nowym poematem epickim "Zorza
kosmiczna". Poniewa¿ nikt nie chcia³ go s³uchaæ, powierzy³o swoje dzie³o
Mózgowi, który rejestrowa³ wszystko bez wyboru: dobre i z³e, ³adne i brzydkie.

    Silnik nie spa³ nigdy. Ob¿arty cia³em Popychacza, rozwija³
szybko¶æ kilkakrotnie przewy¿szaj±c± prêdko¶æ ¶wiat³a. ¦ciany spiera³y siê
miêdzy sob±, która w czasie ostatniego urlopu by³a bardziej pijana.
    Gadacz postanowi³ siê odprê¿yæ. Oderwa³ siê od ¦cian i jego
ma³e, okr±g³e cia³o unosi³o siê w powietrzu, zawieszone na siatce krzy¿uj±cych
siê przewodów.
    My¶la³ o Popychaczu. Dziwne! Popychacz mia³ doko³a samych
przyjació³, a tak szybko go zapomnieli. Ale to nie by³a obojêtno¶æ, po prostu
Statek stanowi³ zespó³. Oczywi¶cie ¶mieræ ka¿dego z cz³onków Za³ogi by³a wielk±
strat±, ale zespó³ musia³ funkcjonowaæ dalej, i to by³ jego g³ówny cel, którego
nie móg³ traciæ z oczu.
    Statek mkn±³ po¶ród s³oñc kresów galaktyki. .
    Mózg przedstawi³ trasê poszukiwañ w formie spirali, oceniaj±c
szansê znalezienia planety Popychaczy jako z grubsza biar±c cztery do jednego. W
ci±gu tygodnia znale¼li planetê prymitywnych ¦cian. Obni¿aj±c lot mogli dostrzec
skórzastych, prostok±tnych osobników, p³awi±cych siê w s³oñcu, pe³zaj±cych po
ska³ach lub sp³aszczonych na papierek i bujaj±cych na wietrze.
    ¦ciany Statku westchnê³y têsknie. Widok ten przywiód³ im na
my¶l dom rodzinny. Napotkani ziomkowie nie zetkn±wszy siê nigdy jeszcze z
zespo³em galaktycznym byli nie¶wiadomi swego prawdziwego powo³ania i swojej roli
w wielkiej rodzinie kosmicznej.
    Spiralna trasa ich poszukiwañ wiod³a poprzez wiele ¶wiatów
wymar³ych lub zbyt m³odych, by mog³o na nich powstaæ ¿ycie. Znale¼li planetê
Gadaczy. Pajêcza sieæ ich przewodów przenika³a pó³ kontynentu.
    Gadacz ch³on±³ ich widok za po¶rednictwem Oka. Rozczuli³ siê
nad sob±. Przypomnia³y mu siê rodzinne strony, jego bliscy przyjaciele. Pomy¶la³
o drzewie, które zamierza³ sobie kupiæ po powrocie do domu. Przez moment
zastanawia³ siê, co on tu w³a¶ciwie robi gdzie¶ na krañcach galaktyki?
    Otrz±sn±³ siê jednak szybko z tego nastroju. Musz± przecie¿ w
koñcu znale¼æ planetê Popychaczy, je¶li tylko bêd± odpowiednio d³ugo szukali.
Przynajmniej mia³ tak± nadziejê.
    Mkn±c przez niezbadane peryferie galaktyki i mijaj±c rozleg³e
wypalone ¶wiaty, natknêli siê na planetê pierwotnych Silników, p³ywaj±cych w
radioaktywnym oceanie.
    - To bogate tereny - rzek³ Zasilacz do Gadacza. - Galaktyka
powinna przys³aæ tutaj Ekipê Kontaktow±.
    - Prawdopodobnie wy¶l± po naszym powrocie - odpar³ Gadacz.
    Gadacz i Zasilacz byli ze sob± blisko zwi±zani. Ich przyja¼ñ
wykracza³a daleko poza wiêzy ³±cz±ce ca³± Za³ogê. Nie tylko dlatego, ¿e byli jej
najm³odszymi cz³onkami, chocia¿ mia³o to oczywi¶cie du¿e znaczenie. Przede
wszystkim jednak pe³nili na Statku podobne funkcje i to zadecydowa³o o ich
wzajemnym stosunku. Gadacz t³umaczy³ wszelkie informacje na ró¿ne jêzyki;
Zasilacz przetwarza³ energiê na ró¿ne rodzaje pokarmu. A poza tym byli trochê do
siebie podobni. Gadacz sk³ada³ siê z g³ównego rdzenia i promieni¶cie
rozchodz±cych siê przewodów; Zasilacz z rdzenia i promieni¶cie rozchodz±cych siê
macek.
    Gadacz uwa¿a³ Zasilacza za drugiego po sobie na Statku, je¶li
chodzi o stopieñ ¶wiadomo¶ci. Nie móg³ nigdy zrozumieæ, jak przebiegaj± procesy
my¶lowe u innych.
    Coraz wiêcej s³oñc, coraz wiêcej planet! Silnik zacz±³ siê
przegrzewaæ. Zwykle u¿ywali go tylko do startu, l±dowania i precyzyjnego
manewrowania Statkiem po¶ród gê¶ciejszych skupisk planet. Teraz pracowa³ bez
przerwy ca³ymi tygodniami i wyczerpanie zaczyna³o siê na nim wyra¼nie odbijaæ.

    Zasilacz, pospo³u z Doktorem, sprokurowali mu system ch³odz±cy.
By³ on bardzo prymitywny, ale có¿ - musia³ wystarczyæ. Zasilacz przegrupowa³
atomy azotu, tlenu i wodoru, aby dostarczyæ substancji och³adzaj±cej. Doktor
zaleci³ Silnikowi d³ugotrwa³y odpoczynek. O¶wiadczy³, ¿e bohaterski staruszek
nie poci±gnie w tej sytuacji d³u¿ej jak tydzieñ.
    W miarê przed³u¿ania siê poszukiwañ duch w¶ród Za³ogi upada³.
Stwierdzili, ¿e w przeciwieñstwie do p³odnych ¦cian i Silników Popychacze nale¿±
w galaktyce do rzadko¶ci.
    ¦ciany porysowane od py³u miêdzygwiezdnego, narzeka³y bez
przerwy, ¿e zaraz po powrocie bêd± siê musia³y poddaæ gruntownym zabiegom
kosmetycznym. Gadacz zapewni³ je, ¿e Towarzystwo pokryje zwi±zane z tym koszty.

    Nawet Oko ca³e by³o przekrwione od ci±g³ego wpatrywania siê w
przestrzeñ.
    Znów obni¿yli siê przelatuj±c nad jaka¶ planet±. Podali jej
charakterystykê Mózgowi, który j± przemy¶la³.
    Zeszli jeszcze ni¿ej i ju¿ mogli rozró¿niæ poszczególne
kszta³ty.
    Popychacze! Prymitywne Popychacze!
    ¦mignêli z powrotem w górê, ¿eby siê przygotowaæ. Z tej
uroczystej okazji Zasilacz przyrz±dzi³ dwadzie¶cia trzy rodzaje ró¿nych trunków.

    Przez trzy dni Statek by³ pijany.
    - Gotowi? - spyta³ wreszcie Gadacz, z lekka sko³owany. Mia³
kaca, którego czu³ w koniuszkach wszystkich przewodów. Nie¼le sobie dogodzi³.
Pamiêta³ mgli¶cie, jak obejmuj±c Silnik proponowa³ mu, ¿eby po powrocie dzieli³
z nim jego nowe drzewo.
    Wzdrygn±³ siê teraz na sam± my¶l o tym.
    Reszta Za³ogi te¿ siê ledwie trzyma³a na nogach. ¦ciany
przepuszcza³y wzd³u¿ wszystkich krawêdzi, zbyt zawiane na to, ¿eby je porz±dnie
uszczelniæ. Doktor le¿a³ nieprzytomny.
    Ale najgorzej by³o z Zasilaczem. Jego organizm móg³ siê
adaptowaæ do ka¿dego rodzaju paliwa, poza atomowym, i Zasilacz próbowa³
wszystkich przyrz±dzanych przez siebie trunków - czy by³ to niezrównowa¿ony jod,
czysty tlen czy superna³adowany ester. Znajdowa³ siê w op³akanym stanie. Jego
macki, o tak zwykle zdrowej wodnistej barwie, ca³e by³y w pomarañczowe ¿y³ki.
Zasilacz w straszliwej mêce pozbywa³ siê teraz tego wszystkiego.
    Jedynymi trze¼wymi na Statku byli Mózg i Silnik. Mózg nie pi³ -
rzecz niezwyk³a jak na weterana podró¿y kosmicznych, chocia¿ typowa dla niego -
Silnik oczywi¶cie nie móg³ piæ.
    S³uchali w³a¶nie Mózgu, który na podstawie podanego przez Oko
opisu powierzchni planety informowa³ ich o ró¿nych rewelacjach. Odkry³
mianowicie obecno¶æ jakiej¶ metalowej konstrukcji i wyst±pi³ z przera¿aj±c±
koncepcj±, ¿e Popychacze stworzy³y na tej planecie cywilizacjê mechaniczn±.
    - To niemo¿liwe - orzek³y stanowczo trzy ¦ciany i wiêkszo¶æ
Za³ogi by³a sk³onna siê z nimi zgodziæ. Jedyny metal, z jakim siê kiedykolwiek
zetknêli, spoczywa³ g³êboko w ziemi albo poniewiera³ siê w postaci pordzewia³ego
z³omu.
    - Chcesz powiedzieæ, ¿e oni produkuj± ró¿ne rzeczy z metalu? -
zapyta³ Gadacz. - Ze zwyk³ego martwego metalu? A co by z tego mogli zrobiæ?
    - Nic - odpar³ Zasilacz kategorycznie. - Wszystko by siê ci±gle
³ama³o. Bo metal n i e w i e, jakie s± granice jego wytrzyma³o¶ci.
    Ale wszystko wskazywa³o na to, ¿e Mózg ma racjê. Oko
powiêkszy³o obraz i mogli teraz zobaczyæ obszerne schronienia, pojazdy i inne
przedmioty z nie o¿ywianego materia³u, zbudowane przez Popychaczy.
    Nie bardzo to wszystko rozumieli, w ka¿dym razie nie by³ to
dobry znak. Ale i tak najgorsze mieli za sob±. Znale¼li wreszcie planetê
Popychaczy. Pozosta³o im jeszcze tylko namówiæ jednego z mieszkañców planety, by
do nich przysta³. Ta sprawa jednak nie powinna nastrêczaæ trudno¶ci. Gadacz
wiedzia³, ¿e wspó³dzia³anie jest naczeln± zasad± obowi±zuj±c± w ca³ej galaktyce,
nawet w¶ród ludów pierwotnych.
    Zdecydowali siê nie l±dowaæ w rejonie gêsto zaludnionym.
Oczywi¶cie nie by³o powodu spodziewaæ siê nieprzyjaznego przyjêcia, ale
nawi±zanie kontaktu z Popychaczami jak gatunkiem nale¿a³o do Ekipy Kontaktowej.
A im zale¿a³o na jednym osobniku.
    Wybrali wiêc teren mo¿liwie odludny i wyl±dowali dopiero, gdy
po tej stronie planety zapad³y ciemno¶ci.
    Niemal natychmiast dostrzegli samotnego Popychacza. Oko
zaadaptowa³o siê do ciemno¶ci i obserwowali wszystkie jego ruchy. Po chwili
Popychacz po³o¿y³ siê przy niewielkim ognisku. Mózg wyja¶ni³ im, ¿e jest to
typowy dla tych stworzeñ sposób odpoczywania.
    Tu¿ przed ¶witem ¦ciany siê rozst±pi³y i ze Statku wyszli
Zasilacz, Gadacz i Doktor. Zasilacz ruszy³ pierwszy i klepn±³ Popychacza po
ramieniu. Gadacz wysun±³ mackê, aby nawi±zaæ z nim kontakt. Popychacz otworzy³
swoje narz±dy wzroku, mrugn±³ nimi, nastêpnie poruszy³ otworem gêbowym, wreszcie
zerwa³ siê na nogi i zacz±³ uciekaæ.
    Trzej przedstawiciele Za³ogi byli zdumieni. Popychacz nie
zainteresowa³ siê nawet, czego od niego chc±.
    Gadacz siêgn±³ gwa³townie jednym ze swoich przewodów i z³apa³
Popychacza z odleg³o¶ci jakich¶ piêædziesiêciu stóp za jedn± nogê. Popychacz
upad³.
    - Obchod¼ siê z nim ostro¿nie! - zawo³a³ Zasilacz. Móg³ siê nas
przestraszyæ. Jego czu³ki zafalowa³y na sam± my¶l o tym, ¿e Popychacz, ze swoimi
wielokrotnymi organami, jedno z najdziwniejszych zjawisk w ca³ej galaktyce,
móg³by siê kogokolwiek przestraszyæ.
    Zasilacz i Doktor pospieszyli do le¿±cego, podnie¶li go i
zaprowadzili do Statku. ¦ciany rozst±pi³y siê, a nastêpnie zamknê³y za nimi
szczelnie. Pu¶cili Popychacza i przygotowali siê do rozmowy. Uwolniony, skoczy³
natychmiast do miejsca, w którym zamknê³y siê ¦ciany. Zacz±³ waliæ w nie
rozpaczliwie, a jego rozchylony otwór gêbowy wibrowa³.
    - Uspokój siê! - wykrzyknê³a ¦ciana. Wydê³a siê przewracaj±c
Popychacza na ziemiê. Poderwa³ siê natychmiast i zacz±³ biec przed siebie.
    - Zatrzymajcie go! - zawo³a³ Gadacz. - Mo¿e sobie zrobiæ
krzywdê.
    Jeden z Akumulatorów zdo³a³ siê rozbudziæ na tyle, ¿e zabieg³
mu drogê. Popychacz przewróci³ siê, ale zaraz siê podniós³ i pobieg³ dalej.
Przewody Gadacza siêga³y a¿ na dziób Statku; jednym z nich z³apa³ wpó³
Popychacza. Popychacz zacz±³ szarpaæ go za czu³ki i Gadaz ust±pi³ natychmiast.

    - Pod³±cz go do sieci! - wykrzykn±³ Zasilacz. - Mo¿e jako¶ siê
z nim dogadamy.
    Gadacz zbli¿y³ jeden ze swoich przewodów do g³owy Popychacza,
ko³ysz±c nim i w ten ogólnie przyjêty sposób sygnalizuj±c chêæ porozumienia. Ale
Popychacz w dalszym ci±gu zachowywa³ siê dziko; odskoczy³ jak oparzony
wymachuj±c zapamiêtale trzymanym w rêku kawa³kiem metalu.
    - Jak my¶lisz, co on zamierza z tym zrobiæ? - zapyta³ Zasilacz.
Popychacz zaatakowa³ jedn± ze ¦cian, wal±c w ni± bez opamiêtania. ¦ciana
zesztywnia³a instynktownie i metal trzasn±³.
    - Zostawmy go - powiedzia³ Gadacz. - Niech siê uspokoi.
    Gadacz odby³ naradê z Mózgiem, ale nie bardzo wiedzieli, co z
tym fantem zrobiæ. Na w³±czenie w uk³ad ³±czno¶ci na pewno siê nie zgodzi.
Ilekroæ Gadacz zbli¿a³ do niego który¶ ze swoich przewodów, Popychacz zdradza³
objawy dzikiej paniki. Znale¼li siê chwilowo w impasie.
    Mózg odrzuci³ propozycjê z³apania innego Popychacza. Uwa¿a³
zachowanie tego osobnika za typowe, a tym samym wszelkie dalsze próby za
bezcelowe. Nawi±zaniem kontaktu z ca³± planet± powinna siê zreszt± zaj±æ Ekipa
Kontaktowa. Je¿eli nie zdo³aj± siê porozumieæ z tym Popychaczem, nie porozumiej±
siê z ¿adnym innym z tej planety.
    - Wydaje mi siê, ¿e wiem, na czym polega k³opot powiedzia³o Oko
i wpe³z³o na jeden z Akumulatorów. - Te Popychacze stworzy³y tu cywilizacjê
mechaniczn±. Ale zastanówmy siê, jak do tego dosz³y. Najpierw zaczê³y u¿ywaæ
palców, tak jak Doktor, do obróbki metalu. Potem, tak jak ja, zaczê³y
wykorzystywaæ swoje organy wzroku. I prawdopodobnie wiele innych narz±dów. - Oko
zawiesi³o g³os dla uzyskania wiêkszego efektu. - Te Popychacze sta³y siê z
czasem niewyspecjalizowane.
    Przez kilka godzin trwa³y na ten temat spory. ¦ciany
utrzymywa³y, ¿e ¿adna inteligentna istota nie mo¿e byæ niewyspecjalizowana. To
siê po prostu w galaktyce nie zdarza³o. Ale z drugiej strony mieli najlepszy
dowód w postaci miast i pojazdów zbudowanych przez Popychacze, nie mówi±c ju¿ o
osobniku, którego go¶cili na pok³adzie Statku, niew±tpliwie zdolnym do mnóstwa
rzeczy. Potrafi³ w³a¶ciwie robiæ wszystko poza popychaniem.
    Wyja¶nienie Mózgu by³o po³owiczne.
    - To nie jest planeta prymitywna. Jest ona stosunkowo stara i
od tysiêcy lat powinna byæ w³±czona w ogólny system wspó³dzia³ania. Poniewa¿
jednak nie by³a, zamieszkuj±ce j± Popychacze wynaturzy³y siê. Ich wrodzona
zdolno¶æ, ich specjalno¶æ polega³a na popychaniu, ale po prostu nie mia³y co
popychaæ. W konsekwencji rozwinê³y kulturê nienormaln± dla swego gatunku.
    - Na czym dok³adnie polega ta kultura, mo¿emy tylko zgadywaæ. Z
tego jednak, co¶my zobaczyli, nale¿y wnosiæ, ¿e Popychacze s± niewspó³dzia³alne.

    Mózg mia³ zwyczaj wyg³aszania najbardziej szokuj±cych opinii z
niewzruszonym spokojem.
    - Bardzo mo¿liwe - ci±gn±³ nieub³aganie - ¿e te Popychacze nie
zechc± mieæ z nami nic wspólnego. W tym wypadku nasza szansa znalezienia
nastêpnej planety Popychaczy jest w przybli¿eniu jak jeden do dwustu
osiemdziesiêciu trzech.
    - Ale przecie¿ nie mo¿emy mieæ pewno¶ci, czy nie bêdzie
wspó³dzia³a³, dopóki go nie pod³±czymy do sieci. - Gadacz nie by³ w stanie
zrozumieæ, jak istota inteligentna mo¿e odmówiæ wspó³dzia³ania.
    - Ale w jaki sposób? - spyta³ Zasilacz. B³yskawicznie podjêli
decyzjê. Doktor podszed³ wolno do Popychacza, który cofn±³ siê przed nim
gwa³townie. Tymczasem Gadacz wystawi³ jeden ze swoich przewodów na zewn±trz i
jak pêtl± obj±³ nim Popychacza od ty³u. Popychacz przywar³ do ¦ciany, a wtedy
Gadacz wprowadzi³ mu przewód do gniazdka w mózgu.
    Popychacz zemdla³.
















    Kiedy odzyska³ przytomno¶æ, Zasilacz i Doktor musieli trzymaæ
go za wszystkie odnó¿a, ¿eby nie wyrwa³ przewodu. Gadacz wysili³ ca³± swoj±
inteligencjê, ¿eby opanowaæ jego jêzyk. Nie by³o to zreszt± specjalnie trudne.
Wszystkie jêzyki Popychaczy nale¿a³y do tej samej rodziny, a ten nie stanowi³
wyj±tku. Gadacz szybko na podstawie kilku z³apanych my¶li Popychacza opracowa³
schemat porozumienia. Ale Popychacz milcza³.
    - Trzeba go chyba nakarmiæ - odezwa³ siê Zasilacz. U¶wiadomili
sobie, ¿e minê³y ju¿ dwa dni, odk±d go przyprowadzili na Statek. Zasilacz
przygotowa³ wiêc porcjê standardowego po¿ywienia Popychaczy i podsun±³ mu.
    - O rany, stek! - wykrzykn±³ Popychacz.
    Przewody Gadacza rozbrzmia³y rado¶ci± ca³ej Za³ogi. Nareszcie
siê odezwa³!
    Gadacz zbada³ jego s³owa i przeszuka³ archiwum swojej pamiêci.
Wiedzia³ o oko³o dwustu jêzykach Popychaczy i o wielu prostych narzeczach.
Stwierdzi³, ¿e ich Popychacz pos³uguje siê mieszanin± dwóch jêzyków.
    Tymczasem Popychacz najad³ siê i rozejrza³ doko³a. Gadacz
pochwyci³ jego my¶li i przekaza³ je Za³odze. Ich go¶æ mia³ dziwny sposób
patrzenia na Statek. Widzia³ go jako orgiê barw. ¦ciany falowa³y; przed nim
znajdowa³o siê co¶ w rodzaju ogromnego zielono-czarnego paj±ka, którego
pajêczyna oplata³a ca³y Statek przenikaj±c do g³ów wszystkich cz³onków Za³ogi.
Oko wyda³o mu siê dziwnym nagim stworzonkiem, czym¶ pomiêdzy odartym ze skóry
królikiem a ¿ó³tkiem jajka.
    Gadacz by³ zafascynowany nowymi perspektywami, jakie otwiera³
przed nim umys³ Popychacza. Nigdy dot±d nie patrzy³ na swoje otoczenie w taki
sposób. Ale teraz, kiedy Popychacz zwróci³ mu na to uwagê, musia³ przyznaæ, ¿e
Oko j e s t ³adnym, mi³ym stworzonkiem.
    Wreszcie nawi±zali ³±czno¶æ.
    - Kim wy do diab³a jeste¶cie? - zapyta³ Popychacz znacznie ju¿
spokojniejszy ni¿ w ci±gu ubieg³ych dwóch dni. - Dlaczego¶cie mnie porwali? Czy
ja zwariowa³em?
    - Nie - odpar³ Gadacz. - Nie cierpisz na ¿adn± psychiczn±
chorobê. Jeste¶my galaktycznym statkiem handlowym. Burza znios³a nas z kursu i
stracili¶my naszego Popychacza.
    - Dobrze, ale co to ma wspólnego ze mn±?
    - Chcieliby¶my, ¿eby¶ siê przy³±czy³ do naszej Za³ogi i
zast±pi³ go.
    Po tym wyja¶nieniu Popychacz zastanowi³ siê. Gadacz wyczuwa³
zamêt w jego my¶lach. Popychacz nie by³ pewny, czy to rzeczywisto¶æ, czy jakie¶
przywidzenie. Na koniec zdecydowa³, ¿e jednak jest przy zdrowych zmys³ach.
    - Pos³uchajcie, ch³opcy - powiedzia³ - nie mam pojêcia, kim
jeste¶cie i czy to wszystko ma w ogóle jaki¶ sens. W ka¿dym razie muszê siê st±d
wydostaæ. Jestem na urlopie i je¿eli nie wrócê na czas, armia Stanów
Zjednoczonych mo¿e siê niepokoiæ.
    Gadacz poprosi³ Popychacza o dodatkowe informacje na temat
"armii" i przekaza³ je Mózgowi.
    - Te Popychacze stale walcz± miêdzy sob± - brzmia³a konkluzja
Mózgu.
    - Ale dlaczego? - zapyta³ Gadacz. Ze smutkiem musia³ sam przed
sob± przyznaæ, ¿e Mózg ma¿e mieæ racjê. Popychacz rzeczywi¶cie nie by³ skory do
wspó³dzia³ania.
    - Chêtnie bym wam pomóg³ w tej sytuacji, ch³opcy rzek³
Popychacz - ale nie wiem, sk±d wam przysz³o do g³owy, ¿e potrafi³bym popchn±æ
co¶ tak ogromnego jak ten Statek. Trzeba by ca³ego dywizjonu czo³gów, ¿eby go
ruszyæ z miejsca.
    - No i wy popieracie te wojny? - zapyta³ Gadacz, za podszeptem
Mózgu.
    - Nikt nie lubi wojen, a ju¿ najmniej ci, co musz± na nich
gin±æ.
    - No to po co je prowadzicie?
    Popychacz zrobi³ swoim otworem gêbowym ruch, który Oko
pochwyci³o i przekaza³o Mózgowi.
    - ¯eby zabiæ albo zostaæ zabitym. Wiecie chyba, ch³opcy, co to
jest wojna, prawda?
    - My nie prowadzimy ¿adnych wojen - odpar³ Gadacz.
    - Szczê¶ciarze - rzek³ z gorycz± Popychacz. - My owszem, i to
du¿o.
    - Na pewno chcia³by¶ z tym skoñczyæ - zapyta³ Gadacz, któremu
Mózg zd±¿y³ ju¿ wszystka wyja¶niæ.
    - Oczywi¶cie ¿e chcia³bym.
    - To przy³±cz siê do nas. Zostañ naszym Popychaczem. Popychacz
wsta³ i podszed³ do Akumulatora. Usiad³ na nim i posk³ada³ swoje górne koñczyny.

    - A w jaki sposób, do diab³a, ja móg³bym skoñczyæ ze wszystkimi
wojnami? - zapyta³. - Nawet gdybym poszed³ do wielkich szyszek i powiedzia³...

    - Nie bêdziesz musia³ - przerwa³ mu Gadacz. - Zabierz siê tylko
z nami. Popchnij nas do naszej bazy. Galaktyka wy¶le na wasz± planetê Ekipê
Kontaktow± i to na pewno po³o¿y kres waszym wojnom.
    - Dziwne rzeczy mówicie - odpar³ Popychacz.
    I twierdzicie, ch³opcy, ¿e¶cie tu zab³±dzili, co? Niez³e! Nie
ma obawy. ¯adne potwory nie opanuj± Ziemi.
    Zdumiony Gadacz usi³owa³ zrozumieæ tok jego rozumowania. Czy¿by
powiedzia³ co¶ niew³a¶ciwego? Czy to mo¿liwe, ¿eby Popychacz go nie zrozumia³?

    - My¶la³em, ¿e chcia³e¶ skoñczyæ z wojnami - rzek³ Gadacz.
    - Owszem, chcia³bym. Ale nie chcê, ¿eby ktokolwiek nam to
narzuca³. Nie jestem zdrajc±. I w tym wypadku bêdê walczy³.
    - Ale nikt wam tego nie narzuci. Skoñczycie z wojnami, bo po
prostu nie bêdzie potrzeby siê biæ.
    - A czy wy wiecie, dlaczego my walczymy?
    - To jest oczywiste.
    - Tak? Ciekawe, jak to rozumiecie.
    - Wy, Popychacze, wypad³y¶cie z g³ównego nurtu ¿ycia galaktyki
- wyja¶ni³ Gadacz. - Wasz± specjalno¶ci± jest pchanie, a tu nie macie co pchaæ.
A tym samym nie macie pracy. Zajmujecie siê wiêc ró¿nymi rzeczami, takimi jak
metale czy inne przedmioty nieo¿ywione, ale nie macie z tego w³a¶ciwie ¿adnej
satysfakcji. Nie znajduj±c uj¶cia dla waszego prawdziwego powo³ania, odczuwacie
sta³y niepokój, który z kolei prowadzi do ustawicznych wojen.
    Jak tylko znajdziecie swoje miejsce w powszechnym galaktycznym
wspó³dzia³aniu - a zapewniam ciê, ¿e jest to miejsce wa¿ne - wasze wojny wstan±.
Po co robiæ rzeczy sprzeczne z natur±, skoro mogliby¶cie zaj±æ siê popychaniem?
Znik³aby wtedy wasza mechaniczna cywilizacja wraz z jej potrzeb±.
    Popychacz potrz±sn±³ g³ow±. Gadacz domy¶li³ siê, ¿e niewiele z
tego wszystkiego zrozumia³.
    - A na czym polega popychanie?
    Gadacz wyt³umaczy³ mu najlepiej, jak potrafi³. Poniewa¿ jednak
czynno¶æ ta nie wchodzi³a w zakres jego kompetencji, mia³ jedynie ogólne pojêcie
o tym, co nale¿y do Popychacza.
    - Chcesz powiedzieæ, ¿e to jest to, co powinien robiæ ka¿dy
Ziemianin?
    - Oczywi¶cie - odpar³ Gadacz. - To jest wasza wielka
specjalno¶æ.
    Popychacz zastanawia³ siê nad tym przez kilka minut.
    - Wydaje mi siê, ¿e wy potrzebujecie fizyka albo telepatyka czy
kogo¶ w tym rodzaju. A ja siê do niczego takiego nie nadajê. Ja jestem ¶wie¿o
upieczonym architektem. No i poza tym... có¿... to trudno wyja¶niæ.
    Ale Gadacz ju¿ zrozumia³ przyczynê wahañ Popychacza. Dostrzeg³
w jego my¶lach samicê. Nie jedn± - dwie, nawet trzy. No i uczucie obco¶ci,
osamotnienia. Popychacz pe³en by³ w±tpliwo¶ci. Ba³ siê.
    - Kiedy wrócimy do galaktyki - powiedzia³ w nadziei, ¿e o to
w³a¶nie chodzi - spotkasz siê z innymi Popychaczami. Bêd± w¶ród nich i samice.
Wy, Popychacze, jeste¶cie do siebie bardzo podobni, bêdziecie siê mogli
zaprzyja¼niæ. A je¶li chodzi o uczucie osamotnienia na Statku, to mo¿esz siê nie
obawiaæ. Po prostu nie rozumiesz jeszcze istoty wspó³dzia³ania. We
wspó³dzia³aniu nikt nie jest osamotniony.
    Popychacz w dalszym ci±gu rozwa¿a³ mo¿liwo¶æ zetkniêcia siê ze
swoimi pobratymcami. Gadacz nie móg³ poj±æ, dlaczego tak go to dziwi. Ca³a
galaktyka by³a przecie¿ zaludniona Popychaczami, Gadaczami, Zasilaczami i wielu
innymi gatunkami.
    - Nie mogê uwierzyæ, ¿e ktokolwiek by³by w stanie po³o¿yæ kres
wojnom - odezwa³ siê Popychacz. - Sk±d mogê wiedzieæ, czy nie k³amiecie?
    Gadacz by³ bliski za³amania. Mózg mia³ najwidoczniej racjê
twierdz±c, ¿e Popychacze s± niewspó³dzia³alne. Czy¿by to mia³ byæ ich koniec?
Czy on i ca³a Za³oga maj± przez g³upotê bandy Popychaczy spêdziæ resztê ¿ycia w
przestrzeni kosmicznej?
    Ale nawet mimo takich my¶li potrafi³ wspó³czuæ Popychaczowi. To
musi byæ jednak straszne - ci±g³e w±tpliwo¶ci, wieczna niepewno¶æ, brak zaufania
do wszystkich. Je¿eli Popychacze nie odnajd± swojego miejsca w galaktyce,
prêdzej czy pó¼niej wygin±. Od dawna powinny siê w³±czyæ w ogólnogalaktyczne
wspó³dzia³anie.
    - Jak mam ciê przekonaæ? - zapyta³ Gadacz.
    W ostatecznej rozpaczy otworzy³ przed Popychaczem wszystkie
swoje obwody: pokaza³ mu dobroduszn± gburowato¶æ Silnika, beztroski humor ¦cian,
poetyckie próby Oka, pró¿n±, ale w gruncie rzeczy poczciw± naturê Zasilacza.
Otworzy³ swój umys³ i roztoczy³ przed Popychaczem widok swojej ojczystej
planety, swojej rodziny i drzewa, które zamierza³ kupiæ po powrocie do domu.

    Obrazy te opowiada³y o nich wszystkich, mieszkañcach ró¿nych
planet, reprezentuj±cych najró¿niejsze etyki, z³±czonych silnymi wiêzami
galaktycznego wspó³dzia³ania.
    Popychacz ogl±da³ to wszystko w milczeniu. Na koniec potrz±sn±³
g³ow±. My¶l towarzysz±ca temu gestowi by³a niepewna, s³aba, ale - negatywna.

    Gadacz poleci³ ¦cianom, ¿eby siê rozst±pi³y. ¦ciany us³ucha³y i
Popychacz patrzy³ na to w zdumieniu.
    - Mo¿esz sobie i¶æ - powiedzia³ Gadacz - wyci±gnij tylko
przewód z g³owy i id¼.
    - A wy co zrobicie?
    - Poszukamy innej planety Popychaczy.
    - Gdzie? Mars? Wenus?
    - Nie wiemy. Nie pozostaje nam nic innego, jak ufaæ, ¿e gdzie¶
w tym rejonie jest jeszcze jaka¶ planeta Popychaczy.
    Popychacz spojrza³ na ziej±cy przed nim otwór, a potem z
powrotem na Za³ogê. Zawaha³ siê; jego twarz wykrzywi³a siê w grymasie
niezdecydowania.
    - Czy wszystko to, co mi pokaza³e¶, to prawda? Odpowied¼ by³a
zbêdna.
    - Dobra - o¶wiadczy³ nagle Popychacz - zostajê z wami. Jestem
skoñczony idiota, ale zostajê. Je¶li o to wam chodzi - a przecie¿ musi wam o to
chodziæ.
    Gadacz widzia³, ¿e pod wp³ywem mêki zwi±zanej z podjêciem tej
decyzji Popychacz utraci³ kontakt z rzeczywisto¶ci±. Wydawa³o mu siê, ¿e ¶ni
sen, w którym decyzje s± ³atwe i bez wiêkszego znaczenia.
    - Jest tylko jeden szkopu³ - rzek³ Popychacz z lekkim odcieniem
histerii w g³osie. - Niech mnie diabli wezm±, ch³opcy, je¶li mam chocia¿ blade
pojêcie, jak siê popycha. Mówili¶cie co¶ zdaje siê o przekroczeniu prêdko¶ci
¶wiat³a. Ja bym nie zrobi³ nawet mili na godzinê.
    - Ale ty musisz umieæ popychaæ - zapewni³ go Gadacz maj±c
nadziejê, ¿e siê nie myli. Ogólnie rzecz bior±c, zna³ mo¿liwo¶ci Popychaczy, ale
czy akurat ten... - Po prostu spróbuj.
    - Jasne - zgodzi³ siê Popychacz. - Prêdzej czy pó¼niej muszê
siê obudziæ z tego snu.
    ¦ciany zamknê³y siê przed startem, a Popychacz mówi³ do siebie:

    - To ¶mieszne, my¶la³em, ¿e najprzyjemniejsz± form± spêdzenia
urlopu bêdzie camping, a tymczasem zamiast odpoczynku mam jakie¶ koszmarne
przywidzenia!
    Silnik poderwa³ Statek do góry, a Oko prowadzi³o ich w Kosmos
coraz dalej od planety.
    - Jeste¶my ju¿ teraz w otwartej przestrzeni kosmicznej -
powiedzia³ Gadacz. Przys³uchiwa³ siê s³owom Popychacza, pe³en obaw, czy tamtemu
nie pomiesza³o siê w g³owie. - Oko i Mózg bêd± mi podawa³y kierunek, ja ci go
bêdê przekazywa³, a ty bêdziesz zgodnie z nim popycha³.
    - Chyba jeste¶ nienormalny - burkn±³ Papychacz. Musieli¶cie
trafiæ na niew³a¶ciw± planetê. Chcia³bym, ¿eby siê wreszcie ten koszmar
skoñczy³.
    - Zosta³e¶ w³±czony do wspó³dzia³ania - powiedzia³ zrozpaczony
Gadacz. Oto nasz kierunek. Popychaj!
    Przez chwilê Popychacz nie robi³ nic. Powoli jednak otrz±sn±³
siê z oszo³omienia, dochodz±c do wniosku, ¿e to mimo wszystko rzeczywisto¶æ. P o
c z u ³ wspó³dzia³anie Oka z Mózgiem, Mózgu z Gadaczem, Gadacza z Popychaczem, a
równocze¶nie wszyscy po³±czeni byli ze ¦cianami i miêdzy sob±.
    - Co to? - Popychacz odczu³ jedno¶æ Statku, ogarniaj±ce go
ciep³o i blisko¶æ, jak± mo¿na osi±gn±æ jedynie we wspó³dzia³aniu.
    Spróbowa³ pchn±æ. Nic.
    - Spróbuj jeszcze raz - ¿ebra³ Gadacz.
    Popychacz bada³ swój umys³. Spogl±da³ w otch³añ w±tpliwo¶ci i
strachu. Na jej dnie zobaczy³ w³asn± udrêczon± twarz.
    Mózg wyja¶ni³ mu ten obraz.
    Popychacze ¿y³y z tymi w±tpliwo¶ciami i strachem od wieków.
Walczy³y ze strachu, zabija³y z w±tpliwo¶ci.
    Oto, co siê sta³o z ich prawdziwym powo³aniem!
Cz³owiek-Specjalista-Popychacz zespoli³ Za³ogê, sta³ siê jednym z nich,
przycisn±³ do serca Mózg i Gadacza.
    Nagle Statek wystrzeli³ z szybko¶ci± o¶miokrotnie
przekraczaj±c± prêdko¶æ ¶wiat³a, stale przyspieszaj±c.





przek³ad : Zofia Uhrynowska
    powrót




  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • strefamiszcza.htw.pl
  • Copyright (c) 2009 TrochÄ™ ciekawostek – na weekend (czego to ludzie nie wymyÅ›lÄ… ... | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.